GROM w porcie Umm Kasr, gdzie rozpoczęła się II wojna w Zatoce Perskiej (fot. domena publiczna).

Co jedzą komandosi GROM-u? Wyżywienie polskich sił specjalnych w Iraku

Strona główna » Historia najnowsza » Co jedzą komandosi GROM-u? Wyżywienie polskich sił specjalnych w Iraku

Stołówka w polsko-amerykańskiej bazie wojskowej, w której przebywali gromowcy, działała jak w zegarku. Ten, kto zjawił się o czasie, mógł liczyć nawet na kilkudaniowy posiłek (z deserem włącznie!). Pożywny? Na pewno. Ale na tym chyba kończyły się jego zalety.

Andrzej Kruczyński „Wodzu”, jeden z członków kontyngentu GROM-u, wysłanego do Iraku w 2003 roku, od samego początku był pod ogromnym wrażeniem działania żołnierskiej stołówki. „Fascynowało mnie jedno, jak można dziennie przygotować tyle posiłków” – wspomina w książce „72 godziny”.


Reklama


GROM. Przepis na purée, gulasz i jajecznicę

Rzeczywiście, Polacy nie mogli narzekać. Podczas pobytu w bazie serwowano im nieraz po kilka dań, a na zakończenie dodatkowo coś słodkiego.

Nawet uczestnictwo w akcji nie dawało prawa spóźnienia na posiłek w żołnierskiej stołówce (fot. domena publiczna).

Nie było też żadnych ograniczeń: ten, kto miał apetyt, mógł jeść do woli. Oczywiście, o ile się nie spóźnił. Jak opisuje „Wodzu”:  

W stołówce żołnierskiej panowały święte zasady: jesz, ile chcesz, ale nic ze sobą nie wynosisz na zewnątrz. Godziny także były święte, minuta spóźnienia i kicha. Nie było żadnej dyskusji. Kilka razy zamknęli nam stołówkę przed nosem. Nikogo nie obchodziło, że wracamy z nocnych działań i że ostatnim naszym posiłkiem było wczorajsze śniadanie.

Entuzjazm Kruczyńskiego i innych zapewne szybko się jednak ostudził. „Nie pytajcie, jak to smakowało” – dzieli się wrażeniami komandos – „na szczęście w stołówce na każdym stole stało wiele różnych przypraw. Przyprawy zabijały smak”.

Już niedługo „Wodzu” odkrył zresztą tajemnicę „pysznych” stołówkowych potraw. I zrozumiał, jak możliwe jest obsłużenie kilku tysięcy żołnierzy w tak krótkim czasie:

Byłem w szoku. Podam kilka przykładów: aby zrobić purée ziemniaczane, wystarczyło zagotować kilkaset litrów wody i do wrzątku wsypać kilka worków proszku z odpowiednim oznaczeniem i kolorem.

Kiedy był potrzebny gulasz, gotowano kilkaset litrów wody i wsypywano kilka worków innego proszku, o innej konsystencji z odpowiednim oznaczeniem. Jajecznicę robiono podobnie.

Artykuł został oparty między innymi na książce Andrzeja Kruczyńskiego „72 godziny” (Bellona 2019).
Artykuł został oparty między innymi na książce Andrzeja Kruczyńskiego „72 godziny” (Bellona 2019).

Jak podaje Kruczyński, w stołówce najprawdopodobniej nie przyrządzano też… kawy. „Do picia było za to dużo odpowiednio schłodzonych różnokolorowych płynów oraz butelkowana woda” – wyjaśnia.

Można sobie tylko wyobrazić, jak po takiej diecie komandosi tęsknili za domowymi obiadami. Albo czymkolwiek, co ma smak – dużym powodzeniem wśród naszych cieszyła się podobno zwłaszcza lokalna pizza.


Reklama


Kawa żołnierza sił specjalnych

Ratunkiem dla spragnionych nieco lepszego jedzenia gromowców okazały się też racje żywnościowe MRE, czyli „Meal, Ready-to-Eat” – posiłki gotowe do spożycia. W otrzymywanych przez żołnierzy pakietach znajdowały się między innymi słodycze: batony, gumy do żucia, ciastka, masło orzechowe i cała seria wyrobów instant.

„Wsypujesz do ust kawę z saszetki…”

To właśnie w oparciu o te produkty komandosi byli w stanie przeżyć w terenie. Opracowali nawet specjalny „przepis” na przyrządzenie kawy… oczywiście bez wrzątku. Bo i skąd wziąć gorącą wodę w nieprzyjaznej okolicy, gdy nie ma co marzyć o rozpaleniu ogniska? Kruczyński opowiada:

Oto SOP na przyrządzenie kawy bez udziału wrzątku: wsypujesz do ust kawę z saszetki, jeśli słodzisz, to wsypujesz również saszetkę lub dwie cukru, gdy masz ochotę na kawę ze śmietanką, otwierasz saszetkę ze sproszkowaną śmietanką i też wsypujesz do ust.

Następnie bierzesz duży łyk wody i z ust robisz szejker. Połykasz i jesteś po kawie. Smakuje tak sobie, ale efekt działania jest podobny jak prawdziwej kawy. Od razu lepiej, chce się żyć. Kontrujesz oczywiście czymś słodkim i czujesz się prawie jak w domu.

Prawie jak w domu – i prawie jak po kawie…

Przeczytaj też o tym, jak GROM wyruszał na swoją pierwszą operację zagraniczną. Było naprawdę absurdalnie!

Bibliografia:

Ilustracja tytułowa: GROM w porcie Umm Kasr, gdzie rozpoczęła się II wojna w Zatoce Perskiej (fot. domena publiczna).

Autor
Anna Winkler
3 komentarze

 

Skomentuj Anonim Anuluj

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.