Jan Jakub Rousseau. Cały świat uczył, jak wychowywać dzieci, ale własne potomstwo oddał do przytułku

Strona główna » Nowożytność » Jan Jakub Rousseau. Cały świat uczył, jak wychowywać dzieci, ale własne potomstwo oddał do przytułku

Jego prace do dzisiaj stanowią kanon literatury poświęconej edukacji. On sam pozował na „nauczyciela cnoty”, a matki nawoływał do czułej opieki nad dziećmi, podkreślając, jak ważne jest choćby karmienie piersią. Własnym potomkom odmówił jednak wszystkiego, porzucając je na łaskę państwa. I wcale nie czuł wyrzutów sumienia.

Właściwie od momentu swojego publicznego debiutu, czyli od Rozprawy o naukach i sztukach, która ukazała się w 1750 roku, Jan Jakub Rousseau przyjął postawę krytyczną i moralizatorską. Zasłynął dzięki bezkompromisowej tezie, że cywilizacja przyniosła ludzkości jedynie szkodę, a nie pożytek.


Reklama


Jego zdaniem postęp bynajmniej nie rozwinął ludzkich obyczajów i nie sprawił, że człowiek stał się lepszy – wręcz przeciwnie. Idąc tym tropem, w wielu swoich dziełach wzywał do naprawy i pouczał, jak należy żyć. Nie inaczej było w przypadku wydanego w 1762 roku traktatu Emil, czyli o wychowaniu.

„Powab życia rodzinnego”

Emil, do dzisiaj chętnie czytany, zawiera wiele wskazówek dotyczących takiego wychowania dzieci, by możliwie chronić ich „naturalność” i wrodzone dobro, a jednocześnie tak nimi pokierować, by nauczyły się radzić sobie w życiu. Nie ulega wątpliwości, że ze strony wychowawcy wymaga to dużego nakładu czasu, sił i uwagi.

Rousseau na obrazie Françoisa Guérina (domena publiczna).

Rousseau w książce podkreślał także, jak ważne są stosunki dzieci z rodzicami. Naciskał na to, by zaprzestano korzystania z popularnych w jego czasach wśród wyższych sfer mamek, karmiących niemowlęta piersią w zastępstwie prawdziwych matek. Jak pisał:

Niechaj tylko jednak matki zechcą same karmić, a obyczaje zmienią się same przez się, przyrodzone uczucia obudzą się we wszystkich sercach, państwo zaludni się; pierwszy ten węzeł sam przez się połączy wszystko.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Michał Anioł z pasją kroił ludzkie zwłoki. Upiorna obsesja przyniosła mu sławę

Powab życia rodzinnego jest najlepszym lekarstwem na złe obyczaje. Krzyk dzieci uważany za nieznośny staje się przyjemny; czyni on ojca i matkę niezbędniejszymi, droższymi sobie, zacieśnia między nimi węzły małżeństwa.

Poglądy tego typu w XVIII wieku z wielu względów wydawały się rewolucyjne. Publikacja niemal natychmiast trafiła do indeksu ksiąg zakazanych.


Reklama


Ale skandal wśród śmietanki towarzyskiej Paryża wywołało jeszcze jedno: powszechnie było wiadomo, że Rousseau, pozujący właśnie na „prawodawcę wychowania”, swoje własne dzieci oddał do przytułku.

Pięć małych sierot

Jak sam autor zdradził później w autobiograficznych Wyznaniach, doczekał się ogółem aż pięciorga potomków.

Pierwsze wydanie Emila (fot. Fivedit/CC BY-SA 4.0).

Wszystkie jego dzieci pochodziły z wieloletniego związku z Teresą Levasseur, prostą praczką i pokojówką, którą Rousseau poznał w 1745 roku (a dwadzieścia trzy lata później poślubił). I wszystkie trafiły – jak to ujął w Wyznaniach – „do podrzutków”. Myśliciel nie robił też z tego faktu specjalnej tajemnicy. Jak pisał:

Sposób ten wydawał się tak dobry, tak rozsądny, tak uprawniony, że jeśli nie chlubiłem się nim otwarcie, to jedynie przez wzgląd na matkę; ale mówiłem o tym wszystkim, których wtajemniczyłem  w swoje związki (…).


Reklama


Jednym słowem, nie czyniłem żadnej tajemnicy ze swego postępowania, nie tylko dlatego, iż nigdy nie umiałem niczego ukrywać przed przyjaciółmi, ale ponieważ, w istocie, nie widziałem w tym nic złego.

Tadeusz Boy-Żeleński, który tłumaczył Wyznania Rousseau na język polski, nie mógł przeboleć tej sprzeczności.

(…) mimo całego mistrzostwa Jana Jakuba w szermowaniu paradoksem, tych pięcioro dzieci, konsekwentnie i z lekkim sercem zaprzepaszczonych w domu podrzutków, to fakt niełatwy do przełknięcia dla tego samozwańczego nauczyciela „cnoty”.

Teresa Levasseur była wieloletnią partnerką Rousseau (fot. Johann Michael Baader/domena publiczna).

Dla autora dzieła, w którym narzuca się światu jako prawodawca wychowania, dla apostoła macierzyństwa, który wymową swą sprawił, iż piękne panie każą przynosić sobie niemowlęta do loży Opery, aby je tam karmić publicznie.

Dlaczego?

Boy-Żeleński był zdania, że nawet samemu Janowi Jakubowi ta niezgodność jego własnego życia z głoszonymi hasłami ciążyła. Uważał, że całe Wyznania – w których, swoją drogą, Rousseau przyznaje się także do innych moralnie szemranych posunięć – napisane zostały po to, by wyjaśnić powody transgresji.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Był dziedzicem największej polskiej fortuny. Rodzice porwali i udusili jego ciężarną żonę

Filozof nie tyle jednak się spowiadał, co raczej… upierał, że niczego nie żałuje. „Wszystko zważywszy, wybrałem dla swoich dzieci to, co najlepsze, lub bodaj to, co uważałem za najlepsze. Byłbym pragnął, dziś jeszcze to mówię, wychować się i wzróść tak jak one” – podkreślał.

Wyjaśniał, że „nie miał możności wychowania dzieci samemu”. Obawiał się też, że pod jego opieką stałyby się „awanturnikami i łowcami fortuny” – a pozbywszy się ich, przeznaczył je do roli uczciwych wieśniaków czy robotników. „Ocaliłem w ten sposób swoje dzieci od losu ich ojca i od tego losu, jaki im zagrażał, gdybym zmuszony był je opuścić” – pisał.


Reklama


Swój czyn zaprezentował jako godne podziwu samozaparcie. I nie omieszkał przy okazji się pochwalić: „sądziłem, iż spełniam czyn dobrego obywatela i ojca; działałem, we własnych oczach, niby członek republiki Platona”.

Karzeł na szczudłach

„Niewątpliwie czytelnicy musieli się zastanowić, jak [Rousseau – przyp. A. W.] mógł napisać tak subtelny traktat o edukacji dzieci jak Emil” – komentuje jeden z biografów Rousseau, Robert Wokler.

Portret Rousseau – obraz Maurice’a Quentina de la Tour (domena publiczna).

Dla niektórych stanowiło to dowód, że Rousseau jest – jak ujęła to pani d’Épinay – „karłem na szczudłach”, zgrywającym jedynie autorytet moralny. Badacz sugeruje jednak, że dla filozofa dzieło to było formą pokuty za dawne postępki.

Rzeczywiście, niezależnie od tego, co pisał później w Wyznaniach, Jan Jakub poczuł chyba w trakcie pracy nad Emilem wyrzuty sumienia. W 1761 roku poprosił bowiem znajomą, księżnę de Luxembourg, o pomoc w odnalezieniu dzieci.


Reklama


Niestety, było już za późno – nie udało mu się trafić na żaden ślad potomków. Pozostało mu więc robienie dobrej miny do złej gry… i przygotowywanie wiarygodnego tłumaczenia dla potomnych. Wiemy zresztą, że co najmniej jedną osobę przekonał. „Jeśli mój mąż nie jest świętym, to któż nim będzie?” – mówiła po śmierci Rousseau jego żona, Teresa.

Bibliografia

  1. Jan Jakub Rousseau, Wyznania, tłum. T. Boy-Żeleński, WolneLektury.pl.
  2. Jan Jakub Rousseau, Emil, czyli o wychowaniu, tłum. E. Zieliński, Ossolineum 1955.
  3. Nicolas Dent, Rousseau, Routledge 2005.
  4. Robert Wokler, Rousseau. A Very Short Introduction, Oxford University Press 2001.

Ilustracja tytułowa: żebrzące dzieci na obrazie Léona Bazille’a Perraulta (domena publiczna).

Autor
Anna Winkler
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.