Początki kariery politycznej Wincentego Witosa

Strona główna » XIX wiek » Początki kariery politycznej Wincentego Witosa

Wincenty Witos urodził się w chacie krytej strzechą. Ukończył zaledwie cztery klasy wiejskiej szkoły. Mimo wszystko został jednym z najważniejszych polskich mężów stanu. Jak tego dokonał?

Droga życiowa Wincentego Witosa obala wiele […] mitów. No bo skoro dorastał w chacie krytej strzechą, w rodzinie gospodarującej na dwóch morgach ziemi i ukończył cztery klasy, to jakież miał „papiery” na sprawowanie najwyższych urzędów? A przecież nie poszedł do gimnazjum jedynie dlatego, że jego ojca nie było stać na opłacanie dalszej edukacji syna.


Reklama


Cztery klasy, ale jakie!

Co wcale nie znaczy, że Wincentego kijem od książek odganiał. Przeciwnie, jak wspominał później (z prawdziwą wdzięcznością) przyszły premier, to „ojciec się uwziął, poreperował mi jakieś stare na tandecie kupione buty, kupił też za parę szóstek mocno przechodzoną bluzę, przerobił ją na mnie i mimo zawodzenia matki, że krowa pozostanie bez opieki, polecił zaprowadzić mnie do szkoły”. Można więc powiedzieć: cztery klasy, ale jakie!

Ponadprzeciętne zdolności chłopca dostrzegł nie tylko tata. Skoro całą wiedzę Witos zdobył w późniejszych latach metodą samokształcenia, ktoś musiał mu w tym pomagać. Tym kimś byli: Franciszek Marzec, dyrektor szkoły, który udostępnił Wincentemu całą swoją bibliotekę, oraz Jan Głowacki, leśniczy w dobrach księcia Eustachego Sanguszki.

To w tym domu przyszedł na świat Wincenty Witos (DentArt/CC BY-SA 4.0).
To w tym domu przyszedł na świat Wincenty Witos (DentArt/CC BY-SA 4.0).

Głowacki odegrał ważną rolę w kształtowaniu poglądów Witosa nie tylko dlatego, że pożyczał mu książki, ale także opłacał prenumeratę pism i rozpalał w dyskusjach polityczny temperament podopiecznego. Równie istotne dla przyszłej kariery lidera PSL „Piast” było to, że przez całą młodość nie uchylał się od prac w gospodarstwie. Mało tego, dokładał swoje trzy grosze do domowego budżetu, pracując jako drwal.

Sam nauczył się wtedy mocno stać na ziemi, innym pokazał, że wie, co to poczucie obowiązku wobec najbliższych. Co ciekawe, ze wspomnień Witosa wynika, iż wdzięczność wobec darczyńców mieszała się wówczas w jego sercu z upokorzeniem, że musiał z tej pomocy korzystać. Ale warto było. Mając ledwie dziewiętnaście lat, opublikował swój pierwszy artykuł na łamach wydawanego we Lwowie „Przyjaciela Ludu”, którego był wiernym czytelnikiem. Tekst podpisał pseudonimem Maciej Rydz.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Smród wygonił jego młodą żonę z miasta. Resztę życia poświęcił, aby Kraków przestał być brudną, zapyziałą dziurą

Wójt z Wierzchosławic

Potem jednak wzięto go w kamasze i przez dwa lata służył w armii austriackiej — najpierw w piechocie, później w artylerii. Po powrocie do Wierzchosławic poukładał swoje życie prywatne, ożenił się i rzucił w wir pracy społecznej. Na tyle skutecznie, że został wybrany na wójta.

Tu dygresja, jakże istotna. Łatwo się dziś pisze „został wójtem, a potem posłem”. W polityce normalna rzecz. Ale trzeba pamiętać, że mówimy o czasach zaborów i o polskim chłopie z Wierzchosławic, bez cenzusu formalnego wykształcenia, który niczym płotkarz pokonuje kolejne szczeble kariery politycznej nie dzięki dobremu urodzeniu czy koneksjom, ale osobistej charyzmie i woli wyborców!


Reklama


Jeśli chodzi o ziemie polskie pod koniec XIX wieku, takie rzeczy możliwe były jedynie w zaborze austriackim. Była to jedna z dróg wiodących do odbudowy państwowości, zaś wielu ojców niepodległości do swego ojcostwa dorastało właśnie w samorządzie, korzystając z dobrodziejstw autonomii galicyjskiej.

W przypadku naszego bohatera mówienie o szczeblach kariery nie jest jednak ścisłe, bo — co warto raz jeszcze podkreślić — kierowania rodzinną gminą Witos nigdy nie traktował jako etapu na drodze do większych zaszczytów. Posłem, premierem — bywał, natomiast wójtem był, właściwie nieprzerwanie, samodzielnie lub w zastępstwie, od 12 kwietnia 1908 aż do 28 lipca 1931 roku!

Tekst stanowi fragment książki "Marzyciele. Oni wyśnili Niepodległą ". której autorami są Piotr Legutko, Sylwester Szefer, Paweł Nowakowski (Wydawnictwo WAM 2019).
Tekst stanowi fragment książki pod tytułem Marzyciele. Oni wyśnili Niepodległą, której autorami są Piotr Legutko, Sylwester Szefer i Paweł Nowakowski (Wydawnictwo WAM 2019).

Poseł do Rady Państwa

Witos zawsze łączył gospodarowanie za ziemi i zarządzanie Wierzchosławicami z polityką regionalną czy państwową. Najpierw była rada powiatu w Tarnowie, potem Sejm Krajowy we Lwowie, czyli najwyższa władza w autonomii, której dostąpił w wieku trzydziestu ośmiu lat.

Trzy lata później był już posłem do Rady Państwa w Wiedniu. Te spektakularne sukcesy wyborcze zawdzięczał sobie, ale też partii, którą współtworzył, czyli Stronnictwu Ludowemu. Członkiem jego Rady Naczelnej został już w 1903 roku.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Ludowcy szybko rośli w siłę i mieli w Kole Polskim wiedeńskiego parlamentu największą liczbę szabel (czy raczej kos). Ale brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia, który potrafiłby tę drużynę prowadzić w jednym kierunku. Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej doprowadziło to do rozłamu i powstania Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”. Już sama nazwa nowej partii wskazuje, co było przyczyną frondy, którą firmował Wincenty Witos.

PSL „Piast” była to partia tyleż włościańska, co narodowa. Jej pojawienie się wieńczy długi proces pracy organicznej prowadzonej przez radnych gmin i powiatów wśród chłopów. Siła ruchu ludowego brała się właśnie stąd, Że potencjalna ilość przeszła w realną jakość. Wcześniej mieszkańcy wsi nie cenili specjalnie swego prawa głosu, często udzielając go temu, kto dawał więcej.


Reklama


Członek Naczelnego Komitetu Narodowego

Teraz ludziom godności i przynależności do narodowej wspólnoty (choć jeszcze bez własnego państwa). W sierpniu 1914 roku historia przyspieszyła. Witos, który jako przedstawiciel ludowców wszedł w skład Naczelnego Komitetu Narodowego, najwyższej władzy wojskowej, politycznej i skarbowej dla Polaków zamieszkujących Galicję, tak wspomina tamten czas:

Zaraz od rozpoczęcia akcji legionowej pracowałem dla niej nie tylko z obowiązku, ale także z głębokiego przekonania. Dla niej też usposabiałem jak najżyczliwiej chłopów, a często moje słowo i życzenia równały się rozkazowi u nich. Tym się też w pewnej mierze tłumaczy bardzo silny udział synów chłopskich w Legionach.

Wincenty Witos łączył karierę polityczną z prowadzeniem gospodarstwa (domena publiczna).
Wincenty Witos łączył karierę polityczną z prowadzeniem gospodarstwa (domena publiczna).

Ale zapał pierwszych miesięcy wielkiej wojny narodów wciąż jeszcze przekładał się na politykę małych kroków. Witos apelował wtedy do naturalnej dla włościan lojalności wobec cesarza. Członkowie NKN marzyli co najwyżej o pozycji równej Węgrom w państwie prowadzącym wojnę, a po jej wygraniu o dołączeniu do monarchii habsburskiej ziem polskich zaboru rosyjskiego. Ambicje wszystkich galicyjskich polityków były wówczas bardzo ograniczone.

Poza Józefem Piłsudskim mało kto miał horyzonty niepodległościowe. Także Roman Dmowski w 1914 roku prezentował jeszcze opcję autonomiczną w ramach Cesarstwa Rosyjskiego — przypomina Maciej Zakrzewski z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła Il. Ale sytuacja była dynamiczna. Także Witos szukał innych rozwiązań dla sprawy polskiej, dlatego w 1915 roku spotykał się z Henrykiem Sienkiewiczem w Szwajcarii.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Luksusowa niewola. Jaka jest prawda o internowaniu Józefa Piłsudskiego w Magdeburgu?

Jest mu odtąd coraz bliżej do myśli narodowej. W maju 1917 roku jego środowisko polityczne przygotowuje deklarację Sejmu Krajowego we Lwowie, popierającą odzyskanie przez Polskę niepodległości. Odchodzi z N KN we właściwym momencie. Instynkt podpowiada mu, że to, co było dobre na początku wojny, teraz dobre nie jest, a kto stoi w miejscu, ten się cofa.

Wincenty Witos przyspiesza. 16 czerwca 1917 roku wygłasza przemówienie przed członkami (wciąż austriackiej) Rady Państwa, w którym krytykuje Wiedeń za prowadzenie antypolskiej polityki i wieszczy rychłe odrodzenie Rzeczypospolitej.


Reklama


Przewodniczący Polskiej Komisji Likwidacyjnej

Jest już postacią znaną w całej Galicji, choć nie na tyle, by powierzenie właśnie Witosowi funkcji przewodniczącego Polskiej Komisji Likwidacyjnej było czymś oczywistym. Chodziło raczej o wybór polityka ludowego, czyli kogoś, kto będzie łączył, a nie dzielił. W kolejnych latach taka argumentacja wskazująca na Witosa jako właściwego człowieka na trudne czasy pojawi się jeszcze nie raz.

Już w odrodzonej Polsce silny spór między PPS a endecją, zagrażający słabej jeszcze demokracji, w naturalny sposób będzie wzmacniał jego pozycję. Kierowanie PKL w czasach rewolucyjnych i wojennych stanowiło wymagający test dla przyszłego premiera.

Pod koniec 1918 roku Witos miał już taką pozycję, że trudno było myśleć o tworzeniu rządu bez jego udziału (domena publiczna).
Pod koniec 1918 roku Witos miał już taką pozycję, że trudno było myśleć o tworzeniu rządu bez jego udziału (domena publiczna).

Wystarczy wspomnieć, że Kraków, który miał być tylko tymczasowym miejscem urzędowania Witosa (stolicą Galicji był wszak Lwów), stał się z konieczności centrum stałym, ze względu na wybuch walk z Ukraińcami 1 listopada 1918 roku.

Witos, oprócz przejmowania kontroli nad lokalnymi komórkami administracji i siłami porządkowymi, musiał organizować jeszcze pomoc dla „zawsze wiernego miasta” i tłumić rebelię w bolszewickiej Republice Tarnobrzeskiej. Prawdziwy chrzest bojowy.


Reklama


Ileż zdobył doświadczeń, które okazały się pomocne w kolejnych latach. Stało się jasne, że bez Witosa — w takiej czy innej roli — trudno będzie zbudować pierwszy stabilny polski rząd. Stało się jasne, że bez Witosa — w takiej czy innej roli — trudno będzie zbudować pierwszy stabilny polski rząd.

Piotr Legutko, Paweł F. Nowakowski i Sylwester Szefer, autorzy popularnego cyklu Marzyciele na TVP Historia przedstawiają, jak krok po kroku wielkie marzenie zaczęło przybierać określony kształt. Od konfederatów barskich i Kościuszki, przez Wyspiańskiego i Matejkę po Dmowskiego i Piłsudskiego. Mimo trudności, dramatycznych momentów i zaledwie iskry nadziei.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki pod tytułem Marzyciele. Oni wyśnili Niepodległą, której autorami są Piotr Legutko, Sylwester Szefer i Paweł Nowakowski (Wydawnictwo WAM 2019). Książkę znajdziesz w atrakcyjnej cenie na empik.com.

Polecamy

Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Ilustracja tytułowa: Wincenty Witos podczas wiecu w latach 30. XX wieku (domena publiczna).

Autor
Piotr Legutko
4 komentarze

 

Skomentuj Anonim Anuluj

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.