„Musisz być kompletnym durniem!” – powiedział Witoldowi Pileckiemu jeden ze współwięźniów, gdy dowiedział się, że ten trafił do Auschwitz dobrowolnie. Pilecki, gdy był do czegoś przekonany, nie wahał się jednak ani chwili. A wrodzona brawura pomogła mu nie tylko przetrwać w obozie, ale także – po wykonaniu zadania – wydostać się na wolność.
[Witold Pilecki niespokojnym duchem był już od wczesnej młodości. Jako 19-letni kawalerzysta uczestniczył w buncie Żeligowskiego]. Po zawarciu pokoju z bolszewikami został zdemobilizowany, do wojska powrócił tuż przed napaścią Niemiec na Polskę.Reklama
Kampanię wrześniową odbył w stopniu podporucznika jako dowódca plutonu kawalerii, a po zakończeniu walk przeszedł do konspiracji. Był współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, jednej z pierwszych organizacji podziemnych.
Jak dostać się do Auschwitz?
W 1940 roku hitlerowcy zaczęli na dużą skalę zakładać obozy koncentracyjne na terenie okupowanej przez siebie części Polski, co stało się obiektem zainteresowania polskiego podziemia.
Szczególne znaczenie miało rozpoznanie sytuacji w KL Auschwitz-Birkenau, gdzie pierwszy transport więźniów dowieziono w czerwcu 1940 roku. Sprawa stała się tym bardziej pilna, że niebawem do obozu trafili także aresztowani członkowie kierownictwa TAP.
Nie wiadomo dokładnie, dlaczego właśnie Pileckiemu zlecono przedostanie się do obozu w celu rozpoznania panujących tam warunków, być może faktycznie zgłosił się na ochotnika. W każdym razie przygotowania do niebezpiecznej misji rozpoczął już latem 1940 roku.
Była tylko jedna droga prowadząca za druty: dać się aresztować (oczywiście pod przybranym nazwiskiem) i trafić do obozu jako jeden z więźniów. Jednak nawet zatrzymanie przez Niemców niczego nie gwarantowało, mógł być przecież wysłany do innego obozu lub wywieziony na roboty do Niemiec.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Piekło dla Polaków. Polscy więźniowie i ofiary obozu w Auschwitz„Wydawało mi się, że znalazłem się w samym piekle”
Jednak wszystko potoczyło się zgodnie z planem – rankiem 19 września 1940 roku Pilecki został zatrzymany w łapance na warszawskim Żoliborzu, a po trzech dniach trafił do Auschwitz. Używał wówczas znalezionych dokumentów na nazwisko Tomasza Serafińskiego.
Transport wtacza się na bocznicę kolejową w Oświęcimiu – wspominał przybycie do obozu. – Była noc. Wagony zostają otwarte. W świetle reflektorów za pomocą bicia pałkami opróżnia się wagony.
Reklama
Wokół stoją Niemcy w czarnych mundurach. Krzyki Niemców, jęki bitych i szczutych psami więźniów, strzelanina – wydawało mi się, że znalazłem się w samym piekle.
Szybko przekonał się, czym naprawdę jest Auschwitz, chociaż obóz wciąż nie był jeszcze miejscem masowej zagłady. Gdy miesiąc później uciekło kilku więźniów, przez dziewięć godzin wraz z innymi więźniami musiał stać w deszczu ze śniegiem. Ponad 200 osadzonych nie przeżyło tej kary, Pilecki jednak wytrwał.
Konspiracja w Auschwitz
Nie zapominał o celu akcji. W obozie zorganizował siatkę konspiracyjną o nazwie Związek Organizacji Wojskowych. Jej członkowie początkowo koncentrowali się na zbieraniu informacji o metodach działania i zamiarach Niemców, z czasem plany stawały się coraz bardziej rozległe.
(…) podtrzymywać kolegów na duchu – kontynuował Pilecki – przez dostarczanie i rozpowszechnianie wiadomości z zewnątrz, organizować w miarę możliwości dożywianie i rozdzielać bieliznę wśród zorganizowanych, przekazywać wiadomości na zewnątrz oraz jako uwieńczenie wszystkiego przygotowywać oddziały własne do opanowania obozu, gdy nadejdzie nakaz chwili w postaci rozkazu zrzucenia tu broni lub desantu.
Reklama
Takie przedsięwzięcie okazało się jednak niemożliwe do realizacji, regularna załoga obozu liczyła bowiem prawie 8 tysięcy dobrze uzbrojonych esesmanów. Dlatego głównym celem ZOW stała się działalność wywiadowcza oraz pomoc współwięźniom w przetrwaniu.
W szczytowym okresie organizacja liczyła około 800 członków – głównie byłych żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Wśród nich byli też koledzy i przełożeni podporucznika z TAP.
„Musisz być kompletnym durniem!”
Nie wszyscy dowierzali Pileckiemu, że praktycznie dobrowolnie znalazł się w obozie. Gdy opowiedział o tym jednemu ze współpracowników, podporucznikowi Konstantemu Piekarskiemu, ten nie wytrzymał nerwowo:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Otrzymały zastrzyki w okolice serca. Ile dzieci zginęło w Auschwitz?Ty musisz być kompletnym durniem! Kto przy pełnej władzy umysłowej zrobiłby coś podobnego? I jak to zrobiłeś? Nie mów mi, że poprosiłeś Gestapo, żeby było łaskawe wysłać cię na parę lat do Auschwitz! (…) Jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to ty jesteś albo niezwykłym bohaterem, albo wielkim głupcem.
Pilecki dokumentował hitlerowskie zbrodnie, przekazując raporty na zewnątrz. Wykorzystywano do tego różne metody – raporty wynosili więźniowie zwalniani przez Niemców, zabierali je również uciekinierzy z obozu.
Bowiem wbrew powszechnemu przekonaniu skuteczne ucieczki jednak się zdarzały. Udało się to łącznie około 200 więźniom, na ogólną liczbę ponad 900 osób, które próbowały zbiec. Jednym z emisariuszy Pileckiego był Stefan Bielecki, który uciekł w połowie maja 1942 roku.
Reklama
Miesiąc później kolejne meldunki Pileckiego zabrali ze sobą: Stanisław Jaster, Kazimierz Piechowski, Józef Lempart i Eugeniusz Bendera. Ich ucieczka miała zresztą niezwykle spektakularny przebieg – wyjechali przez bramę w przebraniu esesmanów samochodem należącym do jednego z wyższych oficerów.
Sukces ułatwiła biegła znajomość niemieckiego przez Piechowskiego (pochodził z Tczewa) i jego niezwykła przytomność umysłu. Ostro sklął wartowników i nakazał natychmiast podnieść szlaban. A Niemcy zawsze przecież reagowali na krzyk i mundur.
Koniec misji
Pilecki wykorzystywał również pralnicze komando, którego członkowie utrzymywali kontakty na zewnątrz obozu. Jego raporty trafiały do Komendy Głównej ZWZ AK i były pierwszymi meldunkami na temat sytuacji panującej w Auschwitz-Birkenau powstałymi z pozycji naocznego świadka.
Od początku 1943 roku sytuacja Pileckiego w obozie stawała się coraz trudniejsza, hitlerowcy przystąpili bowiem do masowych egzekucji najdłużej przebywających tam więźniów. Przy okazji wiedzieli coraz więcej o konspiracji obozowej.
Reklama
Oficer uznał więc, że jego misja dobiegła końca i czas na ucieczkę. Chodziło mu nie tylko o osobiste bezpieczeństwo, chciał także przekazać swym zwierzchnikom pełny raport z sytuacji, a dotychczasowe meldunki miały z konieczności fragmentaryczny charakter.
Ucieczka
Do ucieczki wytypowano najbardziej zagrożonych członków konspiracji: Pileckiego oraz Jana Redzieja i Edwarda Ciesielskiego. W organizację było zaangażowanych kilkanaście osób, uciekinierzy zostali zaopatrzeni w fałszywe dokumenty, cywilne ubrania oraz cyjanek potasu „na wszelki wypadek”.
Zadecydowano, że ucieczka odbędzie się podczas pracy na nocnej zmianie w piekarni zlokalizowanej poza granicami obozu. Udało się sprawić, by trójka uciekinierów dostała przydział na tę samą nocną zmianę w poniedziałek wielkanocny, z 26 na 27 kwietnia. Nie obyło się jednak bez problemów.
Przecinam kable telefoniczne piekarni – wspominał Edward Ciesielski. – Nagle jest inspekcja oficera frontowego. SS-mani powinni zadzwonić zaraz po odjeździe oficera.
Reklama
Jeśli odkryją przecięte druty – zatłuką na miejscu. Postanowiliśmy nie czekać dłużej. Nie możemy wyważyć drzwi. Wielokrotne beznadziejne próby. Wreszcie wyłamujemy je.
Raport… i do broni!
Uciekinierzy przebrali się w cywilne ubrania i ruszyli w kierunku Wisły, którą przekroczyli na pokładzie przypadkowo znalezionej łodzi. Trafili do Alwerni, gdzie pomogli im mieszkańcy. Jednak na granicy Generalnego Gubernatorstwa w strzelaninie z patrolem Wehrmachtu Pilecki został ranny.
Nie przeszkodziło to jednak uciekinierom w dotarciu do Bochni, gdzie nawiązali kontakt z miejscowym oddziałem AK. Najbardziej zaskakujący okazał się fakt, że Pilecki poznał wówczas członka tamtejszej konspiracji, porucznika Tomasza Serafińskiego, którego dokumentów używał przez kilka lat…
Witold Pilecki przygotował dla podziemia kilka dokładnych raportów na temat sytuacji w Auschwitz-Birkenau i hitlerowskiej maszyny ludobójstwa – trafiły one w ręce polskich władz emigracyjnych.
Reklama
Włączył się w działalność stołecznej AK (TAP została z nią scalona), walczył w Powstaniu Warszawskim. Po upadku zrywu trafił do niewoli, a po wyzwoleniu przez armię amerykańską zameldował się w szeregach II Korpusu generała Andersa we Włoszech.
Poznaj niezwykłą historię polskich świąt, opowiedzianą przez bestsellerowego autora.
Nowa książka Sławomira Kopra
Źródło
Tekst stanowi fragment nowej książki Sławomira Kopra Święta po polsku. Tradycje i skandale, wydanej nakładem Wydawnictwa Fronda (2019). Znajdziecie ją w atrakcyjnej cenie w księgarni Wydawcy.
Tytuł, wstęp, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: zdjęcie z procesu Witolda Pileckiego z 1948 roku (domena publiczna).