Próżno szukać większej determinacji i próby charakteru niż u dowódcy tej ekspedycji – Ernesta Shackletona oraz członków jego załogi. Wyprawa, choć nieudana, została zapamiętana jako jedna z najwspanialszych w dziejach.
Gdy statek został uwięziony przez lód, legendarny odkrywca podjął brawurową próbę ratowania swojej załogi. Wraz z pięcioma ludźmi przepłynął zwykłą szalupą 1200 km po otwartym oceanie, dopłynął na Georgię Południową, a następnie bez chwili odpoczynku podjął heroiczny trzydziestosześciogodzinny marsz przez potężny masyw górski, aby sprowadzić ratunek.
Angielski panteon bohaterów mógł pomieścić tylko jednego wielkiego badacza polarnego – Roberta Scotta – skazanego na klęskę młodzieńca, który zginął, przynosząc honor swojemu krajowi. I choć Shackleton nie zdobył w Anglii uznania, jakim cieszył się Scott, to właśnie jego historia może inspirować kolejne pokolenia.
Shackleton jest dla mnie wzorem przywództwa w beznadziejnych momentach. Wiele się od niego nauczyłem, studiując jego wyprawy, podejście do ludzi, sposoby rozwiązywania konfliktów, a nawet ogłoszenia rekrutacyjne! Kiedy wszystko mnie zawiedzie i jestem w sytuacji, w której nie ma nadziei, myślę o Shackletonie i o tym, co on by zrobił. I to pomaga!
MAREK KAMIŃSKI, podróżnik
Przenikliwe zimno, prawie trzydziestka charakternych mężczyzn, w tym pasażer na gapę, czteromiesięczna noc polarna, trzeszczące kry, lodowe morze jak okiem i wyobraźnią sięgnąć, niemożliwa realizacja planów i tonący statek. Przepis na katastrofę? Możliwe. Ale też na zajmującą opowieść o poświeceniu, odwadze i olbrzymim szczęściu w jeszcze większym nieszczęściu.
NATALIA SZUMSKA, Kronika kota nakręcacza