„Również i mężczyzna może być przedmiotem nadużycia płciowego. Może się zdarzyć, że kobieta dopuści się czynów lubieżnych względem mężczyzny, którego w tym celu wprawi w stan bezbronności lub nieprzytomności” – ostrzegał w 1925 roku wileński profesor prawa. Ile było takich przypadków? Jak karano sprawczynie?
Przedwojenni polscy juryści uwielbiali stroić się w piórka postępowców. Wykorzystywali każdą okazję, by zwrócić uwagę na reformatorskiego ducha Kodeksu karnego wprowadzonego wreszcie w 1932 roku, po wieloletnich dyskusjach i burzliwych sporach. W większości przypadków klepali się po plecach w uznaniu kompletnie fantomowych osiągnięć. Raz jednak ich starania w istocie okazały się postępowe.
Reklama
Zapewniły przynajmniej teoretyczną ochronę ofiarom, których dotąd zupełnie nie zauważano. I których cierpienie nie miało dla sądów żadnego znaczenia.
Kobieca przemoc seksualna w świetle prawa
„Dawne kodeksy broniły zasadniczo tylko kobiet przed naruszeniem ich swobody płciowej ze strony mężczyzny” – wyjaśniał Paweł Horoszowski w 1937 roku na kartach Encyklopedii Podręcznej Prawa Karnego. Na tę rażącą lukę jako pierwszy zwrócił uwagę wileński profesor prawa, Stefan Glaser.
„Również i mężczyzna może być przedmiotem nadużycia płciowego (…). Może się zdarzyć, że kobieta dopuści się czynów lubieżnych względem mężczyzny, którego w tym celu wprawi w stan bezbronności lub nieprzytomności. Tutaj bowiem wystarcza bierne zachowanie się mężczyzny” – tłumaczył w referacie opublikowanym w 1925 roku i adresowanym do twórców nowych przepisów. Jego uwagi najwidoczniej wpłynęły na członków komisji kodyfikacyjnej, bo w 1932 roku wprowadzono niby drobną, ale brzemienną w skutkach zmianę. Zrezygnowano z jakichkolwiek określeń płci.
„Zarówno sprawcą, jak i ofiarą wszelkich przestępstw, przewidzianych w rozdziale o nierządzie, może być tak mężczyzna, jak i kobieta” – pisał Horoszowski. Odniósł się nie tylko do treści kodeksu, ale też do stanu faktycznego.
„Skłonność kobiet do młodzieży męskiej jest stanowczo powszechną”
Nauczycielki, wychowawczynie, służące… Warszawski prawnik szczerze obawiał się wyuzdanych ciągot wszelkich pracownic wchodzących w kontakt z młodzieżą, a szczególnie z chłopcami. I był przekonany o ich zupełnej bezkarności. „Kobiety te, zajęte stale około nieletnich, mogą łatwo pokrywać czyny nierządne pod byle jakim rzekomym pozorem (…), zwłaszcza, że w tych wypadkach nie ma z reguły normalnego stosunku płciowego” – tłumaczył.
Reklama
Podobnym obiekcjom względem wszelkiej maści opiekunek trzy dekady wcześniej dał wyraz krakowski seksuolog Stanisław Kurkiewicz. Do jego kontrowersyjnych, a często wręcz szalonych ustaleń warto podchodzić ze zdrowym dystansem. Tym razem jednak Kurkiewicz pisał o zjawisku, które dotknęło go osobiście. I to w wieku, gdy zwyczajnie nie był w stanie temu przeciwdziałać.
„Skłonność kobiet do młodzieży męskiej i dzieci jest stanowczo powszechną. Rodzi różne nadużycia, zwykle zbrodnicze i wielce osobę męską krzywdzące” – wyjaśniał na kartach Szczegółowego odróżnienia czynności płciowych. Ukuł nawet termin „chłopczykowanie”. Ten czyn przestępny miał się przejawiać „merdanką” dokonywaną na zbałamuconych chłopcach. Zdaniem Kurkiewicza niektóre służące czy guwernantki posuwały się też do „płcenia z chłopczykiem”.
Sam doktor wspominał, że w wieku pięciu lat padł ofiarą „służącej Kasi”, która bez zgody dobrała się do jego genitaliów. Z kolei jako ośmiolatek został zaciągnięty do łóżka przez „15-letnią piastunkę Zosię”. Kilkukrotnie zmuszała go ona do seksu. A więc do czynności, której w tak młodym wieku nie miał nawet prawa rozumieć.
„Uspokajają dzieci głaskaniem płciwa”
Kurkiewicz był przekonany, że każda bez wyjątku kobieta przejawia tendencje do molestowania dzieci przeciwnej płci. Wyolbrzymiał skalę zjawiska w oparciu o własne traumatyczne doświadczenia. W żadnym razie jednak nie kłamał. Relacji o podobnych czynach jest w literaturze tej epoki prawdziwe zatrzęsienie.
Wzięty specjalista w dziedzinie impotencji, Stanisław Higier, przytaczał przykład ortodoksyjnego Żyda, który nie potrafił odbyć normalnego stosunku ze swoją żoną. Lekarz zwrócił uwagę, że mężczyzna ten jako dziecko znajdował się pod opieką starszej o kilkanaście lat służącej, która zabawiała się jego narządami płciowymi. Także autorzy broszurek adresowanych do rodziców i wychowawców przestrzegali przed niańkami, które uspokajają dzieci „głaskaniem i łechtaniem płciwa lub otworu odchodowego”.
Problem sygnalizowały wreszcie podręczniki seksuologii. Wzmiankę o „nimfomankach”, które „zmuszają do stosunków płciowych młodych chłopców i często zarażają ich syfilisem” można znaleźć chociażby na kartach Racjonalnego życia płciowego z 1936 roku.
1 kobieta na 200 mężczyzn?
Jeśli czegoś brakowało to twardych dowodów. W Niemczech na dwustu mężczyzn skazywanych za „nierząd z nieletnimi” przypadała jedna kobieta. W Polsce podobnych statystyk nie prowadzono. O tym, że gwałty na mężczyznach jednak się zdarzały, wiemy chociażby z prac seksuologicznych.
Reklama
Wspomniany już Stanisław Higier opisał przypadek swojego pacjenta, który „był dosłownie uwiedziony przez swoją obecną partnerkę seksualną”. Dzisiaj zdanie to brzmi dość niewinnie. Przed wojną jednak określenie „uwieść” oznaczało ni mniej, ni więcej, tylko gwałt.
O podobne przykłady znacznie trudniej w dokumentacji urzędowej. W aktach policyjnych czy prokuratorskich da się wskazać zaledwie pojedyncze akty „chłopczykowania”. Jeszcze rzadsze były nad Wisłą potwierdzone przez organy sądowe przypadki, gdy kobieta doprowadziła mężczyznę do stosunku siłą lub groźbą. A więc żeńskie gwałty. Takich spraw mogło być przez wszystkie lata międzywojnia kilka. Główny Urząd Statystyczny odnotował jednak wyłącznie… jedną.
Jedyny przypadek w aktach
W 1924 roku o naruszenie paragrafu o zgwałceniu oskarżono bliżej nieokreśloną, pełnoletnią kobietę. Proces odbył się w Warszawie. Podsądna była już wcześniej dwukrotnie karana, choć niekoniecznie za przestępstwa seksualne.
Delikwentkę sądzono jeszcze według starego, rosyjskiego kodeksu, pamiętającego czasy zaborów. W jego świetle zgwałcić można było tylko kobietę. Ograniczenie ze względu na płeć nie dotyczyło jednak przestępstw na nieletnich, musiało więc chodzić o czyn dokonany na chłopcu w wieku do lat 14.
Reklama
Nie sposób stwierdzić, co najbardziej poruszyło sąd: wiek ofiary, recydywa czy może charakter czynu. W każdym razie sankcja okazała się, jak na standardy warszawskiego Sądu Apelacyjnego, wyjątkowo surowa. Kobieta dostała wyrok od jednego do dwóch lat więzienia (dokładniejsze dane nie są dostępne). Był on więc bardziej restrykcyjny niż w 62% wszystkich skazań za zgwałcenie w tym okresie. Kobietę pozbawiono też praw obywatelskich.
Personalia gwałcicielki pozostają tajemnicą. Podobnie jak liczba spraw, które nie trafiały na policję i o których nikt głośno nie mówił. Bo gwałty na mężczyznach okazywał się zjawiskiem równie wstydliwym i obarczonym społecznym tabu, co seksualne wykorzystywanie kobiet.
Polecamy
Bibliografia
- E. Chwalewik, Nierząd [w:] Encyklopedja Podręczna Prawa Publicznego, red. Z. Cybichowski, Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska”, Warszawa 1926.
- S. Glaser, Przestępstwa przeciwko moralności. IV. Zniewolenie do nierządu, „Gazeta Administracji i Policji Państwowej”, nr 31 (1925).
- S. Higier, Niemoc płciowa i bezpłodność u mężczyzn, Wydawnictwo Lekarskie „Eskulap”, Warszawa 1934
- P. Horoszowski, Nierząd [w:] Encyklopedia podręczna prawa karnego, red. W. Makowski, t. 3, Bibljoteka Polska, Warszawa 1936-1937.
- K. Kloc, Wielkomiejska gangrena. Margines społeczny międzywojennego Krakowa, Avalon, Kraków 2016.
- S. Kurkiewicz, Z docieków (studyów) nad życiem płciowem. Luźne osnowy (tematy), t. II: Szczegółowe odróżnienie czynności płciowych, nakł. autora, Kraków 1906.
- J. Makarewicz, Kodeks karny z komentarzem, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Lwów 1932.
- Marnopłcenie – Onanizm (samogwałt, samienie się, nijactwo). Objawy, przyczyny, następstwa, zapobieganie, leczenie. Wedle najnowszych postępów naukowych, oprac. August Czarnowski, Hygiea, Berlin 1914.
- W. Martin, Racjonalne życie płciowe, Minerwa, Warszawa 1936.
- Statystyka kryminalna. Osoby prawomocnie skazane i uniewinnione w 1924 i 1925 roku, zesz. 1, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1930.