Dowodzona przez pułkownika Stanisława Dąbka Lądowa Obrona Wybrzeża stawiała czoła Niemcom przez blisko trzy tygodnie. Działo się tak mimo olbrzymiej przewagi najeźdźcy. Te liczby jasno pokazują, jak wielka była dysproporcja walczących sił.
Rankiem 1 września pułkownik Dąbek dysponował wojskami liczącymi ok. 16 tysięcy żołnierzy i marynarzy floty wojennej, w tym ok. 600 oficerów. Liczebnie wyglądało to nieźle – siła dywizji. Jednostki te były rozbudowywane poprzez przydzielenie do nich tworzonych niemal w ostatniej chwili dodatkowych oddziałów, do których dołączyły tworzone już podczas walk oddziały ochotnicze.
Reklama
Bez broni pancernej i lotnictwa
Składały się one w dużej mierze z ludzi ideowych, ale o marnym bądź żadnym przygotowaniu wojskowym. Dla wielu z nich nie starczyło nie tylko broni, ale nawet wspomnianych już wojskowych drelichów. Niektórzy do walki poszli z kosami w cywilnych ubraniach… Lądowa Obrona Wybrzeża była więc zlepkiem oddziałów o różnej wartości.
Oddziały te miały ogromne problemy kwatermistrzowskie (na szczęście były one po mistrzowsku rozwiązywane przez kapitana marynarki, Szolca, który pod bezpośrednie rozkazy dowódcy Lądowej Obrony Wybrzeża przeszedł z Komendy Portu Wojennego). Wojska Lądowej Obrony Wybrzeża nie miały broni pancernej (o próbach jej utworzenia piszemy niżej), nie mogły też one liczyć na wsparcie lotnictwa.
Brakowało również sprzętu służącego do utrzymywania łączności, która w znacznej mierze opierała się na gońcach rowerowych (nie było nawet kabla do telefonów polowych ani drutu kolczastego). Strona polska dysponowała też słabą artylerią i małymi zapasami amunicji (160 pocisków na działo kal. 105 mm i 240 na działo kal. 75 mm).
Reklama
Tego wszystkiego mimo olbrzymich wysiłków nie dało się uzupełnić w ciągu kilku poprzedzających wybuch wojny tygodni. Obrońców cechowała jednak ogromna wola walki.
Wykorzystano nawet armaty salutacyjne
W chwili wybuchu wojny siły Lądowej Obrony Wybrzeża dysponowały pięcioma armatami kal. 105 mm. Były to stare armaty, które sprowadzone zostały z magazynów flotylli rzecznej (bez przodków i trakcji konnej). Podobnie było z częścią z trzynastu armat polowych kal. 75 mm (także niemal identycznych kal. 76,2 mm).
Te nie miały nawet przyrządów celowniczych. Na szczęście do 1 września braki te udało się uzupełnić. Dwie stare francuskiej produkcji armaty kal. 100 mm tworzyły nadbrzeżną baterię Canet, której rola w trakcie walk była trudna do przecenienia. Pewna część artylerii to kilkanaście sprowadzonych z magazynów flotylli rzecznej w Pińsku i Modlinie armat kal. 47 i 37 mm na podstawach morskich.
Kilka armat salutacyjnych kal. 47 mm zdjęto z bezużytecznego już starego hulku ORP „Bałtyk”. Akurat do nich amunicji nie brakowało, lecz znaczenie tego uzbrojenia na polu walki było niewielkie. Niemniej jednak w sytuacji wojsk Lądowej Obrony Wybrzeża liczyła się każda lufa. Siły Lądowej Obrony Wybrzeża dysponowały także ośmioma nowoczesnymi działkami przeciwpancernymi kal. 37 mm oraz kilkunastoma granatnikami kal. 46 mm i 16 moździerzami kal. 81 mm.
Grenzschutz-Abschnitts-Komando
Niemcy do działań w rejonie Wybrzeża, przede wszystkim na dalekim przedpolu Gdyni, przeznaczyli dwa ugrupowania. Od strony granicy zachodniej, a więc z okolic Lęborka i Bytowa, miał zaatakować dowodzony przez generała Leonharda Kaupischa „improwizowany korpus nazwany Grenzschutz-Abschnitts-Komando”, podporządkowany dowódcy 4. Armii generałowi, Gunttherowi von Klugemu.
Najsilniejszym związkiem taktycznym korpusu była 207. Dywizja Piechoty pod dowództwem generała majora Karla von Tiedemanna. Liczyła ona 18 tysięcy ludzi i składała się z: trzech pułków piechoty, pułku artylerii lekkiej, batalionu rozpoznawczego, batalionu saperów i batalionu artylerii.
W skład korpusu wchodziły także dwa pułki straży granicznej i pułk kawalerii. Łącznie siły podległe generałowi Kaupischowi liczyły ok. 27,5 tysiąca żołnierzy. Korpus na wyposażeniu miał: „868 lekkich i 314 ciężkich karabinów maszynowych, 18 granatników kal. 50 mm i 54 moździerze kal. 81 mm, 96 dział przeciwpancernych kal. 37 mm, 30 dział piechoty kal. 75 mm, 48 haubic kal. 105 mm i 12 haubic kal. 150 mm”.
Zgrupowanie generała Eberhardta
Kolejne niemieckie zgrupowanie zostało wbrew prawu zorganizowane na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Składało się ono z gdańskich policjantów narodowości niemieckiej i żołnierzy, którzy w skryty sposób przerzuceni zostali z terenu Rzeszy w ciągu kilku miesięcy przed wybuchem wojny. Z Niemiec przybył tu także dowódca tego związku, generał major Georg-Friedrich Eberhardt.
Reklama
Zgrupowanie generała Eberhardta liczyło ok. 12 tysięcy żołnierzy. Miało ono zaatakować Gdynię od strony Sopotu. „Całe zgrupowanie gdańskie miało co najmniej 500 lekkich i 160 ciężkich karabinów maszynowych, 48 dział przeciwpancernych kal. 37 mm, 20 dział piechoty kal. 75 mm, 12 dział kal. 105 mm i 4 działa artylerii ciężkiej kal. 150 mm oraz 8 dział artylerii nadbrzeżnej kal. 88 mm i 12 dział przeciwlotniczych kal. 75 mm”. Wojska generała Eberhardta miały w swoim składzie także samochody pancerne. Przewaga wroga była wręcz miażdżąca.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Tomasza Miegonia i Aleksandra Goska pt. Gdynia i Kępa Oksywska 1939 (Fundacja Historia i Kultura 2021).
Hołd złożony bohaterskim obrońcom Wybrzeża
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: Żołnierze gdańskiej Landespolizei w centrum Gdyni, 14 września 1939 roku (materiały prasowe).