Jeden z bohaterów książki, Jan Szumański, kierował pracami porządkowymi w niebezpiecznych zgliszczach i z bliska widział przerażające sceny, które już na zawsze wryły się w jego pamięć. Dopiero po 10 latach od tragicznych zamachów na World Trade Center po raz pierwszy pojawił się w Strefie Zero w Nowym Jorku. Po 20 latach zdecydował się przerwać milczenie.
Książka Kamila Tureckiego to pełna zwrotów podróż przez życie Jana i jego najbliższych, którzy tuż przed stanem wojennym opuścili Polskę, by spełnić amerykański sen. Nowy Jork pokazał im jednak swoje mroczne oblicze.
Reklama
Najpierw bieda zaglądała Szumańskim w oczy, później pojawił się paraliżujący strach przed bezlitosnymi gangami. Kiedy wydawało się, że najgorsze już za nimi, nadszedł 11 września 2001 roku.
Autor rozmawia też z Polakami, którzy przeżyli atak na WTC i krewnymi ofiar. Tragiczne wydarzenia 11 września 2001 r. do dziś odciskają na nich bolesne piętno, a apokaliptyczne obrazy wciąż mają przed oczami.
Książka pokazuje emocjonalne, pełne trudnych wspomnień relacje, a także niezwykle poruszający obraz amerykańskiej Polonii.
Tuż przed wyjściem do pracy zmieniła decyzję: lepsze będą wygodne sandały niż buty na szpilkach. „Taka ładna pogoda. Może pójdę w przerwie na spacer?” − pomyślała. To ją uratowało. Gdyby ucieczka trwała pięć minut dłużej, znalazłaby się wśród 2996 ofiar ataku terrorystycznego na World Trade Center.
„Gdy samolot uderzył w wieżę północną World Trade Center, Jan Demczur był w windzie. Ta momentalnie zaczęła spadać, zatrzymała się na pięćdziesiątym piętrze. By wydostać siebie i pięć innych osób, zaczął rozłupywać ścianę… wycieraczką do okien. − Tak mi ścierpły ręce, że narzędzie spadło między ścianę a windę. Byłem zrozpaczony. W głowie wirowały mi myśli:
Reklama
„Czy tak właśnie ma wyglądać mój koniec? Czy zobaczę jeszcze żonę i dzieci?”. Dym przeszkadzał coraz bardziej, a ja właśnie pozbyłem się narzędzia, które mogło uratować nam życie…”
„W ciągu dnia przypomniałam sobie, że przecież rano wywiesiłam pranie na dworze. Do czystych ubrań co chwilę przyczepiały się kawałki spalonego papieru. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że skutki wydarzeń z 11 września będą widoczne i namacalne nawet dziesięć kilometrów dalej. Dopiero kiedy czarne resztki rozpadały się w rękach taty, zdałam sobie sprawę, że to z World Trade Center”