Na początku XX wieku zapanowała medyczna gorączka na chirurgiczne odmładzanie starzejących się mężczyzn dzięki operowaniu genitaliów. W zależności od tego, którego lekarza się odwiedziło, mogło to oznaczać poddanie się obustronnej wazektomii lub… przeszczepienie jądra małpy w krocze. Tak wyglądały początki endokrynologii i hormonalnej terapii zastępczej, a lekarze przepychający te procedury zachwalali je jako krynicę młodości, choć była to krynica tryskająca nasieniem.
Zanim jednak zaczniecie szukać „małpich jajek” na eBayu, powinniście wiedzieć, że takie zalecenia zostały zdyskredytowane w latach trzydziestych ubiegłego wieku, gdy okazało się, że wyrządzają więcej szkody niż pożytku (zarówno ludziom, jak i małpim krewniakom).
Reklama
Eliksir życia
W latach osiemdziesiątych XIX wieku francuski medyk Charles-Édouard Brown-Séquard (1817–1894) zaczął wstrzykiwać sobie wyciąg z jąder świnek morskich i psów. Nazwał swoją miksturę „eliksirem życia” i uważał, że uzupełni jego „utratę nasienną”.
Wysuwam myśl, że gdyby możliwe było bez żadnego zagrożenia wstrzyknięcie nasienia do krwi starca, zapewne zaobserwowalibyśmy przejawy zwiększonej aktywności zarówno w obszarze umysłowym, jak i różnych sił fizycznych (…).
Dobrze wiadomo, że strata nasienia wywołana jakąkolwiek przyczyną powoduje umysłową i fizyczną słabość proporcjonalną do częstotliwości ubytków. Te i wiele innych faktów doprowadziło mnie do powszechnie uznawanego poglądu, że w płynie nasiennym skrytym w jądrach istnieje substancja lub kilka substancji, które przedostają się do krwi poprzez wchłanianie się i odgrywają zasadniczą rolę we wzmacnianiu układu nerwowego i innych części.
Brown-Séquard przekonany, że proces starzenia się można zatrzymać dzięki zastrzykom nasienia do ciała, zaczął najpierw prowadzić eksperymenty na zwierzętach, próbując przeszczepić psom fragmenty pobrane ze świnek morskich oraz wstrzykując starzejącym się królikom krew lub spermę pobraną z jąder młodszych królików i im podobnych.
Reklama
Francuski lekarz żywił przekonanie, że te wszystkie nasienne podmianki wywierały pozytywny wpływ na badanych, dlatego zaczął wstrzykiwać mieszaninę krwi, nasienia i „soków wyabstrahowanych z jąder” psów i świnek morskich także sobie. (…)
Brown-Séquard zgłaszał, że bezpośrednio po przyjęciu zastrzyków mógł długo pracować, przeżywał zwiększoną koncentrację umysłu i w wieku siedemdziesięciu dwóch lat znów wbiegał po schodach. Opublikował swoje odkrycia w czasopiśmie „The Lancet” i usankcjonował istnienie organoterapii – wiarygodnej dyscypliny medycznej.
„Młodość i wigor” od doktora Woronowa
Może i był wczesnym pionierem, ale człowiekiem stojącym za upowszechnieniem chirurgicznego trendu odmładzania został francuski chirurg o rosyjskim pochodzeniu, Siergiej Woronow (1866–1951).
Woronow był dyrektorem laboratorium w prestiżowej uczelni Collège de France, gdy wsławił się przeszczepieniem jąder małpy mężczyznom, którzy skarżyli się, że nie są już tacy żwawi jak dawniej.
Lekarz zręcznie manipulował prasą, a jego dzieło skupiło na sobie uwagę mediów na całym świecie. Zanim całkowicie skupimy się na małpich „jajach” (1000), zwróćmy uwagę, że Woronow był uznanym ginekologiem i prekursorem nowej techniki chirurgicznej. (…)
Reklama
Pod wpływem pracy Browna-Séquarda zaczął przeprowadzać eksperymenty na zwierzętach, by zobaczyć, czy przeszczepienie gruczołów jądrowych od jednego zwierzęcia do ciała innego będzie miało odmładzające działanie. Utwierdzony w przekonaniu, że tak właśnie się stanie, Woronow zaprezentował swoje odkrycia na Kongresie Francuskiego Towarzystwa Chirurgicznego w 1919 roku. Dziennik „Le Petit Parisien” nazajutrz opublikował jego rewelacje.
Doktor Siergiej Woronow, dyrektor laboratorium fizjologicznego przy Collège de France, przedstawił oszałamiający wykład na wczorajszym kongresie chirurgicznym. Twierdzi, że odmłodził i ożywił starzejące się kozły i barany, przeszczepiając im śródmiąższowe jądra pobrane z okazów właściwego im gatunku.
Cała rasa ludzka odniesie korzyści z zakończonego sukcesem przedsięwzięcia pana Woronowa, jako że ciężko pracuje na otrzymanie podobnie dobrych wyników w operowaniu starzejących się mężczyzn i przeszczepianiu im śródmiąższowych jąder małpy.
Nie ma znaczenia, jakie to będą jądra. Jeśli wprowadzenie ich za pośrednictwem skalpela przez doktora Woronowa może dać naszym zmęczonym organizmom młodość i wigor, wówczas niech żyją komórki śródmiąższowe jąder.
Procedura „równie prosta, co przerażająca”
Woronow powtarzał swój eksperyment setki razy na owcach, psach i bykach, aż w 1920 roku zaczął przeszczepiać jądra małpy ludziom.
Początkowo chciał wykorzystać do tego celu ludzkie jądra pobrane ze zwłok i od przestępców, jednak wkrótce zdał sobie sprawę, że nigdy nie zdoła zapewnić sobie regularnych dostaw, zatem musiały wystarczyć małpie jajka. W końcu został zmuszony wykupić kolonię małp nieopodal Nicei, by nadążać z zaspokajaniem popytu.
Procedura była równie prosta, co przerażająca. Usuwano jądra szympansowi i cienko krojono na podłużne kawałki. Kreślono nacięcie w kroczu pacjenta, aby odsłonić jądra i błony. Odcięte jądra szympansa były zaszczepiane pod błoną worka osłonki pochwowej, następnie nacięcie zaszywano. Teoretycznie małpie gruczoły miały zostać wchłonięte wprost do gonad pacjenta. Małpę poddawano eutanazji.
Reklama
Woronow znał wartość opinii klientów, więc w swojej książce z 1924 roku pod tytułem Quarante-Trois Greffes Du Singe a L’homme (Czterdzieści trzy przeszczepy od małpy do człowieka) skrupulatnie i szczegółowo opisał liczne sukcesy, łącznie z udaną operacją na siedemdziesięcioczteroletnim Angliku, Arthurze Liardecie.
Niezwykła przemiana… i dwa lata życia
Woronow pobrał „pompony” (1889) pawiana, przeszczepił je Arthurowi Liardetowi w 1921 roku i ogłosił, że „jego człowiek został realnie odmłodzony o piętnaście lub dwadzieścia lat. Stan fizyczny oraz genitalna żywotność radykalnie zmieniły się w stosunku do parametrów sprzed przeszczepu jąder, co przeobraziło zniedołężniałego starca, bezsilnego i godnego politowania, w żwawego mężczyznę ze wszelkim potencjałem”.
Pomimo przeżycia transformacji „od chwiejnego wieku starczego do aktywnego mężczyzny w kwiecie wieku” Liardet zmarł zaledwie dwa lata później. Niewzruszony Woronow w książce Rejuvenation by grafting (Odmłodzenie przez przeszczepy) z 1925 roku ogłosił, że jego podstarzali pacjenci wyglądali o piętnaście lat młodziej i o wiele rzadziej skarżyli się na powszechne dolegliwości, takie jak zaparcia, skurcze, zmęczenie i wrzody jelita grubego. Pacjenci cierpiący na depresję po operacji wydawali się „raźniejsi, wykazywali zwiększony wigor, mieli wesołe oczy i więcej energii”. (…)
Pomimo pewności siebie Woronowa społeczność naukowców była coraz mniej przekonana, że wszywanie jajek małpy do krocza staruszków jest słuszne. Badacze próbowali powtórzyć jego nadzwyczajny sukces i nie mogli.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Francuski chirurg weterynarz, Henri Velu, eksperymentował z przeszczepianiem jąder owcom, by spróbować poprawić ich stan zdrowia, ale zaobserwował, że udaje się to tylko u zrzędliwych baranów. Podzielił się wynikami z Francuską Akademią Weterynaryjną w 1929 roku i wówczas nazwał Woronowa „urojeniowym”.
Podobne badania przeprowadzone w Australii i Niemczech także wykazały, że przeszczepianie gonad nie przynosi żadnych pozytywnych skutków. Sprawę dodatkowo pogarszał fakt, że Woronowi nie udzielono licencji na operowanie w Anglii z uwagi na okrucieństwo nad zwierzętami.
Reklama
Naczelny zapaleniec przeprowadzania wiwisekcji z Wielkiej Brytanii zdemaskował go i nazwał „występkiem przeciwko moralności, higienie i przyzwoitości”.
„Doktor od koźlich gonad”
Cóż, przynajmniej Woronow był uznanym chirurgiem, czego nie można powiedzieć o Amerykaninie, Johnie Richardzie Brinkleyu (1885–1942), który zaczął przeszczepiać jądra kozłów ludzkim pacjentom, uzbrojony jedynie w zakupiony dyplom medyczny i optymistyczne nastawienie.
Brinkley zasłynął jako „doktor od koźlich gonad” i zarobił kupę pieniędzy na przekonywaniu mężczyzn, że mogą przywrócić sobie sprawność za pomocą krocza kozła.
Natchniony pracą odmładzających lekarzy, operował setki osób (mężczyzn i kobiet) i jako że tak naprawdę nie posiadał ku temu kwalifikacji, a infekcje były powszechne, zmarło sporo pacjentów. W latach 1930–1941 Brinkleya pozwano ponad tuzin razy za spowodowanie śmierci pacjentów pod jego opieką.
W końcu zdemaskowano go przed sądem, który ogłosił go „szarlatanem i szalbierzem w zwykłym, zrozumiałym znaczeniu tych słów” i tym samym został zasypany lawiną pozwów. Ogłosił bankructwo w 1941 roku i zmarł w biedzie rok później.
Reklama
Potępiony i zapomniany
Choć Woronowowi udało się uniknąć takiego losu, pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku niegdyś wielki chirurg częściej spotykał się z prześmiewkami niż z pochwałami. (…)
Woronow twierdził, że do 1929 roku przeprowadził prawie pięćset transplantacji jąder, jednak stracił wiarygodność w oczach opinii publicznej i kolegów po fachu. Nowe badania nie tylko obalały jego teorie, ale pacjenci wciąż się starzeli, marnieli i umierali.
W końcu nazwisko Woronowa zniknęło z prasy, jego prace powszechnie potępiono i przedstawiono go jako kolejnego szalbierza.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Kate Lister pt. Sprawy łóżkowe. Historia seksu. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2022 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.