Dante Alighieri (ur. ok. 1265, zm. 1321) zapisał się w historii za sprawą swojego niezwykłego wyobrażenia piekła, nieba i czyśćca. Za życia był jednak nie tylko poetą czy pisarzem, ale też politykiem. W walkach, które wstrząsały średniowieczną Florencją stanął po przegranej stronie „Białych”. Gdy w mieście doszło do zamachu stanu, a władzę objęli „Czarni”, Dantego zmuszono do udania się na wygnanie. Poza tym wytyczono mu zaś pokazowy proces z najcięższymi oskarżeniami.
Narzucony przez Czarnych podesta objął urząd w otoczeniu – jak zawsze to bywało – całego zespołu sędziów i policjantów; nie wymyślono wtedy jeszcze podziału na władzę wykonawczą i sądowniczą.
Reklama
Jeden z tych sędziów, messer Paolo da Gubbio, został wyznaczony do prowadzenia procesów dotyczących baratteria, którym to terminem określano ogólnikowo przekupstwo, łapownictwo i malwersację.
Baratteria była zmorą włoskiego życia politycznego (oczywiście w średniowieczu), Dante piętnuje ją zajadle w Piekle, gdzie dla winnych jej zarezerwowany jest dół, w którym muszą pływać we wrzącej smole. Jednak w styczniu 1302 roku jemu właśnie wytoczono proces.
Posłuszny swoim mocodawcom messer Paolo wdrożył szereg postępowań przeciw priorom urzędującym od końca 1299 roku i jedno z nich wymierzył w szczególności w pięciu, wszystkich oskarżonych zaocznie.
Skatowany na ulicy
Pierwszy z nich, Gherardino Diodati , oskarżony o przyjęcie 72 złotych florenów za uwolnienie więzionego za ciężkie przestępstwa magnata, został skazany osobno. Pozostali to: messer Palmieri Altoviti , „Dante Alaghieri”, Lippo di Becca i Orlanduccio Orlandi.
Reklama
Aby zobrazować atmosferę, w jakiej ten proces się toczył, przypomnijmy, że na Orlanduccia Orlandiego (…) w pełnych napięcia dniach poprzedzających zamach stanu napadli wieczorem na ulicy członkowie rodziny Medici i porzucili go tam jako nieżywego. Zbędne dodawać, że za ten napad nie ponieśli kary.
Medici, którzy pojawiają się tu po raz pierwszy w kronikach, nie byli magnatami – ale „potężnymi ludźmi z ludu”, z tych, co solidaryzowali się już z magnatami i postępowali tak jak oni. Nie można było jednak karać ich na podstawie Statutów, poddane zaś politykom sądownictwo zwyczajne okazywało się w podobnych przypadkach bezsilne.
Nieprzejednane oblicze sprawiedliwości
Dzień po zamachu stanu [Czarnych] sprawiedliwość ukazała swoje najbardziej nieprzejednane oblicze. W stosunku do czterech oskarżonych – jeden z nich był umierający – wobec braku denuncjacji sędzia wystąpił z urzędu, zarzucając im malwersacje i wymuszenia, a w szczególności przyjmowanie łapówek za wybór kolejnych priorów i innych funkcjonariuszy komuny lub zatwierdzanie zarządzeń i wypłat przynoszących korzyść przyjaciołom.
Oskarżył ich ponadto o wydatkowanie środków finansowych komuny w większym od dozwolonego zakresie i o oszukańcze spożytkowanie ich na szkodę papieża i [francuskiego królewicza oraz patrona Czarnych] Karola Walezjusza. (…)
Reklama
Stalinowskie procesy w XIV stuleciu?
Procesy z 1302 roku oznaczają zwrot w życiu politycznym Florencji. Począwszy od tej chwili, nie wypędza się już po prostu z miasta pokonanych przeciwników na mocy zarządzeń wykonawczych i bez jakiegokolwiek pretekstu, jak czyniono z reguły dawniej. Wszczyna się przeciw nim przepisowe postępowania sądowe, ale pod płaszczykiem formalnie poprawnego procesu o malwersacje nikt nie stara się ukryć, że winy oskarżonych są wyraźnie politycznej natury.
Czy wspomniany proces był niesprawiedliwy? Bez wątpienia – nowy rząd mścił się na swoich wrogach. Odbywały się jednak przepisowe dochodzenia i w odróżnieniu od procesów stalinowskich, w których wyroki skazujące opierały się na zeznaniach wymuszonych torturami, żadnego oskarżonego do zeznań nie zmuszano, wszak wszyscy byli sądzeni zaocznie. A przede wszystkim czystki przeprowadzano wybiórczo, większość priorów urzędujących w tamtych latach pozostawiono w spokoju.
Nieuchronnie nasuwa się wniosek, że chciano sądzić tylko tych, których można było skazać, pozorując słuszność wyroku. Dante malwersant dla własnej korzyści? Z pewnością nie; ale Dante, który będąc we władzach, godzi się wywrzeć lekką presję w interesie swojego stronnictwa, by zapobiec objęciu określonego urzędu przez nieodpowiednią osobę albo zapewnić dofinansowanie przyjaciołom – tego, szczerze mówiąc, całkiem wykluczyć nie można.
Grzywna i stos
Ponieważ żaden z czterech oskarżonych nie stawił się w sądzie, uznano, że wszyscy przyznają się do winy, i skazano każdego na kolosalną grzywnę w wysokości 5000 lirów oraz nakazano im zwrócić wymuszone sumy, w przypadku gdy ktoś tego zażąda.
Messer Cante de’ Gabrielli ogłosił wyrok 27 stycznia 1302 roku. Skazani mieli zapłacić w przeciągu trzech dni, w przeciwnym razie ulegały konfiskacie wszystkie ich nieruchomości, a domy miały zostać zburzone.
Po zapłacie musieli udać się na dwuletnie zesłanie poza granice Toskanii. Ich nazwiska miały zostać wpisane do statutów miejskich, aby pamiętano, że tamquam falsarii et barattarii [jako fałszerzom i malwersantom] zabrania się im dożywotnio sprawować jakiekolwiek urzędy w komunie.
Reklama
Nowym władzom to jednak nie wystarczało. 10 marca 1302 roku podesta ogłosił ponowny wyrok przeciw piętnastu oskarżonym o malwersacje w procesach z poprzednich miesięcy, prawie bez wyjątku priorów w latach 1299–1301. Żaden z nich się nie stawił, żaden nie zapłacił grzywny.
Podesta, powołując się na statuty miejskie i na Statuty Sprawiedliwości – lecz w rzeczywistości działając samowolnie – oświadczył, że jeśli oskarżeni wpadną w ręce florenckiej komuny, zostaną spaleni na stosie. Wśród owych piętnastu był Dante z czwórką współoskarżonych.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Alessandra Barbero pt. Dante. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Marginesy w 2022 roku. Przekład – Krzysztof Żaboklicki.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.