Prawdopodobnie łatwiej wyliczyć produkty spożywcze, których Rzymianie nie mieli, niż takie, które posiadali. Oto lista: zero pomidorów, zero makaronu, zero czekolady, zero ziemniaków. Możecie zacząć już narzekać na życie pozbawione spaghetti bolognese, krzepiących górek purée ziemniaczanego i dodających energii batonów Mars, ale szczerze mówiąc, wcale nie jest tak źle.
Rzymianie mają do dyspozycji szeroki wybór jedzenia, zwłaszcza zważając na rozmiary imperium, z którego mogą sprowadzać prowiant. Cesarz Witeliusz wykorzystał to, kiedy stworzył danie, które nazwał „Zbroją Minerwy”, przyrządzane ze składników „poszukiwanych na wodach od krainy Partów aż do Cieśniny Gibraltarskiej”.
Reklama
Wśród mięsiwa, które Rzymianie spożywają, jest mięso zająca, dzika, jagnięcia, kozy bezoarowej, wieprza, sarny i cielęcia.
Macie smak na pieczone ptactwo? Możecie skosztować kuropatwy, gołębia, bażanta, gęsi czy kurczaka. Jeśli czujecie chrapkę na egzotykę, spróbujcie strusia lub pawia, choć radzimy zostawić takie rarytasy na wytworną ucztę. Przecież nie ma sensu obnosić się z bogactwem przed niewolnikami z własnego gospodarstwa domowego.
Ponieważ Cesarstwo Rzymskie skupia się wokół Morza Śródziemnego, jest tu w bród ryb i owoców morza.
W książce kucharskiej z I wieku n.e. znajdują się przepisy na potrawy złożone z płaszczek, kalmarów, mątw, ostryg, małży, sardynek i jeżowców. Węgorze zapewniają dwie rzeczy: zarówno posiłek, jak i szybki sposób na pozbycie się bezużytecznych niewolników.
Reklama
Publiusz Wediusz Pollio twierdził, że tylko w takich okolicznościach mógł zobaczyć, jak człowieka rozrywa się na strzępy, co widocznie stanowiło ulubioną rozrywkę Pollia. Przyjemniaczek z niego.
Ketchup starożytnego świata
W dostępnym asortymencie owoców i warzyw kryje się kilka niespodzianek. A wśród nich buraki, pory, soczewica, groch, kasztany, fasola, ciecierzyca, winogrona, granaty, figi, jabłka, gruszki, brzoskwinie, oliwki, kapusta i grzyby, większość z nich można ukisić i przechować do spożycia poza sezonem.
Rzymianie są wielkimi fanami sosów, a zwłaszcza garum. (…) Dla waszego własnego dobra lepiej, żebyście nie wiedzieli, jak powstaje garum. Ale jeżeli jesteście bardzo, bardzo pewni, że chcecie się tego dowiedzieć:
„Do garnka wrzuca się rybie wnętrzności i zasypuje solą (…). Wszystkie soli się jednakowo i wystawia na słońce, często nimi potrząsając”. Potem muszą „przeleżeć w soli przez lato”.
Reklama
Tak, garum, ketchup starożytnego świata, to skutecznie gnijące sfermentowane rybie bebechy. Zapnijcie pasy!
„Kto może żyć bez kawałka kiełbasy?”
Co jedzą biedni? Słuszne pytanie. Wymieniliśmy potrawy, które was otaczają, ale niekoniecznie są dostępne dla każdego Rzymianina i każdej Rzymianki. Zwłaszcza jeśli ludzie gotowi są zapłacić więcej za rybę, niż zapłaciliby za samego rybaka, jego łódź i ulubioną sieć rybacką.
Biedota otrzymuje zasiłek w postaci zboża, który może zanieść do miejscowej piekarni, a tam wypieką dla nich chleb, ponieważ większość lokali mieszkalnych w Rzymie nie posiada kuchni.
To dobry sposób, żeby poznać sąsiadów, bo to z nimi będziecie przebywali, czekając na wypieczenie chleba. Poza chlebem urozmaiceniem diety jest odrobina kiełbasy lub sera, albo zapewne warzywa.
Reklama
Ponieważ niewiele osób ma kuchnię, dobrze się składa, że Rzym obfituje w jadłodajnie, w których można coś zjeść lub zamówić dania na wynos.
Miejsca te nie są przeznaczone wyłącznie dla biednych. Cesarz Klaudiusz głośno mówił o swoim umiłowaniu tawern w tych słowach: „Pytam was, kto może żyć bez kawałka kiełbasy?”. No kto, Wasza Cesarska Mość?
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki J.L. Trafford pt. Jak przeżyć w starożytnym Rzymie (Wydawnictwo Poznańskie 2022).