Cała rodzina mieszkająca w jednej, ciasnej izbie. Najprymitywniejsze sprzęty oraz zwierzęta gospodarskie żyjące pod jednym dachem z chłopami. Oto w jakich warunkach mieszkała ludność galicyjskiej wsi zaledwie 160 lat temu.
Jan Słomka znał realia życia XIX-wiecznego galicyjskiego chłopa od podszewki. Urodzony w 1842 roku wieloletni wójt Dzikowa na własnej skórze doświadczył zmian, jakie zachodziły w życiu mieszkańców wsi zaboru austriackiego.
Reklama
Jedna izba, sień i komora
Już jako człowiek sędziwy opublikował w 1912 roku wspomnienia zatytułowane Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych. Na ich kartach przybliżał czytelnikom to, czego był świadkiem w swym długim życiu.
Opisując warunki egzystencji rolników w latach 60. XIX wieku nie omieszkał również poruszyć tematu wyglądu włościańskich chałup oraz ich wyposażenia. Słomka podkreślał, że w tym czasie przeciętna chata „składała się z jednej tylko izby mieszkalnej” oraz z „dużej sieni i komory”.
Wszystkie zabudowania włościańskie wznoszone były z drzewa okrągłego, tak, jak rosło w lesie, mało co ociosanego. Węgły wystawały prawie na pół metra tak, że gdy później drzewo zdrożało, to węgły te obrzynano na opał, a niektórzy robili to celem nadania domowi zgrabniejszego wyglądu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W Dzikowie większość chat posiadała już wtedy kominy, ale były one „ulepione z gliny zarobionej ze słomą. Były też i ówdzie kominy urządzone z wypróchniałego pnia drzewnego, obrzuconego gliną”. Cegieł, jak notował Słomka, do budowy kominów zaczęto używać dopiero w latach 70. XIX wieku.
Kurne chaty
Jednocześnie należy pamiętać, że położony bezpośrednio nad Wisłą Dzików był całkiem zamożną wsią. W sąsiednich miejscowościach, szczególnie tych oddalonych od rzeki i „osiadłych w lasach na gruntach piaszczystych”, sytuacja prezentowała się znacznie gorzej. Tam występowały:
Reklama
(…) jeszcze prawie wyłącznie chałupy dymne, w których paliło się na tak zwanej »babce«, tj. na słupie ulepionym z gliny, a dym rozchodził się po całej izbie i drzwiami wydobywał się do sieni, a stąd na strych.
W czasie palenia izba musiała być otwarta, a ludzie siedzieli nisko przy ziemi lub chodzili chyłkiem, bo inaczej dławił ich dym. Ściany były okopcone (nigdy nie bielone), ludzie czarni i przesiąknięci dymem.
Palenie „na kominie”
W opisywanym przez Słomkę czasie nawet jednak chłopi z Dzikowa nie posiadali jeszcze w izbach pieców z metalowymi blachami umieszczonymi nad paleniskiem, które pozwalałyby na położenie na nich garnków podczas przygotowywania pożywienia. Jak podkreślał wiejski pamiętnikarz:
(…) znane było tylko palenie „na kominie”, przy czym garnki ze strawą do gotowania przystawiane były do ognia albo stawiane wśród ognia, jeżeli się chciało gotowanie przyśpieszyć, a tu i ówdzie były w tym celu używane dynarki, czyli żelazne podstawki pod garnki.
Reklama
Prócz tego w każdej izbie znajdował się piec chlebowy tak duży, że można w nim było upiec chleb z pół korca mąki naraz, i piec do ogrzewania, do którego paliwo nakładało się z sieni przez długą szyję czyli tak zwaną „grubę”.
Piece te budowane były z cegły surowej, niepalonej i zajmowały dużo miejsca w izbie, a sklepienie pieca chlebowego — „nalepa” i pieca do ogrzewania — „wierzchnica” było razem tak obszerne, że mogło spać na nim czworo ludzi.
Przez cały rok sypiały tam dzieci. Aby się „wyleżeć i wygrzać” wdrapywali się tam również pozostali domownicy, gdy ktoś poczuł się „niezdrowym i zbierały go dreszcze”. Przestrzeń między piecem a ścianą chaty nosiła nazwę zapiecka i tam również zazwyczaj spali najmłodsi członkowie chłopskich rodzin. Izby nie posiadały drewnianych podłóg. Domownicy chodzili po klepisku, czyli ubitej ziemi lub glinie.
Wyposażenie chłopskiej chałupy
Jeżeli mowa o wyposażenie włościańskich domostw to prezentowało się ono bardzo skromnie. Składały się na nie: „stół, który zresztą nie w każdym był domu, parę ławek, skrzynie, służące zamiast szaf, i łóżka albo wyrka”.
Reklama
Do tego dochodziły jeszcze żarna, na których mielono ziarno na mąkę oraz stępa „do tłuczenia kaszy jaglanej, pęcaku, siemienia na olej”. W izbie stał również „pniak do rąbania drzewa”.
Wszystkie chłopskie sprzęty wykonywano z nieheblowanego drewna, które „ociosano tylko siekierą”. Bielone zwykle raz do roku ściany były za to ozdobione licznymi obrazami o tematyce religijnej, które chłopi „bardzo kochali”. W każdej chacie znajdowały się także polednia, czyli drewniane belki umocowane pod powałą. Spełniały one funkcję półek, na których wieszano odzież, trzymano chleb czy suszono drewno na opał.
Łuczywo do oświetlania
Do oświetlania wnętrza chat, które posiadały zaledwie jedno lub dwa niewielkie okienka, wykorzystywano łuczywo. Były to szczapy z żywicznego drewna iglastego, które „paliły się na kominku zwanym »świecznikiem«, umyślnie na to urządzonym”. Bogatsi używali również „prostych kaganków do świecenia oliwą”.
Pisząc o chatach ówczesnych rolników należy również pamiętać o tym, że często trzymano w nich drób, a nawet bydło. Sam Słomka pisał, że „gdy się krowa w zimie ocieliła, to ją [chłopi] sprowadzali do izby, żeby miała ciepło”.
Przemilczana prawda o życiu polskich chłopów pańszczyźnianych
Bibliografia
- Oskar Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce, t. 5, Krakowskie, Kraków 1871.
- Jan Słomka, Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do czasów dzisiejszych, Nakładem Towarzystwa Szkoły Ludowej w Krakowie 1929.