Utrzymanie prywatnego wojska było jednym z symboli niezwykłego bogactwa najzamożniejszych magnatów w Rzeczpospolitej. Można się spotkać z opinią, że już w pierwszej połowie XVII wieku kresowe „królewięta” posiadały bardzo liczne prywatne armie. Ale czy faktycznie tak było? Oto ilu żołnierzy w tym czasie mieli na swych usługach przedstawiciele elity oraz jak wielkie ponosili z tego tytułu wydatki.
Najpotężniejsi magnaci kresowi XVII stulecia dysponowali wręcz bajecznym bogactwem. Wielcy posiadacze ziemscy dzierżyli prywatne miasta i setki wsi. Należały też do nich dziesiątki, a czasami setki tysięcy chłopów pańszczyźnianych.
Reklama
Wcale nie były tak liczne
Roczne dochody „królewiąt” już w pierwszej połowie XVII wieku potrafiły osiągać równowartość dziesiątek milionów współczesnych złotych. Jako jeden z symboli ich zamożności wymienia się często utrzymywanie licznych prywatnych wojsk.
Jacek Komuda w książce pt. Sztuka wojenna Kozaków zaporoskich podkreśla jednak, że przynajmniej w odniesieniu do tego okresu imponująca skala zjawiska jest mitem:
Wbrew powszechnie panującej opinii wojska nadworne nie były zbyt liczne. Stałe utrzymanie oddziałów, które pozostawały do dyspozycji danego magnata przez cały czas, było bardzo kosztowne.
Dość wspomnieć, iż w XVII w. utrzymanie oddziału składającego się z 50 pieszych i 50 dragonów kosztowało rocznie Władysława Dominika „Pierzynę” Zasławskiego, jednego z najbogatszych magnatów w Rzeczypospolitej, ok. 18 000 złotych polskich.
Biorąc pod uwagę, że jego roczne dochody wynosiły od 180 do 220 tysięcy złotych, czyli równowartość około 25 do 30 milionów współczesnych złotych, to wydatki na utrzymanie 100 prywatnych żołnierzy pochłaniały nawet 10% tego, co trafiało do szkatuły magnata.
Reklama
14,5 miliona rocznie
To jednak nic w porównaniu z sumami, które miał przeznaczać na taki sam cel Stanisław Lubomirski. Zgodnie z tym, co podaje Jacek Komuda, wojewoda ruski „utrzymywał na swoim dworze 200 dragonów i 400 piechoty węgierskiej, a więc w sumie 600 żołnierzy. Dodatkowo miał także oddział srebrnych kozaków, służących jednak raczej dla parady niż do boju”.
Lubomirski na własne wojsko wydawał rocznie około 108 000 złotych (około 14,5 miliona dzisiejszych PLN), co stanowiło ponad 1/3 pieniędzy jakie uzyskiwał z niemal 300 wsi i około 160 folwarków. Historycy sądzą jednak, że dotyczyło to tylko lat wojny, w okresie pokoju miał bowiem posiadać znacznie mniejszą liczbę żołnierzy.
Ilu żołnierzy miał Wiśniowieckie?
Jeżeli chodzi o kresowych magnatów, to przyjęło się uważać, że w pierwszej połowie XVII wieku najpotężniejszą prywatną armią dysponował Jeremi Wiśniowiecki. Jego biograf Władysław Tomkiewicz podaje, że mogło to być nawet około 1200 ludzi. Autor książki Sztuka wojenna Kozaków zaporoskich pisze jednak, że szacunek należałoby uznać za znacząco zawyżony:
Jak obliczają Władysław Czapliński i Józef Długosz utrzymanie 100 żołnierzy jazdy kosztowało rocznie ok. 25 000 złotych. Kwartalny żołd towarzysza husarskiego w latach 1630–1647 wynosił 41 złotych na każdego konia w poczcie, co dawało same roczne koszty w granicach 16 400 zł, do czego dochodziły jednak wydatki na kopie, nagrody, zapomogi dla towarzystwa i tzw. kontentacje dopłacane do zwykłego żołdu, wynoszące przynajmniej 8000–9000 złotych dodatkowo rocznie.
Reklama
Jeremi Wiśniowiecki zatem musiałby wydawać co roku ok. 300 000 złotych polskich na samo wojsko, do czego dochodziłyby jeszcze wydatki na wozy, proch i kule! Wydaje się to niemożliwe, gdyż gdyby nawet kniaź uzyskiwał roczny dochód w wysokości 600 000 złotych [ponad 80 milionów PLN] (…), to wydawałby co roku ponad połowę swoich dochodów na utrzymanie żołnierzy.
Niewielkie siły
Ogółem Jacek Komuda szacuje, że z uwagi na bardzo wysokie koszty, przeciętny magnat mógł sobie pozwolić w pierwszej połowie XVII wieku na posiadanie „najwyżej 50–150 żołnierzy nadwornych”. Umożliwiało to obronę „przed kupami swawolnymi i Tatarami czy przeprowadzenie zajazdu, ale nie miało praktycznie żadnego znaczenia jako siła zbrojna”.
W razie konieczności ratowano się więc zaciągiem na z góry określony czas. W przypadku ziem ukrainnych sięgano chętnie po Kozaków, których usługi były znacznie tańsze niż służba doświadczonych żołnierzy krajowego autoramentu. Ponadto, jak podkreśla autor książki Sztuka wojenna Kozaków zaporoskich:
Magnaci często powoływali także do służby wojskowej dzierżawców lub nawet (…) chłopów. Takie oddziały nie miały jednak zbyt dużej wartości bojowej.
Pod względem organizacyjnym wojska prywatne magnatów odzwierciedlały mniej więcej strukturę kwarcianych i suplementowych wojsk Rzeczypospolitej – a więc dzieliły się na chorągwie lub czasem na poczty. Rzadko jednak tworzyły one duże oddziały. Zazwyczaj były to jednostki liczące od 50 do 150 ludzi.
Bibliografia
- Jacek Komuda, Sztuka wojenna Kozaków zaporoskich 1591-1638, Wydawnictwo Zona Zero 2023.
- Leszek Podhorodecki, Dzieje Ukrainy, Bellona 2022.