Niezwykłość polskich herbów szlacheckich. Dlaczego różniły się od tych używanych w niemal całej Europie?

Strona główna » Nowożytność » Niezwykłość polskich herbów szlacheckich. Dlaczego różniły się od tych używanych w niemal całej Europie?

Przez większość średniowiecza przedstawiciele elit nie mieli jeszcze tych wszystkich cech, które dzisiaj nieodłącznie kojarzą się z rycerstwem czy szlachectwem. Typowy polski „miles”, a więc właśnie rycerz, z roku 1100, 1200 albo nawet 1250 nie używał herbu, nie miał szlacheckiego nazwiska, niekoniecznie szczycił się nazwą rodu, a już tym bardziej nie był „pasowany” na rycerza, bo ten zwyczaj nad Wisłą nigdy nie zdobył szczególnej popularności.

Wydaje się, że najstarszym sposobem, na jaki polscy wojownicy rozpoznawali się wzajemnie i zbierali w grupy, były ustne zawołania: proste hasła wykrzykiwane w potrzebie lub na polu bitwy, by w jednym miejscu zgromadzić zbrojnych czy to z danego regionu, czy podległych konkretnemu panu.


Reklama


Jak radzono sobie przed wynalezieniem herbów szlacheckich?

Większość znanych zawołań nawiązywała do imion lub przezwisk, jak choćby „Gierałtowie” od imienia Gerard czy „Pirzchała” od pirzchania, czyli wpadania w gniew. Inne hasła dotyczyły miejsc („Nałęcze”, jak jezioro, „Opole”, od grodu) albo przedmiotów („Laska”, „Kiczka”). O dziwo najrzadziej zdarzały się dewizy czy wezwania, jak „Na pole” lub „Biją w łeb”.

Zawołania nie zawsze były stałe. Są znane przypadki, gdy jedna grupa wojów wzywała się na kilka różnych sposobów. Z czasem jednak wybrane hasła zapadały w pamięć, stawały się elementem tradycji. Wiele z nich dało początek nazwom rodów.

Uzbrojenie polskich rycerzy z XIII wieku na rysunku Jana Matejki.
Uzbrojenie polskich rycerzy z XIII wieku na rysunku Jana Matejki.

Geneza polskich rodów szlacheckich

Ród wśród polskiego rycerstwa nie był tym samym, co rodzina. Oznaczał wspólnotę zawołania, potem zaś nazwy i znaku, ale tylko w rzadkich przypadkach – wspólnotę krwi.

Członkowie danego rodu mogli pochodzić z tego samego sąsiedztwa albo mieć za sobą zwyczaj walki w jednej drużynie wojskowej czy też pod wspólną chorągwią. Nie byli natomiast co do zasady swoimi wujami i kuzynami.


Reklama


Przykładowo do rodu Jastrzębców należało aż trzysta sześćdziesiąt różnych rodzin. Z kolei za Toporczyków podawali się protoplaści późniejszych spokrewnionych rodzin Tęczyńskich, Ossolińskich czy Tarłów, ale też Pałukowie, których z pozostałymi rodowcami nic nie łączyło.

Dopiero z upływem wieków, gdy prapoczątki rodów uległy zatarciu, szlachcice poczęli się doszukiwać krewniactwa u każdego, kto szczycił się tą samą nazwą i wspólnym zawołaniem.

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj.

Dlaczego rycerze i szlachcice potrzebowali herbów?

Takie rozumienie rodów przełożyło się także na specyfikę polskich herbów. Herb był jak gdyby kolejnym krokiem w ewolucji sposobów rozpoznawania sojuszników na polu bitewnym.

Gdy rosła liczebność oddziałów i komplikowała się ich organizacja, a coraz cięższe uzbrojenie kamuflowało sylwetki rycerzy i skrywało ich twarze, ustne sygnały przestawały wystarczać. W zgiełku mogło się zdarzyć, że brat uderzył na brata, a zdezorientowany sąsiad natarł na sąsiada.


Reklama


Aby uniknąć tragicznych nieporozumień, w XII wieku zbrojni w Europie Zachodniej zaczęli umieszczać na tarczach używanych w walce osobiste znaki. Z czasem symbole te stały się dziedziczne, zaczęto je hołubić i traktować jako jeden z kluczowych wyznaczników uprzywilejowania.

Herby na Zachodzie i nad Wisłą

W kulturze zachodniej herb był znakiem konkretnej rodziny rycerskiej czy też szlacheckiej. Każdy dom szlachecki miał własny znak, przynależny tylko garstce bezpośrednich krewniaków.

W efekcie na przykład w Niemczech było łącznie około dwustu tysięcy herbów. Jak obrazowo opowiada znawca tematu Andrzej Bebłowski, sztandarowy niemiecki herbarz Siebmachera zajmuje całą szafę pokaźnych rozmiarów. Aby zorientować się w jego treści, „trzeba szukać w skorowidzach, które są też dziełem wielotomowym. Doszło nawet do tego, że zrobiono skorowidz (już jednotomowy) do wielotomowego skorowidza”.

Dla porównania w Polsce w wieku XV wszystkich herbów było zaledwie… dwieście siedemdziesiąt cztery. Bagatela, siedemset razy mniej.

Wybrane herby polskiego rycerstwa. Pocztówka z początku XX wieku.
Wybrane herby polskiego rycerstwa. Pocztówka z początku XX wieku.

Niezwykła specyfika polskich herbów szlacheckich

Herby dotarły do Polski z opóźnieniem. Zaczęto ich używać w XIII wieku, chyba najwcześniej na Śląsku. W całym kraju stały się jednak powszechne dopiero w stuleciu XIV.

Miały swoją wizualną specyfikę. Początkowo przeważały na nich wyobrażenia typowych, codziennych przedmiotów lub dalece uproszczonych symboli. Widywało się więc włócznie, strzały, podkowy i krzyże, ale nie gryfy, lwy czy smoki, tak popularne na przykład we Francji.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Poza tym rzecz unikalna i rodząca do dzisiaj niemały zamęt: herby otrzymały nad Wisłą nazwy własne, zwykle przejęte od zawołań i niemające nic wspólnego z ich wyglądem.

Na przykład herb Jelita przedstawia trzy skrzyżowane włócznie, a herb Dąbrowa – nawiązujący mianem do lasu dębowego – podkowę zwieńczoną trzema krzyżami. Nawet herb Lis ma na tarczy nie wizerunek leśnego zwierzęcia, ale dwukrotnie skrzyżowaną strzałę.


Reklama


Niekiedy nazwy rodów i herbów były takie same, w innych przypadkach zupełnie rozbieżne. Poza tym nowe herby, z XV czy XVI wieku, powstawały na dość różne sposoby, co z czasem tylko pogłębiało chaos.

Co do zasady jednak nad Wisłą herb przynależał do bardzo szeroko rozumianego rodu. Danym znakiem posługiwali się nie tylko ojciec, syn i wnukowie z jednego majątku, lecz także wszyscy członkowie danej wspólnoty heraldycznej, łącznie nawet tysiące szlachciców.

***

Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj. Dowiedz się więcej na Empik.com.

WIDEO: Największy mit na temat polskiej szlachty

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.