31 lipca 1944 roku około godziny 18 Komendant Główny Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski „Bór” wydał rozkaz o rozpoczęciu 1 sierpnia o 17.00 powstania w Warszawie. Jeszcze w pierwszej połowie lipca kierownictwo Armii Krajowej nie zakładało działań zbrojnych w stolicy, mając na uwadze zniszczenia i cierpienia ludności cywilnej. Dlaczego dowództwo polskiego podziemia w ostatniej chwili zmieniło zdanie?
W ramach akcji „Burza” polskie oddziały miały koncentrować się poza stolicą i wkroczyć do niej po wycofaniu się Niemców lub w natarciu wraz z Armią Czerwoną. W ten sposób postąpiono podczas wyzwalania Wilna i Lwowa. Jak pokazały te dwie akcje, oddziały AK nie były zdolne do samodzielnego zajmowania większych miast, jednak tam współpraca z Armią Czerwoną układała się dobrze i wspólnymi siłami zdobyto najważniejsze kresowe ośrodki.
Reklama
Bez widoków na powodzenia
Tragedia rozpoczynała się po zakończeniu działań zbrojnych. Oficerowie AK byli aresztowani przez NKWD, oddziały rozbrajane lub włączane do armii Berlinga. Jeszcze w lipcu Komenda Główna AK kierowała transporty broni do wschodniej Polski, uszczuplając warszawskie zapasy. 14 lipca głównodowodzący gen. Komorowski „Bór” pisał:
Przy obecnym stanie sił niemieckich w Polsce i ich przygotowaniach przeciwpowstańczych, polegających na rozbudowie każdego budynku zajętego przez oddziały, a nawet urzędy, w obronne fortece z bunkrami i drutem kolczastym, powstanie nie ma widoków powodzenia.
Tydzień później generał zmienił jednak zdanie i 22 lipca zakomunikował swojemu sztabowi decyzję o podjęciu walki z Niemcami w Warszawie. Głównym pomysłodawcą takiego rozwiązania był gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”. Argumentował, że prowadzenie walki poza stolicą jest nierealne.
Rola generała Okulickiego
Wyprowadzenie z niej po kryjomu wielu uzbrojonych żołnierzy AK zajęłoby za dużo czasu wobec szybko rozwijających się wydarzeń na froncie. Ponadto Okulickiemu bardzo zależało na zajęciu Warszawy przez AK, zanim zjawią się w niej Rosjanie.
Według relacji Komorowskiego „Bora” mówił on, że „Przez zdobycie Warszawy przez Polaków, nim zajmą ją Rosjanie, będzie musiała się Rosja zdecydować: albo uznać nas, albo siłą złamać na oczach świata”.
Innymi słowy, chciał osiągnąć to, co nie udało się podczas poprzednich wystąpień w ramach akcji „Burza”: sprawić, by ZSRR zaczął traktować AK i rząd w Londynie poważnie. Samodzielne pokonanie garnizonu niemieckiego w Warszawie władze AK uznały za zadanie wykonalne, a kolejne wydarzenia zdawały się potwierdzać tę tezę.
Reklama
20 lipca dokonano zamachu na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu, co pozwalało przypuszczać, że władze Trzeciej Rzeszy tracą kontrolę nad sytuacją wewnętrzną. Front na terytorium Polski posuwał się stosunkowo szybko i po 20 lipca Warszawę zapełniały tłumy zdemoralizowanych niemieckich żołnierzy uchodzących przed Armią Czerwoną. Dawało to nadzieję, że Niemcy nie będą twardo się bronić w Warszawie, a być może ich morale zupełnie się załamie, tak jak działo się to w 1918 roku.
Powstanie miało zaskoczyć Sowietów
Decyzji o podjęciu walki zbrojnej w Warszawie, wbrew uprzednim planom, właściwie nie konsultowano z rządem w Londynie ani z Naczelnym Wodzem gen. Kazimierzem Sosnkowskim. Było to błędem, gdyż rezydujący w Londynie Polacy mieli lepsze pojęcie o aktualnym układzie sił i stosunku mocarstw do kwestii polskiej. O planach powstańczych powiadomiono Londyn dopiero 25 lipca, nie pozostawiając wiele czasu na reakcję.
Ponadto Naczelny Wódz od 11 lipca przebywał we Włoszech, wizytując polski II Korpus, i decyzję co do akcji zbrojnych w Polsce pozostawiał w gestii władz krajowych. Tak samo postąpił premier Stanisław Mikołajczyk.
Komenda Główna AK w Warszawie nie miała również żadnego kontaktu z wojskami radzieckimi ani wiedzy o ich dokładnych planach. Powstanie w zamyśle miało zaskoczyć Rosjan i było w gruncie rzeczy skierowane przeciwko nim, nie uważano więc za stosowne informować Stalina o powstańczych zamiarach. Niemal wszyscy w sztabie AK byli przekonani, że Armia Czerwona wkrótce zajmie Warszawę.
Reklama
Po podjęciu decyzji o powstaniu w stolicy do ustalenia pozostawał tylko termin jego wybuchu. Władze cywilne – Rada Jedności Narodowej – prosiła gen. Komorowskiego „Bora” o dwanaście godzin na zorganizowanie administracji państwowej w wyzwolonej Warszawie, do czego generał się przychylił.
Koncentracja niemieckiej 9. Armii
W ostatnich dniach lipca w Komendzie AK zapanowała nerwowa atmosfera. Było to spowodowane tym, że Niemcy, także cywile, po początkowej ucieczce wracali do miasta. A głównie wracali niemieccy żołnierze.
W Warszawie i okolicach koncentrowała się niemiecka 9. Armia. Chaos i demoralizację na ulicach zastąpiły równe szeregi żołnierzy i czołgi. W dzienniku 9. Armii zanotowano:
Polski nacjonalistyczny ruch podziemny ogłosił dla swoich oddziałów stan pogotowia, trzeba więc liczyć się ze wzmożoną akcją sabotażową i innymi wrogimi wystąpieniami. Wskutek tego zarządzono większy nadzór nad wszystkimi obiektami.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ruchy naszych wojsk ze wschodu zaniepokoiły ludność. By ją przekonać o mocnym zamiarze utrzymania miasta, dowódca 9. Armii zarządził, aby wszystkie nowe oddziały przybywające z zachodu i wyładowywane w Warszawie przemaszerowały w jak najlepszym porządku przez miasto.
To spowodowało, że gen. Komorowski „Bór” odkładał wybuch powstania na moment rozpoczęcia się radzieckiego natarcia na Warszawę, mimo nacisku niektórych podkomendnych na energiczniejsze działanie. Istotne jest to, że radziecka 2. Armia Pancerna prowadziła już natarcie na stolicę szosą lubelską. 30 lipca zdobyła Radzymin i Wołomin oraz Starą Miłosną.
Reklama
Następnego dnia jednak zostało przeprowadzone przeciwnatarcie niemieckie, w którego wyniku radziecki 3. Korpus Pancerny o mało nie został odcięty na zdobytych pozycjach w Radzyminie i Wołominie. 1 sierpnia o 4.10 dowódca radzieckiej armii wydał rozkaz przejścia do obrony.
Zdania były podzielone
Na spotkaniu w sztabie gen. Komorowskiego „Bora” o 10.00 31 lipca zdania oficerów były podzielone. Trzy osoby, z gen. Okulickim na czele, głosowały za jak najszybszym podjęciem walki, tak by władze cywilne miały owe dwanaście godzin na zorganizowanie się przed nadejściem Sowietów.
Cztery osoby były przeciwne, w tym bezpośredni dowódca sił AK w Warszawie. Antoni Chruściel „Monter” przypominał o poważnych brakach w uzbrojeniu żołnierzy AK i uważał, że uderzenie na jeszcze niezdezorganizowanych Niemców nie ma szans powodzenia. Wobec tego znów odłożono termin rozpoczęcia walki. Następne spotkanie wyznaczono na godzinę 18.00.
W ciągu dnia pojawiły się wieści, że niemiecki garnizon w Legionowie w panice opuścił koszary, które następnie zajęli akowcy, zdobywając też broń. Komunikat niemiecki informował o rozpoczęciu radzieckiego natarcia na Warszawę.
Reklama
Decyzja o wybuchu powstania
Wreszcie z Londynu nadeszła wiadomość o wyjeździe premiera Mikołajczyka do Moskwy na rozmowy ze Stalinem. O 17.00 w sztabie pojawił się Antoni Chruściel, donosząc, że radzieckie oddziały pancerne wdarły się na teren praskiego przedmieścia i zdezorganizowały niemiecką obronę. Wyraził opinię, że walkę należy podjąć natychmiast, by nie okazało się, że jest już za późno.
Gen. Komorowski po konsultacji z szefem sztabu gen. Pełczyńskim, szefem operacji gen. Okulickim, komendantem okręgu płk. Chruścielem i delegatem rządu na kraj Janem Jankowskim podjął decyzję o rozpoczęciu powstania w Warszawie o godzinie 17.00 następnego dnia – 1 sierpnia 1944 roku.
Jak widać z powyższego opisu sytuacji, dowództwo AK popełniło straszliwy w skutkach błąd w ocenie sytuacji wojskowej pod Warszawą. Wszyscy byli zgodni co do tego, że podstawowym warunkiem powodzenia powstania w stolicy będzie załamanie się sił niemieckich i rychłe wkroczenie Armii Czerwonej do miasta.
Gen. Komorowski opierał się naciskom wcześniejszego rozpoczynania akcji zbrojnej, postulowanego zarówno przez jego podkomendnych, jak i propagandę komunistyczną. Trzeźwo oceniał szanse rozpaczliwie niedozbrojonej AK (na 20 000 żołnierzy zaledwie 15–25 proc. dysponowało użyteczną bronią) w walce z Wehrmachtem. W sztabie szacowano, że AK będzie w stanie kontrolować miasto przez parę dni, najwyżej tydzień. A jednak powstanie wybuchło. W fatalnym momencie. Rosjanie nie kwapili się z pomocą.
Reklama
Niemcy, choćby ze względów strategicznych, nie mogli Warszawy po prostu opuścić, gdy front przebiegał na południowy wschód od Pragi. W otwartej walce AK nie miała szans, co zresztą pokazał już pierwszy tydzień powstania.
Udało się opanować znaczne obszary miasta, lecz większość najważniejszych obiektów (koszary, mosty, dzielnica rządowa, AL. Jerozolimskie, linie kolejowe) pozostała pod kontrolą niemiecką. Mimo ogromnego heroizmu polskich żołnierzy, w większości niespełna dwudziestoletniej młodzieży, wyznaczone cele polityczne powstania nie zostały osiągnięte.
Źródło
Pierwotna wersja artykułu ukazała się na stronie Muzeum Historii Polski na licencji CC BY 3.0 PL. Lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji.
***
Poruszająca opowieść o tragedii jaka spotkała ludność powstańczej Warszawy w nowej powieści Niny Majewskiej-Brown pt. Z powstania do Auschwitz. (Bellona 2023).