Stając 20 listopada 1947 roku na ślubnym kobiercu przyszła królowa Elżbieta II miała 21 lat. Brytyjska następczyni tronu była zakochana po uszy w księciu Filipie i musiała włożyć wiele wysiłku, aby przekonać rodziców do tego małżeństwa. Gdy jednak goście już czekali w opactwie westminsterskim za kulisami rozgrywał się dramat, o czym pisze Andrew Morton w książce pt. Królowa.
Kiedy księżniczka Elżbieta wyjrzała z okna swojej sypialni na pierwszym piętrze, zaskoczyła ją scena, którą ujrzała. W świetle listopadowego poranka dostrzegła setki ludzi wzdłuż Mall, niektórzy leżeli na materacach i kocach, wówczas przemoczonych przez deszcz padający w nocy.
Reklama
Ubogi narzeczony
W pałacu Kensington, gdzie spędził ostatnią noc w charakterze kawalera, Filip Mountbatten wydawał się idealnie spokojny jak na człowieka, który właśnie pod naciskiem narzeczonej rzucił palenie. Postanowił włożyć nieco sfatygowany mundur marynarski, co wzbudziło zachwyt królowej i jej przyjaciółek.
Chociaż w tym wielkim dniu nosił parę pocerowanych skarpetek, miał teraz dość pieniędzy, by kupić sobie nową parę, ponieważ jego marynarski żołd – jedenaście funtów tygodniowo – zasiliła coroczna nagroda w wysokości dziesięciu tysięcy funtów z listy cywilnej.
Elżbiecie rząd przyznał pięćdziesiąt tysięcy rocznie z dodatkową dotacją pięćdziesięciu tysięcy na odnowienie Clarence House, zbombardowanego podczas wojny i wyznaczonego na londyńską rezydencję nowożeńców.
Nie był to jedyny dar, który otrzymał oficer marynarki. Dzień przed królewskimi zaślubinami król uhonorował go orderem Podwiązki. Na dodatek w dniu ceremonii władca nadał mu tytuły księcia Edynburga, earla Merioneth i barona Greenwich.
Reklama
Po raz kolejny na ratunek pospieszył Dermot Morrah. Kiedy król dręczył się tytułem przyszłego zięcia, Morrah zestawił listę odpowiednich tytułów i ułożył je w kolejności historycznego znaczenia oraz stosowności. Kilka znalazło uznanie monarchy.
Zaginiony bukiet i uszkodzony diadem
W kontraście do skromnych przygotowań pana młodego jego narzeczoną i jej osiem druhen rozpieszczał projektant Norman Hartnell ze swoją ekipą. Dwie godziny zabrało im przyodzianie księżniczki w suknię ślubną z jedwabnej satyny w kolorze kości słoniowej, kreację, którą trzysta pięćdziesiąt szwaczek przygotowywało przez siedem tygodni.
Suknia, inspirowana odrodzeniem i odnową, stała się nawet tematem dyskusji w rządzie, podczas której premier laburzystowski Clement Attlee wyraził niepokój, że jedwab może pochodzić z kraju jeszcze niedawno toczącego wojnę z Wielką Brytanią. Hartnell cierpko odparł, że jedwabniki pochodziły z nacjonalistycznych, sprzymierzonych Chin.
Pałac, gdy księżniczka ostrożnie wciskała się w suknię ślubną, był na skraju paniki. Po pierwsze, zaginął bukiet panny młodej, odnaleziony wreszcie w chłodnym kredensie po tym, jak lokaj przypomniał sobie, że zostawił go tam dla bezpieczeństwa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Po drugie, gdy dopasowywano welon, pękła oprawa diademu w formie promieni słonecznych, pożyczonego przez królową.Na szczęście pod ręką był królewski jubiler. Pod eskortą policji dowieziono go do warsztatu, by dokonał naprawy.
Gdzie są perły?
Wreszcie przepadł podwójny sznur pereł, podarowany Elżbiecie przez króla i królową. Na szczęście dworzanina olśniło, że naszyjnik znajduje się na wystawie w pałacu świętego Jakuba wraz z innymi 2583 prezentami.
Reklama
Tak więc Jock Colville, osobisty sekretarz księżniczki, przejął limuzynę używaną przez norweskiego króla Haakona i popędził do pałacu świętego Jakuba, gdzie po trudnych negocjacjach z policjantami strzegącymi podarunków zdołał odzyskać cenny klejnot.
Gdy za kulisami rozgrywał się dramat, opactwo westminsterskie oglądało największe zgromadzenie koronowanych głów od wybuchu wojny w 1939 roku. Następczyni tronu Holandii, Juliana, obserwowała innych monarchów, wielu mocno zabiedzonych, i skomentowała: „Wszyscy mają brudną biżuterię”. Poza siostrami Filipa na liście gości widniały trzy znaczące opustki: księcia i księżnej Windsoru oraz siostry króla.
Zbojkotowała ona ceremonię, ponieważ uważała, że wyłączenie Windsorów było niesprawiedliwe i niechrześcijańskie. Ten ostracyzm miał się utrzymywać do końca życia księcia, wygnanego z ziemi, którą niegdyś władał, i jego amerykańskiej żony.
Natomiast jego przyjaciel Winston Churchill, który odegrał znaczącą rolę w kryzysie abdykacyjnym, był traktowany jak zwycięski bohater. Celowo się spóźnił i niemal zawłaszczył uroczystość, ponieważ wszyscy zgromadzeni, włącznie z monarchami, wstali, by uczcić jego wkład w zapewnienie zwycięstwa, wyzwolenia i pokoju w Europie.
Reklama
Czerwony dywan z drugiej ręki
Jak przewidział wojenny przywódca, królewski ślub był „kolorową iskrą na trudnej drodze, którą musieliśmy pójść”, gdyż ponad dwieście milionów ludzi zebrało się przy radioodbiornikach, a tysiące stanęło wzdłuż ulic wiodących do opactwa.
Dla wielu była to szansa na choćby chwilową ucieczkę przed dojmującą surowością i codzienną szarością. Inni uważali, że to odnowienie pradawnej łączności między społeczeństwem a rodziną królewską, szansa dla narodu, by poklepać się po plecach i uczcić odwieczną ceremonię, która traktowała o przywiązaniu, miłości i nadziei.
Gwiazda ceremonii przybyła wśród fanfar i hymnu Praise, My Soul, the King of Heaven [Chwal, moja duszo, Króla Niebios]. Elżbieta i ojciec kroczyli po czerwonym dywanie – z drugiej ręki, dla oszczędności – do głównego ołtarza, gdzie czekali Filip i jego drużba, David Milford Haven.
„Poczułem, jakbym stracił coś cennego”.
„Byłem tak dumny i podekscytowany tą bliskością podczas naszej długiej drogi w opactwie westminsterskim”, napisał później król do córki. „Ale kiedy oddałem cię arcybiskupowi, poczułem, jakbym stracił coś cennego”.
Reklama
Na ślubnym śniadaniu Filip wygłosił krótkie przemówienie: „Jestem dumny – dumny ze swojego kraju i swojej żony”, podczas gdy panna młoda życzyła sobie wyłącznie, by Filip i ona „byli równie szczęśliwi”, jak byli jej „ojciec i matka, a przed nimi królowa Maria i król Jerzy”. Najnowszy nabytek rodu Windsorów przyznawał, że „nasza czwórka” stała się teraz „naszą piątką”, i pisał czule, by upewnić królową co do tego, że jej córka znalazła się w dobrych rękach:
Lilibet jest jedyną „rzeczą” w świecie, która jest dla mnie całkowicie realna, i moją ambicją jest złączyć nas dwoje w nowy, połączony byt, który nie tylko będzie w stanie oprzeć się ciosom wymierzonym w nas, ale również będzie mógł wieść dobre życie w spokojnych czasach.
Być może podejrzliwi dworzanie źle zinterpretowali książęcy romantyzm.
Tłumy ciekawskich
Chociaż „błogo szczęśliwa”, Elżbieta uznała kilka pierwszych dni swego miesiąca miodowego w posiadłości Broadlands za w najwyższym stopniu „prostackie i haniebne”, szczególnie udział w niedzielnym nabożeństwie.
Tłumy ciekawskich przybywały pieszo lub samochodami, by popatrzeć na parę młodą w opactwie Romsey. Ci, którzy nie zdołali się dostać do środka, wspinali się na nagrobki lub przystawiali drabiny do ścian, by zaglądać przez okna kościoła. Pewna rodzina nawet przyniosła kredens, który wykorzystała jako prymitywny podest, by obserwować królewskich nowożeńców podczas modlitwy.
Rodzina królewska jako gwiazdy, monarchia jako cyrk. Był to znak czasów, które miały nadejść.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Andrew Mortona pt. Królowa. Jej polski przekład ukazał się w 2023 roku nakładem wydawnictwa Marginesy. Tłumaczenie: Katarzyna Bażyńska-Chojnacka i Piotr Chojnacki.