Urodzony w 1809 roku Juliusz Słowacki nie miał sielankowego dzieciństwa. Już jako czterolatek stracił ojca. Z kolei jego ojczym odszedł w bardzo nietypowych okolicznościach, gdy przyszły poeta miał 15 lat. Później stał się on jedną z negatywnych postaci III części Dziadów Adama Mickiewicza. Słowacki nigdy nie wybaczył drugiemu wieszczowi, że w taki sposób pisał o jego rodzinie.
Biografia Słowackiego obfituje w wydarzenia nie do końca odpowiadające obrazowi wieszcza narodu polskiego. Jego rodzice, podobnie jak większość ówczesnych Polaków, byli lojalnymi poddanymi imperium Romanowów, uważając ich za legalnych władców Polski. Przekazali te poglądy synowi i przyszły poeta przez wiele lat ograniczał ambicje narodowe wyłącznie do marzeń o zjednoczeniu wszystkich ziem polskich pod berłem carów.
Reklama
Ojciec wieszcza, Euzebiusz Słowacki, nie miał zresztą większego wyboru. Pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej i karierę związał z nauką, a gdy został profesorem poezji i wymowy w Gimnazjum Wołyńskim w Krzemieńcu, musiał akcentować swój lojalizm wobec zaborcy.
Ojciec, ojczym i trudna młodość Słowackiego
Tym bardziej że poznał tam 16-letnią Salomeę Januszewską, córkę zarządcy gimnazjum, z którą w 1808 roku zawarł małżeństwo. Rok później na świat przyszedł ich syn i najważniejszym zadaniem profesora stało się zapewnienie bytu rodzinie. A wszelka nielegalna działalność w najlepszym wypadku spowodowałaby utratę pracy.
Rodzina Słowackich mieszkała w Krzemieńcu do 1811 roku, kiedy to pan Euzebiusz objął katedrę literatury polskiej na Uniwersytecie Wileńskim. Niestety, zmarł trzy lata później [na gruźlicę] i matka wraz z synem powróciła do domu rodziców.
Jesienią 1817 roku Juliusz rozpoczął naukę w gimnazjum, lecz ze względów rodzinnych jego edukacja trwała tylko przez rok. Salomea Słowacka ponownie bowiem wyszła za mąż – tym razem za Augusta Bécu, profesora Uniwersytetu Wileńskiego.
Reklama
Bécu był wdowcem i miał dwie córki z pierwszego małżeństwa. Z czasem rodzina jeszcze bardziej zacieśniła wzajemne więzy, gdyż córka ojczyma poety, Hersylia Bécu, poślubiła brata Salomei, Teofila Januszewskiego. W ten sposób przybrana siostra Słowackiego stała się jednocześnie jego ciotką.
Opinie współczesnych o Auguście Bécu były wyjątkowo podzielone. Z jednej strony podnoszono jego zasługi – wprowadził obowiązkowe szczepienia przeciwko ospie i dbał stan sanitarny Wilna podczas odwrotu wojsk napoleońskich.
Antybohater III części Dziadów
Opinię publiczną drażniły jednak jego lizusostwo i serwilizm wobec władz carskich oraz zażyłe stosunki z osławionym senatorem Nikołajem Nowosilcowem. Profesor odegrał również niepochlebną rolę w śledztwie przeciwko filomatom i filaretom, dzięki czemu stał się pierwowzorem postaci Doktora z III części Dziadów.
Przy okazji Mickiewicz wykorzystał niezwykłe okoliczności śmierci Bécu, który trzy tygodnie po zatwierdzeniu przez cara wyroku na filomatów zginął we własnym domu porażony przez piorun kulisty. Co więcej, wydawało się, że piorun poszukiwał (!) w mieszkaniu swojej ofiary, nic bowiem z wyposażenia nie uległo zniszczeniu, a stopiły się jedynie leżące na stole srebrne pistolety.
Reklama
Po latach Mickiewicz zamienił pistolety na ruble – czytelną aluzję do Judaszowych srebrników. To, oczywiście, wywołało oburzenie Juliusza Słowackiego, który chciał nawet wyzwać Mickiewicza na pojedynek.
Mickiewicz nie był wcale lepszy
Salomea Bécu pozostała w Wilnie jeszcze przez dwa lata po śmierci męża. Udzielała się towarzysko, a na organizowanych przez nią wieczorkach bywał sam Nowosilcow. Matka wieszcza chwaliła jego doskonałe maniery. Przez pewien czas wdowa wraz z synem i pasierbicami mieszkała nawet w apartamentach carskiego dostojnika, z czego była bardzo dumna i chlubiła się, że „pysznie, jak senatorowie mieszkają”.
Gorący patriota i przyszły wieszcz narodu korzystał więc z gościny jednego z najgorszych polakożerców. Losy naszych romantyków toczyły się czasem naprawdę dziwnymi drogami…
Z drugiej jednak strony Salomea i Juliusz nie byli tu wyjątkiem. Nawet Mickiewicz – już po procesie filomatów – wciąż uważał Romanowów za legalnych władców Polski. Świadczy o tym jego entuzjastyczny list na temat koronacji Mikołaja I na króla polskiego w 1829 roku:
Reklama
Odebrałem tu z Warszawy wiadomość o koronacji i pełne entuzjazmu opisy uczt i zabaw. Ja tam nie byłem! Podzielam tylko z daleka szczęście moich współrodaków…
Donoszę ci tylko, że Cesarz nasz jest teraz w Berlinie, przyjmowany z entuzjazmem, i że, jak powszechnie słychać, rad był z pobytu w Warszawie, i Cesarzowa łaskawie wspominała o serdecznym uniesieniu, z jakim przyjęta była od mieszkańców polskiej stolicy. Tyle nowin politycznych…
Nie było to żadne „łudzenie despoty”, co usiłowali wmawiać bogobojni literaturoznawcy. Nic zatem dziwnego, że gdy po śmierci wieszcza list dostał się w ręce członków krakowskiej Akademii Umiejętności, szacowne grono tej instytucji rozważało jego zniszczenie – dla dobra pamięci poety. List ocalał tylko dlatego, że jego treść ogłosił jeden z badaczy w swojej biografii Mickiewicza…
Juliusz Słowacki szczerze nie znosił Wilna i zaraz po zakończeniu studiów prawniczych z przyjemnością opuścił miasto. Czarę goryczy przelał fakt, że chociaż był dobrym studentem, nie otrzymał od władz uczelni nagrody pieniężnej po ukończeniu nauki. Był tak oburzony, że przysiągł, iż więcej do Wilna nie wróci – i słowa dotrzymał.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra pt. Nieznane losy autorów lektur szkolnych Wstydliwe tajemnice mistrzów pióra. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda.