Struktura społeczności wiejskiej i panujące w niej stosunki były o wiele bardziej skomplikowane, niż mogłoby to wynikać ze świadectw odwiedzających kraj cudzoziemców, którzy spodziewali się najgorszego, więc powielali to, co znaleźli w relacjach swych poprzedników. Tak w każdym razie pisze brytyjski historyk Richard Butterwick. W jego przekonaniu na dzieje polskich chłopów w schyłkowym okresie pierwszej Rzeczpospolitej należy spoglądać inaczej niż robi to wielu dzisiejszych autorów.
Pochodzące sprzed II wojny światowej nowatorskie prace Jana Rutkowskiego na temat historii polskich chłopów, a także badania młodszego pokolenia historyków w ciągu pierwszego dwudziestolecia powojennego przyniosły imponujące rezultaty empiryczne, choć bywały one niekiedy naginane do obowiązujących wtedy paradygmatów walki klasowej.
Reklama
Dane te stworzyły z kolei platformę badawczą dla najbardziej utalentowanych historyków i pozwoliły na zbudowanie rozwiniętych modeli „peryferyjnego feudalizmu”, dzięki czemu polska historiografia gospodarcza [okresu PRL-u] bynajmniej nie była peryferyjna.
Powojennej dyktaturze komunistycznej trudno było pogodzić się z tym, że nie każdy osiemnastowieczny chłop może być przedstawiony jako godny współczucia, wyzyskiwany niewolnik pańszczyźniany, często buntujący się przeciwko uciskowi.
Podatki na rzecz państwa były tu o wiele niższe niż w sąsiednich monarchiach i tylko nielicznych włościan zmuszano do służby wojskowej. (…) [Należy też wspomnieć o] wyraźnych różnicach regionalnych.
Wyjątkowa pozycja chłopów z Żuław i północy kraju
Jednym z najbardziej godnych odnotowania przypadków był obszar Żuław u ujścia Wisły. Od połowy XVI wieku te tereny, leżące przeważnie poniżej poziomu morza, uprawiali przedsiębiorczy, spokojni i wolni mennonici, których przodkowie byli religijnymi uchodźcami z Niderlandów.
Reklama
Na północy, na Żmudzi i w całej dolinie Dźwiny, uprawa lnu i konopi, stanowiących główne towary eksportowe, wymagała szczególnych kwalifikacji — wszystkie te czynniki sprawiały, że powszechnie stosowany był system opłat czynszowych.
Miejscowe chłopstwo uległo głębokiemu rozwarstwieniu, a niektórzy gospodarze prosperowali lepiej niż przedstawiciele drobnej szlachty. Jeszcze dalej na wschód ziemie między Dźwiną a Dnieprem żywiły stosunkowo gęstą sieć miasteczek, chłopi zaś mogli sprzedawać swoje ewentualne nadwyżki na miejscowych targach.
Pańszczyzna skrajna i zwyczajna
Hierarchie stanu chłopskiego były bardzo zawiłe. Funkcjonował wewnętrzny rynek pracy i ziemi. W niektórych królewszczyznach na Podlasiu obowiązywał system aż szesnastu dni pańszczyzny w lecie, a dwunastu w zimie, w przeliczeniu na jedną włókę, której uprawa wymagała zespołu wynajętych pracowników i co najmniej jednego pługa ciągniętego przez konie lub woły.
Tak wysokie taryfy pańszczyzny zdarzały się tylko w skrajnych przypadkach, ale żądania właścicieli ziemi często sięgały sześciu dni na włókę.
Reklama
Duże obszary ziemi zatem poddzierżawiano, a bogatsi chłopi zatrudniali biedniejszych lub robotników rolnych. Ci, którzy mieli najmniej ziemi, byli w praktyce narażeni na ponoszenie nieproporcjonalnie wielkich ciężarów pańszczyźnianych.
Wymagania wobec polskich chłopów
Inny system, stosowany szczególnie w wielkich latyfundiach, polegał na tym, że chłopów wyznaczano do wykonywania konkretnych zadań, takich jak powożenie pojazdami, spławianie towarów, ścinanie drzew, budowanie, praca w kopalni czy fabryce, a nawet taniec baletowy. Bywali też często — szczególnie w większych majątkach — zatrudniani bezpośrednio przez właściciela lub jego ekonoma.
Niektórzy biegli w swoim fachu rzemieślnicy potrafili zarabiać nawet kilkaset złotych rocznie, czyli więcej, niż wynosiły dochody wielu księży i drobnych posiadaczy ziemskich, natomiast pasterz mógł liczyć zaledwie na drobny ułamek tej kwoty.
Zdarzało się, że rekompensatę za wykonywanie dodatkowych zadań stanowiło obniżenie pańszczyzny. Nie było ścisłego podziału na chłopów zobowiązanych do świadczenia pracy i takich, których ta forma renty odrobkowej nie dotyczyła. Niektórzy pechowcy musieli nie tylko pracować na rzecz właściciela ziemi lub jego dzierżawcy, lecz w dodatku wnosić czynsz i przekazywać mu część płodów oraz przychówku.
Reklama
Regionalne kontrasty
Stosunki między chłopami a panami też wyglądały różnie i zależały od struktury stanu szlacheckiego. W latyfundiach i królewszczyznach Wołynia, Podola, Ukrainy i wschodnich rubieży Wielkiego Księstwa Litewskiego dziedzic był zazwyczaj odległą postacią, co zwiększało znaczenie dzierżawców i ekonomów.
Natomiast chłopi z regionów gęsto zaludnionych przez drobną szlachtę — takich jak Mazowsze, Podlasie, Grodzieńszczyzna i Żmudź — bywali niekiedy zmuszani do świadczenia pańszczyzny na rzecz kilku dziedziców lub księży. Co więcej, sąsiadowali czasem z nieposiadającymi poddanych szlachcicami, którzy mogli być równie biedni i ciemni jak oni, ale uważali się za niemal inny gatunek ludzi.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Richarda Butterwicka pt. Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795). Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Literackiego w 2022 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.