Na galicyjskiej wsi w połowie XIX wieku chałupy pozbawione komina były normą. W kurnych chatach żyły miliony chłopów z zaboru austriackiego. Dopiero w kolejnych dekadach sytuacja powoli zaczęła się zmieniać. Dzisiaj nawet trudno wyobrazić sobie jak wyglądała egzystencja w izbach zasnutych dymem. Oto co na ten temat miał do powiedzenia zasłużony działacz ludowy.
Urodzony w 1857 roku Jakub Bojko był jednym z pionierów ruchu ludowego w Galicji. Pochodzący z – położonego nieco ponad 30 kilometrów na północ od Tarnowa – Gręboszowa chłopski syn pozostawił niezwykle ciekawą książkę poświęconą swej rodzinnej wsi.
Reklama
Wygląd chłopskich kurnych chat
Na kartach wydanych w 1911 roku Okruszyn z Gręboszowa Bojko nie tylko opisał historię nadwiślańskiej miejscowości, ale również to jak wyglądały realia życia jej mieszkańców kilkadziesiąt lat wcześniej. Posiłkował się przy tym historiami zasłyszanymi od starszych włościan, dzięki temu w swej opowieści cofał się często do pierwszej połowy XIX wieku.
Jeden z rozdziałów publikacji został poświęcony chatom gręboszowskich chłopów. Bojko podkreślał, że w połowie XIX wieku „były to budy z okrąglaków mało ciosanych, nędznie sklecone, zwykle bez kominów, a często gęsto i z chrustu”. Dalej dodawał, że pierwszy dom z „kominem nad dach” pojawił się we wsi dopiero na początku lat 60. XIX stulecia, a jego właścicielem był miejscowy kowal.
Tak jak w innych galicyjskich wioskach z tamtego okresu chałupy gręboszowskich rolników posiadały tylko sień, izdebkę oraz komorę, w której trzymano odzież oraz żywność. Co do wyglądu wnętrza takiego domostwa to przedstawiało się ono nadzwyczaj skromnie:
Powała była co najwyżej nad izbą i komorą, a mało gdzie nad sienią. W kącie stał piec chlebowy niezgrabny, z szeroką nalepą, nad nim tak zwana „polednia”, rodzaj drabinki, na której suszono drzewo mokre, a czasem i serki.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Na rogu pieca chlebowego było miejsce do palenia smolnymi szczapami, które oświetlały izbę, a nad nim wisiał u powały kominek z desek, którym po części wychodził dym z izby. Kominek ten po wypaleniu zatykano garścią szmat, które zwano babą, a z których najprędzej powstawały pożary.
Chłopska codzienność w kurnej chacie
Z uwagi na brak komina, gdy palono w piecu drzwi musiały być otwarte na oścież. Trzeba było to robić nawet zimą. Podczas siarczystych mrozów „do połowy ściany bywały wrotka ze słomy, które chroniły nieco nogi od zbytniego zimna”. Jako że otwarcie samych drzwi nie powodowało przeciągu, to:
Reklama
Dym wychodził sobie leniwo do sieni, a stąd dymnikami i dziurawą strzechą na świat boży, i zdawało się, że ta nędzna buda się pali. Ludzie wówczas w izbie będący chodzili chyłkiem [schyleni ku ziemi – RK] i jakoś im ten dym niewiele szkodził.
Gdy przestano palić i dym cokolwiek wyszedł, zamykano w zimie drzwi, a wtedy jarzące węgle rozgrzewały niską i ciasną izbinę aż zanadto i często nabawiali się mieszkańcy bólu głowy z tego gorąca.
Być może faktycznie ból głowy był spowodowany nadmiernym ciepłem, ale bardziej prawdopodobne wydaje się, że chodziło o objawy zaczadzenia. W końcu bez odpowiedniej wentylacji tlenek węgla jest śmiertelnie niebezpieczny.
Sam Bojko zresztą podkreślał, że izbę „bardzo rzadko przewietrzano i powietrze w niej było duszne i ciężkie, że mógłby na nim siekierę powiesić”. Nie mogło być inaczej skoro „w tej izbie prócz ludzi było w zimie bydło, świnia z małym przychówkiem, kury i króliki pod łóżkiem, ziemniaki pod piecem, a beczka z kwaśną kapustą w kącie”.
Reklama
Ściany i powała całe w sadzy
Z uwagi na stałą obecność dymu w kurnych chatach ściany bielono jedynie do połowy ich wysokości, wyższa ich część „i powała były pokryte grubą warstwą sadzy”. Co ciekawe zdaniem Bojki brak kominów w kurnych chatach miał i swoje plusy.
W takich chałupach „drzewo konserwowało się znakomicie i nikt nie słyszał, aby je grzyb niszczył”. Co więcej chłopi żyjący w kurnych chatach podobno nie wiedzieli, co to suchoty. A przecież gruźlica była prawdziwą zmorą mieszkańców XIX-wiecznej Europy.
Bibliografia
- Jakub Bojko, Okruszyny z Gremboszowa, Lwów 1911.