Wiosną 879 roku zmarł król Franków zachodnich Ludwik II. Władca pozostawił dwóch niepełnoletnich synów, co doprowadziło do chaosu politycznego nad Loarą. Z sytuacji postanowili skorzystać wikingowie pod wodzą Zygfryda i Gotfryda. Prowadzona przez nich Wielka Armia nękała ziemie Franków przez kilkanaście lat. O tym jak wyglądały początki inwazji pisze Robert Barkowski.
Wikińska flota przebyła kanał La Manche w połowie lipca 879 roku i wyładowała wojowników na wybrzeżu frankijskim nieopodal Calais. Rozproszywszy się po okolicy, najeźdźcy przystąpili do swoich ulubionych zajęć (…).
Reklama
Wikingowie plądrują wybrzeże Flandrii
Na pierwszy ogień poszło miasto Thérouanne, strawione gruntownie przez ogień i zniszczone toporami. 28 lipca stanęły w płomieniach zabudowania klasztoru Saint Bertin. Posuwając się lądem na zachód, wikingowie dotarli do dolnych rejonów rzeki Skaldy, gdzie oczekiwała już na nich sunąca wodami przybrzeżnymi flota. Przekroczywszy łodziami rzekę, ruszyli śmiało na pustoszenie Brabancji (na wschód od Skaldy po rzekę Dijle).
Nie tylko jednak Brabancja, lecz praktycznie całe frankijskie wybrzeże nad kanałem La Manche i Flandria padły ofiarą najazdu. Po drodze nie napotykali oporu, lokalne siły zbrojne albo unikały konfrontacji, albo zajęte były wewnętrznymi sporami. Ostrzeżeni zawczasu mnisi porzucali klasztory, zabierając ze sobą sprzęty liturgiczne i księgi.
Porażka Hugon w walce z wikingami
Po jakimś czasie roszczący sobie prawo do tych obszarów Hugo (nieślubny syn zmarłego w 869 roku króla Lotaryngii Lothara II) postanowił zatrzymać zbrojnie pochód wikingów. Biedny Hugo po śmierci ojca pozbawiony został i dziedzictwa, i królewskiej sukcesji — Lotaryngię podzielili między sobą władcy Wschodnich i Zachodnich Franków.
Od tego czasu walczył zawzięcie o odzyskanie tytułu Lotaryngii, skutecznie unikając rozstrzygającej bitwy ze ścigającymi go potężnymi przeciwnikami: królem wschodniofrankijskim Ludwikiem Młodszym i królami zachodniofrankijskimi: Ludwikiem III, Karlomanem, a później Karolem Grubym.
Reklama
Stojąc na czele własnych sił zbrojnych, wyszedł naprzeciw maszerującej armii wikingów, lecz wynikłe starcie skończyło się dla niego haniebną porażką. On sam uciekł z pola bitwy, straciwszy w boju wielu rycerzy.
Wygrana bitwa wzmogła jedynie zarozumiałość wikingów, którzy w listopadzie 879 roku założyli obóz zimowy na obszarze opactwa w Gandawie nad Skaldą. Nie zapadli jednak w zimowy sen, lecz kontynuowali wypady we wszystkie strony. Niebawem nad Skaldą nie ostał się cało już żaden klasztor, osada czy słabiej obwarowane miasto.
Bitwa pod Thiméon
W końcu król wschodniofrankijski, Ludwik Młodszy, postanowił zgnieść plagę dręczącą północno-zachodnie obszary państwa. Na czele licznych zastępów jazdy pancernej dopadł w lutym 880 roku pod Thiméon (na północ od Charleroi) jedno z większych zgrupowań Wielkiej Armii, liczne wikińskie zagony obładowane łupami, maszerujące w kierunku łodzi.
Ludwik rzucił jazdę do natarcia i wywiązała się krwawa bitwa, która wśród zaskoczonych wikingów zebrała śmiertelne żniwo — według przekazów poległo około 5 tys. (liczby podawane w ówczesnych źródłach należy traktować z ostrożnością) wojowników Odyna. Reszta, czyli większość, schroniła się w królewskiej posiadłości Thiméon, którą szybko obwarowała, wznosząc szaniec.
Reklama
Frankowie przystąpili do szturmu, jednak zakończonego dla ich niefortunnie. W trakcie walki nieślubny syn Ludwika Młodszego, Hugo, na czele grupy rycerzy przebił się przez wikińską ścianę tarcz i wdarł się do warowni. Tam jednak padł w boju, według przekazu podobno z ręki samego Gotfryda, jednego z dwóch wspomnianych przywódców Wielkiej Armii. Nie wiedząc jeszcze o śmierci syna, król podejrzewał, że został on jedynie pojmany w walce.
Wikingowie wymykają się z potrzasku
Chcąc więc podjąć rozmowy na temat wykupu, nakazał zaprzestanie walki. Tymczasem nadszedł wieczór i Frankowie, niepewni otaczającej ich ciemności, postanowili się wycofać do swojego nieco odległego obozu. Nadarzającą się sposobność wykorzystali niezwłocznie wikingowie, póki co wycofując się po kryjomu i bez czynienia hałasu w kierunku floty.
Rankiem, gdy rycerze frankijscy podjechali pod Thiméon, zastali już tylko dopalające się zwłoki poległych wikingów i ciało Hugona. Ponieważ, jak mówi przysłowie, nieszczęścia chodzą parami, tego samego dnia doniesiono królowi smutne wieści z Saksonii.
Na krótko przed stoczoną tutaj bitwą, 2 lutego 880 roku potężna armia duńska (niemająca nic wspólnego z Wielką Armią!) przekroczyła dolną Łabę i kompletnie zniszczyła usytuowane na zachód od rzeki siły zbrojne Saksonii. Oprócz jedenastu grafów w bitwie poległ książę Bruno (wuj przyszłego pierwszego króla Niemiec Henryka I Ptasznika) oraz biskupi Teodoryk z Minden i Markward z Hildesheimu.
Reklama
Fatalny plan opata Gozlina
Na wiosnę przeciwko obozującym nad Skaldą wikingom wyruszył na czele rycerstwa zachodniofrankijskiego opat Gozlin. Nad rzeką spotkał się z oddziałami wschodniofrankijskimi, lecz zamiast połączyć siły, wpadł na „genialny” plan: jego grupa podąży zachodnim, zaś siły Franków wschodnim, przeciwnym brzegiem rzeki i zaatakują wikingów z dwóch stron.
Koordynacja planu zawiodła i na wikingów natarła, oddzielnie i samotnie w stosunku do grupy poruszającej się drugim brzegiem rzeki, grupa Gozlina. W krótkiej bitwie Frankowie zostali starci na proch, a sam Gozlin z niewielkim oddziałem przybocznym z ledwością uszli z życiem.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Roberta F. Barkowskiego pt. Paryż 885-886. Jej limitowany dodruk ukazał się nakładem wydawnictwa Bellona w 2023 roku.
Edycja limitowana
Ilustracja tytułowa: Inscenizacja ataku wikingów na wioskę (Amaury Laporte/CC BY 2.0).