Alma Kar, muza producenta Stefana Gulanickiego, była jedną z najbardziej zagadkowych postaci polskiego kina lat 30. Pod tym tajemniczym pseudonimem skrywała się córka prawosławnego duchownego, która marzyła o wielkiej aktorskiej karierze.
Lidia Iwanow, posługująca się aktorskim pseudonimem Alma Kar, urodziła się 14 listopada 1903 r. w Starokonstantynowie na Wołyniu. Poprawny rok urodzenia artystki został umieszczony w paszporcie jej matki Olgi Iwanow w rubryce „Dzieci”.
Reklama
Dziewczyna z ziemiańskiego domu
Na nagrobku artystki umieszczono rok 1904, a ona w wywiadach podawała rok 1908. Odmładzanie się przez aktorki o kilka lat było jednak w czasach przedwojennych na porządku dziennym.
Lidia, nazywana zdrobniale Lilą, pochodziła z wołyńskiej rodziny ziemiańskiej i była drugim z czworga dzieci prawosławnego duchownego (w późniejszych latach figurującego w dokumentach jako „były urzędnik rosyjski”) Mikołaja Iwanowa i Olgi z Pawłowskich. Miała starszą o dwa lata siostrę Marię, która zmarła w młodym wieku, młodszą o sześć lat siostrę Ninę i młodszego o trzynaście lat brata Jerzego Władysława.
Lidia, wychowywana w konserwatywnej prawosławnej rodzinie, uczyła się w murach surowego klasztoru w Ostrogu. W 1919 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rodzinne miasto Lidii znalazło się w granicach II Rzeczypospolitej. Mikołaj Iwanow, który dotychczas uważał się za Rosjanina, zdecydował się wówczas wraz z rodziną przyjąć obywatelstwo polskie. 1 sierpnia 1923 r. Urząd Wojewódzki Wołyński w Łucku oficjalnie uznał go za Polaka.
Pierwsze małżeństwo i szybki rozwód
Prawdopodobnie takie same dokumenty zostały wydane dla jego żony i dzieci. W późniejszych latach Iwanowowie mieszkali m.in. w Narojkach na Podlasiu i Pieskach (Piaskach) w powiecie wołkowyskim. Zapewne w 1924 r. Lidia wyszła za mąż, lecz o jej pierwszym małżonku wiadomo jedynie, że nosił nazwisko Pickart lub Piekart. Pod takim bowiem aktorka figurowała w latach 30. w warszawskich księgach adresowych.
Według informacji zamieszczonej w „Kinie” para rozwiodła się po trzech latach małżeństwa, a bratowa aktorki Maria Iwanowska dodaje, że powodem rozstania była różnica charakterów i aspiracji. Mąż Lidii chciał mieć dzieci, a ona nie. Nie wiadomo, gdzie mieszkali małżonkowie, lecz po rozwodzie przyszła aktorka przeniosła się do Warszawy.
Pod koniec lat 20. Lidia Pickart zaczęła poważnie myśleć o karierze artystycznej. Jej aktorskim debiutem była rola Wandy, przyjaciółki Ireny Pareckiej, w filmie Kobieta, która grzechu pragnie w reżyserii Wiktora Biegańskiego. Film pojawił się na ekranach kin 22 listopada 1929 r., a początkująca aktorka występowała w nim pod pseudonimem Alma Carris, który w kolejnych latach zmieniła na Alma Kar.
Reklama
Początek przygody z kinem
Jego geneza nie jest znana, jak zresztą wielu innych fantazyjnych pseudonimów, jakimi posługiwali się wówczas artyści. Początkowo jej rolę miała zagrać pochodząca z Gandawy Carlotta Bologna, która od 1914 r. mieszkała w Warszawie i była partnerką życiową (a następnie żoną) Biegańskiego. Ina Łabędziowa, szefowa Biura Wynajmu Filmów, stwierdziła jednak, że Włoszce należy powierzyć główną rolę, a do roli okularnicy Wandy znaleźć inną aktorkę.
Po latach Bologna, późniejsza malarka, wspominała w wywiadzie dla „Kina”: „Biegańskiego o mało szlag nie trafił. Ale co miał robić? Zdjęłam więc te okulary i zagrałam główną rolę, a w mniejszej zastąpiła mnie Alma Kar”. Marzeniem Lidii, czyli Almy, było jednak zostać gwiazdą pierwszego planu, drugoplanowa rola nie zaspokajała jej artystycznych ambicji.
Czy jestem fotogeniczna?
Kiedy więc w marcu 1930 r. pojawił się na rynku magazyn filmowy „Kino”, pani Pickart postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wysłała do redakcji czasopisma list ze swoją fotografią, który ukazał się 25 maja 1930 r. W liście opisała swoje wewnętrzne rozterki:
Szanowna Redakcjo! Jestem zrozpaczona! Zwierciadło mówi codziennie: jesteś piękna! To samo czytam w oczach mężczyzn, pełnych zachwytu, i w oczach kobiet, pełnych zazdrości. Ale nikt nie może odpowiedzieć mi na pytanie dla mnie zasadnicze: czy jestem fotogeniczna?
Reklama
Bo przecież można być piękną i nie być fotogeniczną. Bywa też i odwrotnie. Więc proszę, bardzo proszę, krytycznym i fachowym okiem spojrzeć na załączoną tu fotografię i orzec: czy ja jestem fotogeniczna, czy nie? Z poważaniem, P…t.
W odpowiedzi redakcja „Kina” nie tylko wyraziła nadzieję, że aktorka aspirująca do statusu gwiazdy zyska zainteresowanie reżyserów, ale też rozpoczęła cykl Czy jesteśmy fotogeniczni?, który przez kolejne lata wylansował wielu nowych artystów filmowych (m.in. Jerzego Pichelskiego i Renatę Radojewską).
W szkole tańca Ireny Prusickiej
Na apel Lidii Pickart wkrótce odpowiedział jeden z najpopularniejszych przedwojennych reżyserów filmowych Michał Waszyński. W realizowanym przez niego Niebezpiecznym romansie Lidia co prawda tylko statystowała, ale jako dziewczyna przy stoliku miała aż trzy zbliżenia. Producent Wacław Malczewski z wytwórni Vita-Film zaproponował z kolei tajemniczej piękności z „Kina” rolę w filmie Trzy noce Hurlema, lecz ostatecznie film ten nie doczekał się realizacji.
Chcąc zwiększyć swoje szanse na zostanie prawdziwą gwiazdą, Pickart postanowiła zapisać się do otwartej właśnie szkoły tańca Ireny Prusickiej, cenionej polskiej choreografki. „Od najmłodszych lat marzyłam, aby zostać tancerką. Nie spełniły się moje marzenia, ponieważ wychowywałam się w atmosferze zbyt konserwatywnej” – tłumaczyła reporterowi „Kina” w maju 1933 r.
Reklama
Pierwsza główna rola
Według dziennikarza „Wiadomości Filmowych” w szkole Prusickiej wyróżniała się „nie tylko urodą i zgrabną figurą, lecz szczerym talentem oraz zamiłowaniem do pracy”. To właśnie w szkole Prusickiej wypatrzył ją reżyser Juliusz Gardan, od którego otrzymała angaż do filmu 10% dla mnie z Tolą Mankiewiczówną w głównej roli. W październiku 1932 r. „Kino” w rubryce Czy jesteśmy fotogeniczni? z dumą zakomunikowało o sukcesie inicjatorki cyklu promującego nowe gwiazdy. Przez następne lata jej zdjęcia regularnie pojawiały się w tym prestiżowym czasopiśmie filmowym.
Premiera 10% dla mnie odbyła się 7 stycznia 1933 r. Chociaż Alma Kar zagrała w nim jedynie zabawny epizod hrabianki Dziuni, zwróciła uwagę bogatego producenta filmowego Stefana Gulanickiego, który postanowił obsadzić ją w głównej roli tancerki Lulu w filmie Zabawka, w reżyserii znanego już młodej aktorce Michała Waszyńskiego. Na planie Zabawki partnerował Almie Eugeniusz Bodo, co musiało być dla niej dużym wyróżnieniem.
Początek długoletniej współpracy
Alma śpiewała w filmie piosenkę To mi wystarczy ze słowami Jerzego Nela i muzyką Romana Palestra, którą później spopularyzował Chór Juranda. Ten film zapoczątkował kilkuletnią współpracę aktorki i Stefana Gulanickiego, dla którego stała się swego rodzaju muzą.
W kręgach artystycznych plotkowano nawet o łączącym ich romansie. Sami zainteresowani podsycali te plotki, bowiem w Zabawce tancerka Lulu uwodzi ziemianina z Kresów Łatoszyńskiego, w którego wcielał się właśnie Gulanicki, ukrywając się pod pseudonimem Stefan Gucki.
Reklama
Na pewno producent darzył Almę szczególnym sentymentem, lecz wydaje się, że był on bardziej ojcowski niż romantyczny. Stefan Gulanicki miał zresztą córkę Halinę w wieku swojej nowej gwiazdy, która również była aktorką. Zabawka weszła do kin 9 grudnia 1933 r., lecz już w czasie zdjęć o Almie Kar zaczęła się rozpisywać prasa filmowa.
Reżyser Michał Waszyński w rozmowie z „Wiadomościami Filmowymi” w grudniu 1933 r. zachwycał się jej zdolnościami aktorskimi (…). W tym samym numerze czasopisma ukazał się również artykuł Idealny wzór artystki filmowej wychwalający zalety nowo odkrytej gwiazdy.
Napisano w nim między innymi, że aktorka ma „przede wszystkim filmową urodę oraz stwierdzoną już niezbicie fotogeniczność”, a jej ponętną sylwetkę uzupełniają „długie rasowe nogi Diany” i „elastyczny chód tancerki”. Innymi słowy, wielka kariera stała przed młodą artystką otworem.
Mieszane opinie krytyków
Wśród krytyków gra aktorska Almy budziła jednak sprzeczne uczucia. Pozytywne opinie na jej temat zamieszczało m.in. „Kino”. Jak pisał o niej redaktor naczelny pisma Leon Brun:
Reklama
Największe zaciekawienie skupia się, oczywiście, dookoła p. Almy Kar, debiutującej w roli tytułowej. Alma Kar posiada rodzaj urody posągowej, bardzo „reprezentacyjnej”, bardzo efektownej, toteż ujrzymy ją chętnie w następnych, bardziej odpowiednich kreacjach. Że ma talent – świadczą sporadyczne oklaski po świetnie wycieniowanym dialogu z Jerzym Marrem.
.Recenzentka „Bluszcza” Herminia Naglerowa skomentowała jej grę bardziej surowo:
Pod odpowiednim kierunkiem pewnie dużo by się z niej dało wydobyć. Tutaj – jak to zwykle bywa w naszych filmach – sama sobie radzi, jak umie, a że umie niewiele, więc raz wychodzi to lepiej, drugi raz gorzej.
Znacznie bardziej krytyczny wobec jej kreacji aktorskiej w Zabawce był „Pion”, którego dziennikarz stwierdził wprost: „Alma Kar olśniewa urodą świetnie zbudowanej blondynki i rewelacyjnym brakiem talentu”. Gulanicki nie ustawał jednak w promowaniu swojej gwiazdy i pod okiem profesjonalistów postanowił ją aktorsko dokształcić. Dzięki jego staraniom Alma dostała się m.in. na lekcje gry scenicznej u samego mistrza sztuki aktorskiej Konstantina Stanisławskiego.
Epizod w teatrze rewiowym
W tym czasie aktorka spróbowała swoich sił również w teatrze rewiowym. Wystąpiła w Starej Bandzie, którą kierował Fryderyk Járosy, w rewii Frontem do Hożej z udziałem m.in. Stanisława Sielańskiego, Stefanii Górskiej, Zofii Terné i Witolda Zacharewicza. Premiera spektaklu odbyła się 16 października 1934 r. i cieszył się on bardzo dużą popularnością.
Aktorka nie kontynuowała jednak działalności teatralnej, gdyż jej głównym marzeniem i celem cały czas pozostawał film. Grę filmową wolała też ze względu na możliwość solidnego odpoczynku po miesiącach intensywnej pracy na planie.
Po Zabawce Alma Kar zagrała jeszcze główne role w filmach Panienka z poste restante w 1935 r. i Tajemnica panny Brinx w 1936 r. – pierwszy został wyreżyserowany przez Michała Waszyńskiego i Jana Nowinę-Przybylskiego, drugi zaś przez zięcia Gulanickiego, Bazylego Sikiewicza. (…)
Reklama
Szczególnie fascynująca była dla aktorki praca na planie Panienki z poste restante, gdyż zdjęcia plenerowe kręcono m.in. w Wiedniu, Sarajewie i Dubrowniku. (…) O swojej roli w Panience z poste restante Alma wypowiadała się w rozmowie z dziennikarzem „Kina” w następujących słowach:
Dla odmiany, [gram] rolę nowoczesnej panieneczki w najlepszym tego słowa znaczeniu. Chcę być inna niż w Zabawce. Wciąż marzę o czymś nowym, o czymś lepszym. Może się to wydawać banalne i stereotypowe, ale jednak tak jest!.
Pierwsza polska komedia kryminalna
Wspomniała również o swoich największych pasjach obok aktorstwa i tańca, czyli jeździe konnej, tenisie i pływaniu – niektóre z nich mogła zaprezentować na planie nowego filmu. (…) Mimo dyskusyjnych zdolności aktorskich Alma potrafiła odpowiednio kreować swój wizerunek, w czym zapewne bardzo pomagał jej producent Gulanicki.
Tajemnica panny Brinx była pierwszą zrealizowaną w Polsce komedią kryminalną. Alma Kar zagrała w niej aktorkę Wandę Tarską, podejrzewaną o zabicie Amerykanki Katy Brinx. Akcja rozgrywała się w górach, ekipa filmowa udała się więc do Zakopanego, a zdjęcia kręcone były m.in. w kolejce linowej na Kasprowy Wierch. Aktorka wykazała się wówczas nie lada odwagą i brawurą. W „Kinie” pisano:
Reklama
Alma po raz pierwszy miała grać na tle szczytów na wysokości 2 tysięcy metrów. Obawiano się więc o to, jak wypadnie ten jej pierwszy występ w górach. Trzeba było bowiem na szczycie nakręcić niebezpieczną scenę wspinania się Almy Kar i Leny Żelichowskiej, przede wszystkim ryzykowny fragment, kiedy Alma zwisa na linie nad przepaścią.
Nie było sukcesu
Mimo tak dużego poświęcenia ze strony Kar film nie zdobył uznania recenzentów. Słów ostrej krytyki nie szczędził jej m.in. dziennikarz „Prosto z Mostu”. Porównując Almę z wcielającą się w Katy Brinx Leną Żelichowską, napisał:
Lena Żelichowska, artystka utalentowana i inteligentna, mimo przewracania oczami, nie przekonywa nikogo o swej chorobie i jest, trzeba to przyznać, znacznie sympatyczniejsza niż otyła i wyglądająca na dobrych trzydzieści… i parę lat Alma Karr [sic!].
Aktorce jednak bardzo podobała się grana przez nią rola, czemu dała wyraz w rozmowie z dziennikarzem „Kina”: „Bardzo jestem z tej roli zadowolona. Nareszcie gram prawdziwą kobietę, a nie jakieś dziewczątka, jak dotychczas”. Reporter podkreślał delikatność i subtelność gwiazdy oraz zwracał uwagę na jej uroczy kresowy akcent.
Chociaż w 1936 r. w ramach promocji filmu Alma dwukrotnie pojawiła się na okładce tego popularnego filmowego czasopisma (wcześniej jej zdjęcia zdobiły okładki w 1933, 1934 i 1935 r.), opinie krytyków zwiastowały, że jej pięć minut powoli dobiega końca. Pojawiły się młodsze aktorki, a Gulanicki zaczął podupadać na zdrowiu i wycofał się z działalności filmowej. (…)
Reklama
Drugie małżeństwo
Po Tajemnicy panny Brinx Alma Kar nie pojawiła się już na ekranie. Znów stała się Lidią Pickart, mieszkanką warszawskiej kamienicy przy ul. Świętokrzyskiej. Do wybuchu wojny należała jednak do Związku Artystów Scen Polskich, ponieważ została odnotowana na liście sporządzonej w sierpniu 1939 r.
14 listopada 1938 r. w Warszawie – a więc dokładnie w swoje 35. urodziny – Lidia Pickart wyszła po raz drugi za mąż. Jej wybrankiem został Adam Szymonowicz, przed wojną naczelnik wydziału Izby Skarbowej w Poznaniu, a po wojnie pracownik Ministerstwa Finansów w Warszawie.
Mąż Lidii pochodził z rodziny spolonizowanych Ormian, był synem cenionego histologa i embriologa Władysława Szymonowicza oraz bratem stryjecznym utalentowanego pianisty Zbigniewa Szymonowicza (laureata VIII nagrody w IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w 1949 r.).
Para zamieszkała we Lwowie, gdzie przebywała do wybuchu II wojny światowej. Wówczas małżonkowie pospiesznie spakowali cenne rzeczy (w domu mieli wiele rzeźb i obrazów) i wsiedli do pociągu jadącego do Łodzi, lecz w czasie drogi wagon, w którym umieścili kosztowności, zaginął.
Reklama
W komunistycznej Polsce
W Łodzi Szymonowiczowie przetrwali trudne lata wojny, mieszkając w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 211. W grudniu 1951 r. wrócili do Warszawy i zamieszkali przy ul. Mazowieckiej 14/16. Choć nie doczekali się dzieci, byli w sobie bardzo zakochani. Zachowała się nawet fotografia młodego Adama Szymonowicza z dedykacją: „Mojej nad wszystko kochanej żonusi. Adam”.
Była aktorka dobrze odnalazła się w roli pani domu, a jej ulubionym zajęciem stało się wyszywanie. Powrót do filmu nie był już możliwy, gdyż promujący ją Stefan Gulanicki zmarł 4 września 1940 r. w Warszawie. Ponadto komunistyczne władze niechętnie angażowały do filmów artystów ery międzywojennej.
Lidia także niezbyt chętnie wracała do swojej filmowej przeszłości i unikała nawiązywania bliższych relacji z sąsiadami. Po jej karierze pozostały jedynie liczne trzymane w szufladzie fotografie. Korespondowała za to ze swoją mieszkającą w Giżycku rodziną.
Po wojnie przeniosły się tam z Grodna jej siostra Nina i owdowiała w cza-sie wojny matka Olga, a następnie również brat Władysław Iwanowski (zmienił nazwisko z Jerzego Iwanowa) z żoną i dziećmi, wcześniej mieszkający w Barlinku pod Szczecinem. Matka Lidii zmarła pod koniec lat 40. i została pochowana na cmentarzu prawosławnym w Białymstoku. W późniejszych latach siostra Lidii Nina Stefanowicz przeniosła się do Kętrzyna.
Reklama
Ostatnie lata życia
Adam Szymonowicz zmarł 4 lipca 1979 r. w Warszawie w wieku 75 lat. Został pochowany na cmentarzu komunalnym Północnym w Warszawie. Lidia bardzo przeżyła śmierć swojego ukochanego męża, z którym przeżyła prawie czterdzieści lat. Znany ze swojej dobroduszności niejednokrotnie łagodził jej trudny charakter.
Po jego odejściu nie potrafiła odnaleźć się w nowej sytuacji, sama zresztą zaczynała powoli opadać z sił. Pomocną rękę wyciągnęła do niej młodsza siostra Nina, która przeprowadziła się z Kętrzyna do Warszawy, by otoczyć siostrę opieką.
Na początku 1992 r. Lidia złamała staw biodrowy i trafiła do szpitala. Po wypadku nie wróciła już do pełnej sprawności. Rodzina zdecydowała się umieścić ją w domu opieki w Stanisławowie Pierwszym. Tam Lidia z Iwanowów Szymonowiczowa primo voto Pickart zmarła 13 lipca 1992 r.
Staraniem jej młodszej siostry Niny ciało przedwojennej aktorki zostało przewiezione do Kętrzyna i tam po mszy w obrządku prawosławnym pochowane na miejscowym cmentarzu. Po śmierci Lidii Szymonowicz–Almy Kar Nina Stefanowicz przekazała pozostałe po niej pamiątki Muzeum Kinematografii w Łodzi.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Marka Telera pt. Amantki II Rzeczypospolitej. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem wydawnictwa Bellona.