Dzisiaj zarówno ściany, okiennice, kolumny krużganków, jak i dachy zamku na Wawelu mają stonowane barwy. Rezydencja, w której 500 lat temu mieszkali Zygmunt Stary i Bona Sforza wyglądała jednak zupełnie inaczej. Dzisiaj mogłaby się wydać pstrokata i niegustowna. Niektórzy powiedzieliby o niej nawet: tandetna.
Sztuka renesansowa, tak samo jak antyczna, jest dzisiaj rozumiana przez pryzmat tych jej nielicznych elementów, które przetrwały i zostały zrekonstruowane według ocen oraz gustów właściwych znacznie bliższym nam czasom.
Reklama
W efekcie dużo częściej mamy do czynienia tylko z dalece zafałszowaną wizją artystyczną, nie zaś z zabytkami wiernie oddającymi obraz przeszłości. Intrygującym przykładem zjawiska jest zamek na Wawelu.
Pstrokate oblicze renesansu
Przyjęło się sądzić, że zarówno Rzymianie, jak i nawiązujący do nich artyści odrodzenia cenili jednolite, stonowane, wręcz ascetyczne wykończenia – stąd chociażby wszechobecna biel.
W rzeczywistości jednak rzeźby greckie i rzymskie nie były pierwotnie „czyste”, ale malowane żywymi barwami. Także budowle XVI stulecia – z zygmuntowskim zamkiem na Wawelem włącznie – zdobiono w sposób, który dzisiaj mógłby się wydawać wyjątkowo pstrokaty, nieuporządkowany, a zdaniem doktora Mieczysława Morki, zajmującego się bliżej tym tematem, wręcz „barbarzyński”.
Dlaczego 500 lat temu to się podobało?
Europejczycy żyjący pół tysiąclecia temu nie byli nieustannie bombardowani mnogością kolorów jak ludzie XXI wieku. Wiele barw, dzisiaj oczywistych i wszędobylskich, w czasach przednowoczesnych niemal nie występowało w naturze.
Różne odcienie karmazynu czy fioletu były przez długi czas wyjątkowo trudne i kosztowne do uzyskania, dlatego zaczęto wiązać je ściśle z przedstawicielami najwyższej elity elit. Ogółem to, co dzisiaj wydawałoby nam się niegustowną pstrokacizną, za życia Zygmunta Starego stanowiło wyraz bogactwa.
Reklama
Dach, którego nigdy nie przywrócono
Dlatego na przykład dach renesansowego zamku na Wawelu pokryły wzorzyste połacie glazurowanych dachówek, na przemian białych, żółtych, błękitnych i zielonych…
Taka feeria barw z dala miała ukazywać zamożność dworu. Choć dzisiaj zostałaby zapewne odebrana inaczej i nietrudno pojąć, dlaczego wyremontowany Wawel XXI stulecia jest przykryty jednolitym, czerwonym dachem.
Projekt przywrócenia mu pierwotnej formy, wysunięty przed I wojną światową, został odrzucony przez krajowego konserwatora generalnego jako ponoć nieprzyjemny dla oka.
„Iskrzący się” zamek na Wawelu
Intensywnie barwiono również inne elementy wykończenia rezydencji. Na przykład obramienia okien Wawelu były czerwone, a okiennice – zielone.
Reklama
Kolorów używano poza tym na gzymsach, balustradach, a nawet kolumnach krużganków. Pierwotnie nie białych, lecz ciemnoczerwonych czy też brązowawych.
Wszystko to bardzo się podobało gościom królewskiego domu. Oniemiały Andrzej Krzycki pisał za czasów Zygmunta Starego, że bogactwo wystroju przewyższało zapewne „wspaniały skarbiec Midasa”. A na dowód przytoczył między innymi rozliczne złocenia i ozdoby, tak barwne, że aż „iskrzące się” czy „blask rozsiewające”.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.