Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku napięcia pomiędzy władzami Izraela a siłami syryjskimi i palestyńskimi w Libanie, narastające w kontekście większego regionalnego konfliktu, sięgnęły zenitu. Dochodziło do otwartych aktów agresji z obu stron, do nalotów, wtargnięć i ciągłego łamania pozornie obowiązującego zawieszenia broni. Izrael inwestował ogromne pieniądze w zbrojenia. O tym, co wreszcie stało się oficjalnym uzasadnieniem inwazji na Liban i casus do wojny trwającej trzy lata, pisze dr hab. Krzysztof Mroczkowski w książce Bejrut 1982.
Rzadko w historii wojna była tak otwarcie planowana i dyskutowana. Politycy i komentatorzy dyskutowali o zaletach inwazji miesiącami. Teoretycznie zwolennicy strategii działań zawartych w planie operacji „Sosny” otrzymali zielone światło do jej realizacji. [Premier Izraela Menachem] Begin cały czas się wahał.
Reklama
Środowiska wojskowe były przekonane o celowości akcji – 14 maja szef Sztabu Armii Obrony Izraela gen Rafael Eitan oświadczył nawet wprost, że „po zbudowaniu takiej machiny wojennej, kosztującej miliardy, musimy ją wykorzystać. […] Być może jutro będę w Bejrucie”.
Bez wątpienia on i [Ariel] Szaron wywierali „silną presję” na mieszkańców i aparat urzędniczy w północnych osiedlach Izraela – głównie w Galilei – aby ci poparli „akcję wojskową na dużą skalę w terminie i formie, którą określą Armię Obrony Izraela, a które nie chce sprzeciwu ze strony mieszkańców północnych osad”.
11 maja gen. Eitan wraz z innymi wysoko postawionymi oficerami Armii Obrony Izraela (AOI) spotkał się z przywódcami osad i kibuców w Galilei. Przebieg tych rozmów był jednoznaczny – odbywały się w atmosferze opisanej przez jednego z uczestników jako „wojownicza”. „Minister obrony próbował stworzyć sytuację, w której mieszkańcy osady pomogliby mu wywrzeć presję na jego kolegów [z gabinetu] w celu podjęcia działań zbrojnych”.
Potrzebowano „spektakularnego impulsu”
Co ciekawe, ówczesny minister obrony Ezer Weitzman był przeciwnikiem wojny w Libanie, mimo że był jednym z autorów planu operacji „Sosny”. Zdając sobie sprawę z tego, iż bilans strat i zysków osiągniętych w związku z wkroczeniem do Libanu (zwłaszcza Bejrutu) może się okazać bardzo niekorzystny, podał się do dymisji.
Reklama
Jego miejsce w ministerstwie obrony zajął Ariel Szaron, który forsował rozszerzenie pierwotnego planu i obstawał przy zajęciu stolicy Libanu (operacja „Wielkie Sosny”). Szaron uważał, że realizacja przyjętej strategii wymagała od armii izraelskiej dotarcia i zdobycia Bejrutu – to tam znajdowała się bowiem cała infrastruktura polityczna i przywództwo oraz większość infrastruktury wojskowej OWP [Organizacji Wyzwolenia Palestyny].
Dla Begina szersza sytuacja polityczna była nieco bardziej skomplikowana niż dla Szarona – powodzenie całej operacji wymagało, aby Syryjczycy albo zostali wmanewrowani w okoliczności de facto zmuszające ich do wycofania się z Libanu, albo pokonani i całkowicie wyparci.
Obie te możliwości były dla Szarona daleko poza celem wyznaczonym mu przez Begina. Minister obrony stanął zatem przed dwoma istotnymi problemami taktycznymi w realizacji strategii przyjętej w opcji „Wysokie Sosny”: politycznym problemem było przekonanie Begina i całego rządu do zwiększenia zasięgu operacji i, co najważniejsze, przekonania społeczeństwa izraelskiego do jej poparcia. To wymagało zaś jakiegoś spektakularnego impulsu.
„Niezmiernie wygodny pretekst”
Oczekiwane przez Szarona napięcie wzrosło gwałtownie, kiedy 3 czerwca 1982 roku terroryści próbowali zamordować izraelskiego ambasadora w Londynie.
Reklama
Wieczorem tego dnia Szlomo Argow, pełniący funkcję ambasadora Izraela w Wielkiej Brytanii, wyszedł z bankietu w hotelu Dorchester przy ul. Park Lane w Londynie. Gdy wsiadł do samochodu, podbiegło do niego trzech zamachowców: Jordańczyk Hussejn Ghassan Said (kuzyn Abu Nidala), Palestyńczyk Marwan al-Banna i iracki pułkownik wywiadu Nawaf al-Rosan. Said strzelił Argowowi prosto w głowę.
Wyrok na ambasadora wydała i dokonała zamachu działająca w Syrii palestyńska organizacja terrorystyczna al-Fatah – Rada Rewolucyjna. Ochroniarz Argowa postrzelił Saida, a al-Banna i al-Rosan zbiegli z miejsca zamachu. Aresztowano ich niedługo potem, a w trakcie procesu sądowego ustalono, że ich działalność była w znaczniej mierze finansowana przez wywiad iracki.
Zamach na Argowa został skwapliwie wykorzystany przez rząd izraelski jako niezmiernie wygodny pretekst: następnego dnia, 4 czerwca, samoloty izraelskich sił powietrznych w wyniku precyzyjnego nalotu zniszczyły obóz szkoleniowy OWP w Bourj el-Barajneh.
W Bejrucie natomiast udało się zniszczyć spory skład amunicji na stadionie sportowym. To z kolei wywołało reakcję strony palestyńskiej, która natychmiast rozpoczęła nie do końca przemyślany i skoordynowany atak na północną Galileę.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Krzysztofa Mroczkowskiego pt. Bejrut 1982. Ukazała się ona nakładem Bellony w 2024 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.