Nie istnieje jedna prosta, powszechnie akceptowana definicja tego, czym w średniowieczu było miasto. Historycy rozumieją termin bardzo różnie. Zresztą nie tylko oni. Jak podkreślał Jacques Le Goff, nawet średniowieczni władcy – chociażby królowie Francji – zwykle nie byli w stanie stwierdzić, ile miast im podlega. Granica między wsią a miastem zawsze była nieczytelna, a kryteria zmieniały się zależnie od kraju, okresu oraz… osoby, którą próbowano pytać o opinię w sprawie.
Jak wyjaśniałem już w innym artykule – a także na kartach mojej książki pt. Średniowiecze w liczbach – miasto z tej epoki stanowiło zwykle odrębną społeczność, posiadającą własne władze, a także cieszącą się przynajmniej ograniczoną autonomią i przywilejami.
Reklama
Jeśli ktoś jednak sądzi, że średniowiecze znało konkretne, uniwersalne kryteria, odróżniające każde miasto od wioski, to jest w srogim błędzie. Czytelne rozróżnienia nie istniały.
Prawa miejskie i ich… ograniczona przydatność
W odniesieniu do Polski o miastach pisze się zwykle w kontekście ośrodków, które od XIII wieku zasiedlano osadnikami, często sprowadzanymi z zagranicy, i które otrzymywały tak zwane prawa miejskie, wzorowane na rozwiązaniach znanych na obszarze cesarstwa.
Taka forma autonomii była jednak zjawiskiem właściwym dla Europy Środkowej. Daleko posunięta niezależność miast nawet wcześniej stała się domeną ośrodków włoskich. Ale już we Francji czy Anglii metropolie nigdy nie zyskały podobnego statusu, pozostały bezpośrednio zależne od władzy królów lub możnych. Ośrodek miejski mógł istnieć także bez nadanych praw. Co więc tak naprawdę czyniło średniowieczne miasto miastem?
Średniowieczna miejskość czy odrębność
Najbardziej charakterystyczną cechą miast, zwłaszcza z późnego średniowiecza, było ich fizyczne odseparowanie.
Nie była to reguła absolutnie powszechna – nie stosowano jej na przykład w Anglii – ale zwykle oczekiwano, że miasto z prawdziwego zdarzenia będzie otoczone murami lub przynajmniej wałami. Można nawet spotkać się z opinią, że miasto, które nie miało umocnień, po prostu nie było miastem.
Fortyfikacje zapewniały bezpieczeństwo, nie to jednak była ich najważniejsza funkcja w okresie pokoju. Mur przede wszystkim jasno wyznaczał obszar, na którym obowiązywały prawa i przywileje danego ośrodka. Co więcej, pozwalał zachować kontrolę nad ruchem ludności.
Reklama
Miejskie zajęcia średniowiecza
Miasta były w pierwszej kolejności ośrodkami handlu i rzemiosła. W przeciwieństwie do wsi, tylko w niewielkim stopniu zamieszkiwali je ludzie trudniący się uprawą roli albo hodowlą.
Często wprost imponująca była za to liczba mistrzów i adeptów przeróżnych profesji. Na początku XIV wieku w Tuluzie, zamieszkanej przez około 30 000 osób, działało 177 rzeźników. Jeden przypadał więc na zaledwie 175 mieszkańców. W dwa lub trzy razy ludniejszym Mediolanie rzeźników było z kolei przeszło 440. Operowało tam również 400 piekarń oraz 500 notariuszy.
Miasto, czyli tam gdzie biją dzwony
Charakterystyczną cechą miast było nagromadzenie kościołów, których liczba często przekraczała znacząco potrzeby społeczności. Świątynie parafialne już w średniowieczu budowano oczywiście także na wsi. Stały jednak wyłącznie w wybranych osadach.
Dla porównania na przykład w Londynie u schyłku epoki było około 130 parafii. W rejonie Krakowa – 10, w tym 5 w obrębie murów miejskich, 3 na Kazimierzu, 3 na przedmieściach. Poza tym przynajmniej cztery kościoły działały na wzgórzu wawelskim.
Instytucją typowo miejską były jeszcze zakony żebracze. Jacques Le Goff twierdził nawet, że właśnie obecność franciszkanów, dominikanów czy karmelitów lepiej niż cokolwiek innego świadczyła o miejskości danego ośrodka.
Osada, w której stał dom zakonny, nie mogła być wsią. A taka, w której domu nie było, nie mogła uważać się za prawdziwe miasto. Choć kryterium da się odnieść tylko do środkowej i zachodniej części kontynentu i wyłącznie do ostatnich stuleci epoki.
Zdradliwy argument zaludnienia
Znaczenie miała oczywiście liczba ludności. Miasta z reguły mieściły znacznie większą populację niż wsie. To jednak aspekt zdradliwy.
Reklama
Nowe ośrodki otrzymywały przywileje często jeszcze zanim zaczęto ściągać do nich osadników. Jeśli akcja nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, mogło się okazać, że prawami miejskimi cieszyła się miejscowość z kilkunastoma domami. Bardzo dużo było też osad liczących poniżej 500 mieszkańców, a jednak uważanych (przynajmniej przez ich władze) za najprawdziwsze miasta.
Miejska ciasnota
W praktyce o miejskim charakterze osady bardziej od liczby ludności świadczyło jej nagromadzenie. Prawdziwe średniowieczne metropolie były niemal nieodmiennie niezwykle zatłoczone i klaustrofobiczne.
Zasięg murów i zakres przywilejów wykluczały w większości przypadków terytorialną ekspansję. Wokół różnych miast wyrastały wprawdzie nowe dzielnice, ale te miały już zwykle własne umocowanie prawne, odrębne władze, a często i osobne mury.
Stąd w różnych miejscach do dzisiaj istnieją „stare” i „nowe” miasta, a w obrębie tego, co obecnie uchodzi za starówkę, można oglądać kilka odrębnych rynków i centrów zabytkowej zabudowy. Taki model miał oczywiste konsekwencje: najważniejsze miasta nie mogły rosnąć, ale i tak stale napływały do nich fale plebsu, mieszkającego coraz gęściej i w coraz gorszych warunkach.
Reklama
W Paryżu, wraz z przedmieściami, w roku 1300 gęstość zaludnienia wynosiła około 6200 osób na kilometr kwadratowy. Na każdą osobę przypadało zaledwie 160 metrów kwadratowych. I wcale nie była to wartość bliska rekordu.
Tłoczno i wysoko?
Według Josiaha Russella w typowym mieście późnośredniowiecznym żyło od 10 000 do 12 000 osób na każdym kilometrze kwadratowym. W tych mniej przestronnych i gęściej zabudowanych 14 000 lub nawet 17 000.
Eltjo Buringh i Jan Luiten Van Zanden, holenderscy badacze, którzy ostatnio zajmowali się tym tematem, za typową wartość uznali 10 000. Według ich analiz w gęsto zaludnionych miastach żyło jednak nawet 20 000 osób na każdym kilometrze kwadratowym. I należy podkreślić, że wszystko to są szacunki ostrożne.
Inni naukowcy opowiadają się za znacznie wyższymi liczbami. Na przykład w toskańskiej Pizie gęstość zaludnienia mogła przekraczać 40 000 osób na kilometr kwadratowy!
Reklama
Dla porównania dzisiaj w Warszawie żyje 3600 osób na kilometr kwadratowy, w Londynie 5600, a w Paryżu 20 750. Inaczej niż przed wiekami zabudowa może się jednak swobodnie rozprzestrzeniać w górę.
Obecność wysokich budowli, także mieszkalnych, odróżniała miasta od wiosek. Pomijając spotykane na przykład we Włoszech murowane wieże mieszkalne, średniowiecze nie znało jednak odpowiedników dzisiejszych bloków i drapaczy chmur.
Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było
Powyższy artykuł powstał na podstawie książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach. Dowiedz się więcej na Empik.com.