W latach II wojny światowej na obszarze okupowanej Polski obowiązywała ścisła reglamentacja żywności. Podstawowym towarem sprzedawanym na kartki był zaś chleb. Czy też raczej „dźwiękowiec”, „smutniak”, albo „koksowiec”, bo jak słusznie podkreśla Aleksandra Zaprutko-Janicka na kartach swojej książki, na miano prawdziwego chleba ten produkt zastępczy raczej nie zasługiwał.
Dzienna racja chleba kartkowego w Generalnym Gubernatorstwie wynosiła od 150 do 300 gramów na osobę. Na większy przydział mogli liczyć tylko ci, którzy podpisali listę narodowościową, a tym samym poszli na ścisłą współpracę z okupantem.
Reklama
Z czego powstawał chleb kartkowy?
Do wypieku chleba używano składników podłej jakości, a poza tym zapychaczy, dobieranych zależnie od bieżących niedoborów i sytuacji na rynku zaopatrzeniowym.
Jak wyjaśnia Aleksandra Zaprutko-Janicka na kartach książki Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania, sięgano po mąkę żytnią jęczmienną, owsianą, jaglaną, kartoflaną, kukurydzianą, pszenną razową, nieraz ostatniego sortu.
Zastosowanie najgorszych, nie zawsze nawet faktycznie spożywczych, składników sprawiało, że chleb kartkowy był co do zasady o wiele cięższy od pieczywa, które znamy współcześnie.
„Gliniasty, czarny, gorzki, kruszący się. Każdego z tych przymiotników używano do opisania okupacyjnego „razowiaka”, ale nie potrafią one oddać walorów smakowych i zdrowotnych tamtego chleba” – komentuje autorka Okupacji od kuchni.
„Czarny, kwaśny, powodował wzdęcia”
Aby rzeczywiście wyobrazić sobie, co musieli jeść nasi dziadkowie, warto sięgnąć do pamiętników i wspomnień z czasów wojny. I tak chociażby Maria Kwiatkowska spod Bielska, która podczas okupacji była nastolatką, opowiadała: „W nowym mieszkaniu chleba się nie piekło. Dostawaliśmy kartki na chleb […]. Chleb nazywano »dźwiękowiec«, gdyż był czarny i kwaśny, i powodował wzdęcia”.
Reklama
Tego samego terminu użył żołnierz Armii Krajowej Aleksander Maliszewski. Nawet dwie dekady po zakończeni wojny dobrze pamiętał, że „każdy Polak miał prawo wykupić na kartki 25 dekagramów dźwiękowca, czyli gliniastego chleba dziennie”.
Ola Zaprutko-Janicka przytacza też słowa Jerzego Duracza, który w swojej książce Odwet zanotował taką wypowiedź z czasów okupacji: „Wojnąś się tak utuczył wieprzu? Margaryną, dźwiękowcem i marmoladą!”.
Smutniak, boniak i koksowiec
Co oczywiste dźwiękowiec trafił również do słownika Polska gwara konspiracyjno-partyzancka 1939-1945, wydanego przez PWN w 1986 roku.Przypisano mu definicję: „chleb przydziałowy złej jakości”. Choć, jak słusznie podkreśla autorka książki Okupacja od kuchni, innego zwyczajnie nie było.
Chleb na kartki nazywano też „gliną”, „kartkowcem”, „bonowcem” lub „boniakiem” (od „bonów” czyli kartek). Mógł by „gubernatorem” (zapewne w nawiązaniu do niemiłościwie panującego Hansa Franka), „smutniakiem”, czy wreszcie „koksowcem” – bo od pieczywa bardziej przypominał kiepskiego sortu węgiel.
Chleb w okupowanej Warszawie lepszy niż w Berlinie?
Historyczka przyznaje, że żaden z tych terminów nie brzmiał zachęcająco. Rzecz mogła się jednak przedstawiać o wiele gorzej. Bo choć może się to wydawać zaskakujące, to przynajmniej pod względem jakości chleba Polacy znajdowali się w korzystniejszej sytuacji niż Niemcy, mieszkający na przykład w Berlinie.
Niemcy zachowali na terytorium Generalnego Gubernatorstwa polskie prawodawstwo w zakresie żywności. Jego przestrzegania pilnowali pracownicy przedwojennego Państwowego Zakładu Higieny, który wznowił działalność pod zarządem okupanta.
Reklama
Profesor Stefan Krauze, prowadzący wówczas zakład badania żywności i przedmiotów użytkowych, chronił ludność przed zalewem podłej jakości erzaców płynących z Rzeszy. Niemcy w swojej ojczyźnie dostawali znacznie więcej chleba, paradoksalnie był on jednak… gorszej jakości!
Według ich norm wojennych, w razie niedoboru mąki, w bochenku mogły się znaleźć różne mało pożywne wypełniacze. Doszło do sytuacji zakrawającej na absurd. Berlińczycy jedli chleb posypywany trocinami, a warszawiacy, czy krakowianie „dźwiękowiec”. Wprawdzie paskudny, ale uzupełniony bogatymi w błonnik i składniki odżywcze otrębami.
Bibliografia
Artykuł powstał na podstawie książki Aleksandry Zaprutko-Janickiej pt. Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania (Wydawnictwo Poznańskie 2024). Nowa edycja już dostępna w sprzedaży.