W innym artykule opowiadałem o tym jakie przedmioty miały największą wartość w wiejskim domostwie z XVIII lub XIX stulecia. Na ogół na samym szczycie listy znajdowała się pościel. Z niej zaś rzeczą najcenniejszą była pierzyna. Skąd jednak brała się tak wielka wartość tych właśnie elementów chłopskiego inwentarza?
Pod koniec XVIII wieku na wielkopolskiej wsi komplet pościeli mógł kosztować nawet około 2000 złotych polskich, jeśli nie więcej. Wiele rodzin chłopskich zarabiało tyle przez pół roku lub dłużej. Nie brakowało też gospodarzy, którzy w ogóle, w całym roku, nie uzyskiwali takich nadwyżek. Dla każdego w każdym razie pierzyny i poduszki były skarbem.
Reklama
Ich wartość była tak ogromna, bo materiału do ich wypełnienia nie dało się zdobyć ani łatwo, ani szybko. Trzeba było hodować gęsi i dbać o ich utuczenie, tak by stopniowo, dwa lub trzy razy do roku, móc je podskubywać, uzyskując potrzebne piórka z pierzem.
Na jedną pierzynę zużywano pierz od dwunastu lub nawet piętnastu dorosłych zwierząt. Kto więc nie miał wystarczająco dużego stadka, musiał gromadzić surowiec choćby przez dwa czy trzy lata. Na tym zresztą rzecz się tylko zaczynała. Pierz należało oddzielić od twardych stosin.
Witold Segeth, relacjonujący obyczaje panujące jeszcze pół wieku temu w Zborowskiem na Śląsku, podkreśla, że była to „żmudna i ciężka praca”. Przygotowanie wypełnienia jednej pierzyny mogło zająć sześciu czy ośmiu osobom choćby dwa tygodnie.
Trudno było podołać zadaniu własnymi siłami, sąsiadki zbierały się więc wspólnie i darły pierze zimowymi popołudniami oraz wieczorami, przy okazji wymieniając plotki, śpiewając piosenki i opowiadając wiejskie baśnie.
Reklama
Dalszej pracy wymagało przygotowanie poszwy, zwłaszcza jeśli ta miała być elegancko ozdobiona, choćby haftowanym brzegiem. Gdy zaś całość już była gotowa… często wcale z niej nie korzystano.
Szkoda przecież było czystej, białej i okazałej pierzyny, która pod człowiekiem zaraz by się wymięła, wybrudziła i nie daj Boże podarła, gubiąc cenne pierze. W praktyce było zwykle tak, że pierzyny i poduszki, za dnia zdobiące łoże i budzące uznanie sąsiadów, po zmroku skrzętnie… odkładano na ławę.
I to koniecznie ławę, na której nikt nie sypiał. Kładziono się nie na nich, ale w pościeli starej i zniszczonej, już nienadającej się na dekorację, za dnia zaś upchanej pod piękniejszymi rekwizytami.
Piękna pościel była na pokaz, ale też – na posag albo spadek. Stanowiła przecież dosłownie podstawę majątku.
***
Powyższy tekst powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego. Życie w chłopskiej chacie możecie zamówić na Empik.com.