Poniatowski był najbardziej pracowitym i oddanym krajowi królem Rzeczpospolitej? Tak twierdzi znany historyk

Strona główna » Nowożytność » Poniatowski był najbardziej pracowitym i oddanym krajowi królem Rzeczpospolitej? Tak twierdzi znany historyk

Stanisław August Poniatowski często obwiniany jest o doprowadzenie do ostatecznego upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jego krytycy zarzucają mu między innymi, że we własnej sprawie wprowadził do Polski wojska rosyjskie w 1764 roku. Będąc u władzy – służył interesom Rosji i brał za to pieniądze. Przeszkadzał w pracach Sejmu Wielkiego. Zdradził kraj, przystępując do konfederacji targowickiej w roku 1792. Podpisał akty rozbioru kraju a ostatecznie zrzekł się tronu. Z taką opinią zupełnie nie zgadza się biograf ostatniego polskiego króla Adam Zamoyski.

Niektórzy historycy dopatrują się korzeni upadku Polski w panowaniu Jagiellonów; inni w wojnach kozackich i szwedzkich XVII wieku, lecz większości Polaków okresem najbardziej krytycznym wydaje się panowanie Stanisława Augusta.


Reklama


Zarzuty pod adresem Poniatowskiego

Toteż poszukiwania ostatecznej przyczyny klęski w nieunikniony sposób ogniskują się wokół jego osoby. Panuje powszechne przekonanie, że gdyby zrobił to, a nie zrobił tamtego, wszystko mogłoby pójść dobrze.

Zazwyczaj obciąża się króla kilkoma podstawowymi zarzutami. We własnej sprawie wprowadził do Polski wojska rosyjskie w 1764 roku. Będąc u władzy – służył interesom Rosji i brał za to pieniądze. Przeszkadzał w pracach Sejmu Wielkiego. Zdradził naród, przystępując do konfederacji targowickiej w roku 1792.

Akces Stanisława Augusta Poniatowskiego do konfederacji targowickiej (domena publiczna).
Akces Stanisława Augusta Poniatowskiego do konfederacji targowickiej (domena publiczna).

Podpisał akty rozbioru kraju w roku 1773 i 1793 w zamian za zabezpieczenie finansowe dla siebie i rodziny. Trząsł się i płakał, zamiast wyruszyć w bój. Abdykował, zgadzając się na ostateczne unicestwienie Polski.

Wszystkie te zarzuty, prócz ostatniego, są bezpodstawne, a abdykacja była aktem pozbawionym jakiegokolwiek praktycznego znaczenia: odmowa ani na jotę nie zmieniłaby sytuacji. Pokolenia skazane na życie w niewoli dostrzegały jednak tylko fakt, że to on podpisał wyrok, i w głębi serca winiły go za to, że mógł żyć, kiedy kraj ginął. Kryje się pod tym zarzut, że sam nie zginął.

Kołłątaj namawiał go do Targowicy

Trudno jednak zrozumieć, dlaczego obwinia się właśnie jego, innym zaś wybacza podobne działania. W końcu to przecież Familia, łącznie z osobami powszechnie szanowanymi, jak Andrzej Zamoyski i Stanisław Lubomirski, zabiegała w roku 1764 o rosyjskie poparcie – a nie zaważyło to na ich reputacji.

W roku 1792 Kołłątaj był tym, który najgoręcej nakłaniał króla do przy-stąpienia do Targowicy – a jednak otacza go niezmącona aura radykalizmu. Gdy zaś mowa o zbrodni abdykacji, dzieli ją z nim wiele osób – poczynając od Kościuszki, który przysięgając na wierność cesarzowi Pawłowi, formalnie uznał przekazanie terytoriów polskich.


Reklama


Z tego wszystkiego można wysnuć wniosek, że Polacy przyjęli za swoją maksymę Saint-Justa, iż król nie może panować bez winy. Choć może się kryć w tym pewna słuszność, prawdziwe wyjaśnienie leży gdzie indziej.

Jedyna nadzieja na przetrwanie Polski

Polska utraciła suwerenność we wszystkim, prócz nazwy, jeszcze przed rokiem 1764 i nie miała realnych szans, by suwerenność odzyskać. Kraj był politycznie rozdarty, nieprzygotowany do społecznego wysiłku, uzależniony gospodarczo i słaby militarnie. Ponieważ nie miał nic do zaofiarowania potencjalnym sojusznikom, nie mógł oczekiwać korzystnych sojuszy.

Tekst stanowi fragment książki Adama Zamoyskiego pt. Ostatni król Polski (Czytelnik 2025).
Tekst stanowi fragment książki Adama Zamoyskiego pt. Ostatni król Polski (Czytelnik 2025).

Jedyną nadzieję na przetrwanie dawała Polsce polityka całkowitej lojalności wobec jednego państwa – Rosji – w którego interesie leżała ochrona jej nienaruszalności – polityka połączona z programem głębokich, choć niewidowiskowych reform społecznych, gospodarczych, a gdzie to możliwe także politycznych.

Taki kurs obrał Stanisław August i wspierały go w tym najinteligentniejsze osobistości publiczne jego czasów. Mimo różnych niepowodzeń była to polityka rokująca największe nadzieje i gdyby realizowano ją konsekwentnie przez dziesięć lat, Polska niewątpliwie wkroczyłaby w wiek XIX jako skonsolidowane państwo drugiej rangi z możliwością wykorzystania wojen napoleońskich dla odzyskania pełnej suwerenności.


Reklama


W latach 1788–1792 nadmiar entuzjazmu połączony z całkowicie nierealistycznym poglądem na sytuację skłonił Sejm Wielki do zerwania owocu przed jego dojrzeniem – by użyć metafory samego króla – i do przeciwstawienia się Rosji w chwili najgorszej z możliwych. Dla Katarzyny polski liberalizm, wyrażany podczas Sejmu Wielkiego i w Konstytucji 3 maja, godził w podstawy monarchii absolutnej, którą ucieleśniała.

A Rosja stanowiła wówczas największą potęgę na kontynencie europejskim. W roku 1794 polski liberalizm przekształcił się już w polski jakobinizm, będący szkodliwym odgałęzieniem francuskiego paskudztwa. Nie miało znaczenia, ile zwycięstw odniesie Kościuszko – wszystkie trzy państwa ościenne gotowe były do długiej i śmiertelnej walki z bezpośrednim zagrożeniem ich istnienia.

Tadeusz Kościuszko na portrecie pędzla Karla Gottlieba Schweikarta (domena publiczna).
Tadeusz Kościuszko na portrecie pędzla Karla Gottlieba Schweikarta (domena publiczna).

Wizja Polski Mickiewicza

Jednym słowem, położenie Polski było beznadziejne. A było takie dlatego, że wielu pokoleniom zabrakło woli i energii, by zatroszczyć się o kraj. Ich potomkowie nie byli jednak w stanie przyjąć tego do wiadomości, a historycy i pisarze zadawali sobie dużo trudu, by dowieść, że naród był silny i zdrowy.

Wymyślali więc uczciwą, patriotyczną Polskę, która została pogrążona w zamęcie i zakuta w kajdany przez połączenie rosyjskiej siły oraz zdrady króla. Jest rzeczą znamienną, że dziewiętnastowieczny historyk Józef Szujski nazwał Stanisława Augusta „pierwszym i najważniejszym z nieszczęść narodowych”, podczas gdy był on najwyraźniej ostatnim ogniwem długotrwałego procesu.


Reklama


Tę wypaczoną wizję rozbudował jeszcze prąd romantyczny, który pojawił się wkrótce po zajęciu Polski, gdyż Stanisław nie miał w sobie nic z bohatera romantycznego – był raczej hańbiącym wcieleniem wszystkiego, co ów prąd odrzucał. Polscy poeci romantyczni odziedziczyli jedynie klęskę i robili co mogli, by nadać jej znaczenie.

Adam Mickiewicz wykorzystywał symbol ukrzyżowania, by wywyższyć Polskę przedstawianą jako Chrystusa narodów, którego cierpienie było nie tylko chwalebne, lecz i odkupiające. W rezultacie Polacy zaczęli sławić krwawe porażki, takie jak konfederacja barska, jako swoje tryumfy. Cierpienie lub ponura śmierć na zapomnianym polu bitwy jawiły się jako cele same w sobie.

Stanisław Augus Poniatowski opuścił Warszawę 7 stycznia 1795 roku (Józef Pitschmann/domena publiczna).
Stanisław Augus Poniatowski (Józef Pitschmann/domena publiczna).

Stanisław August nie cierpiał (a w każdym razie – w sposób nie dość chwalebny) i nie poległ na polu bitwy z szablą w ręku. Zatem, jeżeli nawet nie zdradził narodu, to zawiódł go – wszak Chrystus narodów potrzebował swego Piłata, jeśli już nie Judasza.

Pracowity i inteligentny

Tak wyglądało wyznanie wiary późniejszych pokoleń, burzących się przeciw jakiejkolwiek spokojnej ocenie króla i jego rządów. Drzemie ono nadal w głębi polskiej psychiki, a jego odzwierciedleniem jest stale powracająca kwestia jego pochówku.


Reklama


Stanisław August należał do najinteligentniejszych ludzi, jacy kiedykolwiek zasiadali na polskim tronie, a z pewnością był z nich najpracowitszym i najbardziej oddanym krajowi. „Żaden książę tak szczerze jak on nie pragnął uszczęśliwić swych poddanych” – jak orzekli mieszkańcy Warszawy w ostatniej odezwie, tuż przed zajęciem miasta przez Prusaków.

W swojej epoce inteligencją i pracowitością przyćmiewał większość rodaków, a i wszystkich braci-monarchów. Był też dla nich przykładem postawy moralnej. A jednak, w pewnym sensie, zawiódł jako król. „Powinienem był zostać kanclerzem, nie królem” – zauważył kiedyś w rozmowie z Thomasem Wroughtonem i uwaga ta dotyka sedna problemu.

Portret Stanisawa Augusta Poniatowskiego z 1797 roku (Élisabeth Vigée-Lebrun/domena publiczna).
Portret Stanisawa Augusta Poniatowskiego z 1797 roku (Élisabeth Vigée-Lebrun/domena publiczna).

To właśnie jego wyczucie polityczne, demokratyczny instynkt, nakazujący mu reprezentować naród i pozostawać w zgodzie z jego dążeniami, sprawiały, że wciąż zbaczał z ustalonego kursu polityki.

Uczynił dla Polski więcej niż inni

Gdyby przyjął postawę monarchy odpowiedzialnego jedynie przed sobą samym i Bogiem, przylgnąłby niczym pijawka do rosyjskiej protektorki, bezwzględnie karząc konfederatów barskich i patriotów – i niemal na pewno ocaliłby królestwo. Taka postawa była jednak niemożliwa do przyjęcia dla króla obranego w drodze elekcji i ani surowy Stefan Batory, ani silny Jan III Sobieski nie radzili sobie lepiej pod tym względem.


Reklama


Stanisław August uczynił dla kraju więcej niż którykolwiek z nich, więcej niż jakikolwiek polski król doby nowożytnej. Nie ma wątpliwości, że gdyby jego kraj przetrwał, Stanisław August zostałby powszechnie uznany za wzór monarchy i jego posągi stałyby we wszystkich polskich miastach. Pokonała go ostatecznie niezdolność Polski do przetrwania, skazując na niesławę u potomnych – ale o tę niezdolność nie jego należy winić.

Filozof Immanuel Kant zdefiniował Oświecenie jako wyzwolenie człowieka z narzuconego sobie stanu słabości lub samoupodlenia. Polskie społeczeństwo znajduje się w tym stanie od XVII wieku, tocząc straceńczą, emocjonalną i duchową walkę z rzeczywistością. Dopiero kiedy walka ta dobiegnie końca, Polacy będą umieli spojrzeć na historię beznamiętnie i z rozsądkiem.

Ten dzień jeszcze nie nadszedł. Historia nadal pozostaje dla większości Polaków moralitetem, a Stanisław August istotnym na jego scenie protagonistą. To dlatego, kiedy trumna ze szczątkami króla została wreszcie wniesiona 14 lutego 1995 roku do krypty warszawskiej bazyliki archidiecezjalnej Świętego Jana Chrzciciela – w obecności Prezydenta Rzeczypospolitej oraz Prymasa Polski – w kościele dały się słyszeć okrzyki: „Hańba!”, „Wstyd honorować kochanka Katarzyny!” i „Był zdrajcą!”.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Adama Zamoyskiego pt. Ostatni król Polski (Czytelnik 2025). Przekład: Ewa Horodyska.

Nowa biografia ostatniego polskiego króla

Autor
Adam Zamoyski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.