Chłopka przed wiejskim krzyżem. Grafika z początku XX wieku

Najważniejsze przekonanie polskich chłopów. Decydowało o całym ich życiu i światopoglądzie

Strona główna » Nowożytność » Najważniejsze przekonanie polskich chłopów. Decydowało o całym ich życiu i światopoglądzie

W ponurym, przepełnionym pracą ponad siły, pełnym wyrzeczeń i tragedii świecie polskich chłopów nie było wiele miejsca na optymizm. Mieszkańcy dawnej wsi przede wszystkim się bali: nie tylko sił natury, głodu i świeckiego pana, ale też pana w niebiosach, który zawsze wydawał im się nawet groźniejszy i bardziej bezlitosny od doczesnego. Takie podejście przez stulecia kształtowało obraz życia naszych przodków.

Poniższy tekst pochodzi z najnowszej książki Kamila Janickiego pt. „Dziesięcina. Prawdziwa historia kleru w dawnej Polsce”. Właśnie trafiła ona do przedsprzedaży.

W czasach przedrozbiorowych, ale też później, w stuleciu XIX, polscy chłopi w bardzo specyficzny sposób postrzegali siłę wyższą i zasady porządkujące świat. W wiejskim środowisku jeśli zwracano się do Boga Ojca, Maryi i świętych pańskich, to przede wszystkim o łaskę. Dosłownie. Przebłagiwano, proszono na kolanach o odwrócenie gniewu.


Reklama


To był zasadniczy, dzisiaj już nieco zapomniany rys dawnej polskiej religijności. Nieprzypadkowo o człowieku głęboko wierzącym i przestrzegającym kościelnych nakazów mówiło się i mówi nadal: bogobojny. Dawne masy chłopskie, przyzwyczajone do podporządkowania, przemocy, ciężkiej pracy bez wynagrodzenia i stosunków, w których zasługi niemal nigdy nie przynosiły nagrody, zaś najmniejsze uchybienia oznaczały gąsior lub batog, także w swojej religijności stawiały na fatalizm.

Jak stwierdził jeden kościelny badacz, w takich realiach jakby naturalnie „lęk i bojaźń wobec Boga” brały górę, „dominowały nad zaufaniem”. Inny uczony, historyk Kościoła z KUL Karol Górski, pisał z kolei wprost o nowożytnej „teologii w klimacie lęku”.

Wieczorna modlitwa w chłopskiej chacie. Grafika XIX-wieczna
Wieczorna modlitwa w chłopskiej chacie. Grafika XIX-wieczna

Bojaźń Boża polskich chłopów

Kiedy zwyczajny mieszkaniec przedrozbiorowej Polski, a zwłaszcza chłop czy chłopka z ówczesnej wsi, myśleli o Bogu, to myśleli o nim w pierwszej kolejności jako o srogim, skłonnym do gniewu i chętnym wymierzać najsurowsze kary sędzim.

Powszechne było przekonanie, że życie toczy się na łasce groźnej, nieskorej do wyrozumiałości siły wyższej. Wierzono, że żaden występek przeciw dekalogowi nie może umknąć uwadze stworzyciela, a zarazem – że zawsze obraża jego majestat. Drażni pana, który – jeśli nie zostanie w porę obłaskawiony modlitwą i ofiarami – na pewno nie pozostawi grzechu bez odpowiedzi.

Co szczególnie ważne, nie chodziło tylko o odpowiedź pośmiertną, ognie piekielne. Wierzono, że kary boskie spadają na ludzi docześnie, za życia. Że surowy Bóg dosłownie ciska pioruny i sprowadza grad.

Reakcja stworzyciela nie zawsze była, w myśl ówczesnego światopoglądu, natychmiastowa, ale jednak – absolutnie niechybna, jeśli nie ukoiło się jego gniewu.


Reklama


„Fundament dla moralnego postępowania”

Chłopi (i zresztą nie tylko oni) każde swoje nieszczęście uznawali właśnie za karę Boską. Pożar domu, najazd Tatarów, napad zbójców, przymrozek, który zniszczył uprawy, nawet zadławienie się krowy. Wszystko to musiały być odpowiedzi Pana w niebiosach na obrazę.

Jeśli kogoś spotkało wyjątkowe i nagłe nieszczęście, sąsiedzi często natychmiast przyjmowali, że musiał on skrywać poważne grzechy. Jeśli ktoś umarł śmiercią niespokojną, to całe jego wcześniejsze życie, choćby należał do najbardziej szanowanych gospodarzy, mogło zostać podane w wątpliwość. Wszak, by zacytować badacza zagadnienia, „tam gdzie jest kara, musiała być najpierw wina”.

Tekst pochodzi z najnowszej książki Kamila Janickiego pt. Dziesięcina. Prawdziwa historia kleru w dawnej Polsce (Wydawnictwo Poznańskie 2025).

Taki obraz kontaktów z siłą wyższą był rozmyślnie utrwalany przez władzę –i świecką, i duchowną. Jak stwierdza historyk Tomasz Wiślicz, bojaźń Boża uchodziła po prostu za „stabilny”, może nawet najpewniejszy możliwy, „fundament dla moralnego postępowania”.

Miała zapewniać karność ludu, ograniczać ryzyko zamętu, zniechęcać do podejmowania jakichkolwiek działań sprzecznych z obowiązującym porządkiem. Ale też na przykład powstrzymywać kłamstwa i zatajanie informacji przed zwierzchnością. Chłopom wpajano więc na przykład przekonanie, że jeśli złożą przysięgę przed Bogiem, potem zaś powiedzą nieprawdę, to będzie to równoznaczne z wydaniem przez nich wyroku na samych siebie.


Reklama


Weźmy typową historię z okolic Ropy w Małopolsce. W 1702 roku sołtys Danek zapewnił sąd, że niejaka Olena Baniaska nie jest wcale czarownicą, nie zna „guseł”. Gdy to „uczynił i przysiągł, w tydzień po tym zaraz umarł”. I to umarł, jak przekonywano w aktach, dlatego, że najwidoczniej minął się z prawdą i w ten sposób obraził Boga.

„Śmiał bluźnierskim językiem się targnąć”

Należało mieć na uwadze nie tylko przysięgi, ale w ogóle każde słowo, nawet takie wypowiadane czy to w gniewie, czy choćby po pijaku. W Przeworsku na Podkarpaciu w 1720 roku niejaki Stelmach miał zakpić ze świętego Sebastiana, gdy jego sąsiad odmówił gry w karty (w założeniu na pewno zakrapianej), bo wiedział, że rano czeka go udział w nabożeństwie. Stelmach ponoć stwierdził, że „co to za święty”, i że on sam może sobie świętego namalować na ścianie, bez wychodzenia z domu.

Po tym komentarzu, mimo że dotąd był w idealnym zdrowiu, został w ciągu godziny „zdjęty ciężkimi bólami”, „kolką” i „innymi boleściami”, które tak go „dręczyły, że ledwo mógł co przemówić”. Ponoć natychmiast pożałował bluźnierstwa i próbował przepraszać Boga, ale nawet rychła spowiedź nie uchroniła go przed karą. Skonał o tej samej godzinie (chyba kolejnego dnia?), „o której śmiał na świętego swoim bluźnierskim językiem się targnąć”.

Podobne historie można by wymieniać bez końca. Jeśli doszło do jakiejś klęski, dopustu, to wierni usilnie szukali ich powodu. Nie wierzono w przypadki, chaotyczną rzeczywistość, zwyczajne nieszczęścia, niemożliwie do wyjaśnienia. A plebani nieraz tylko wspierali parafian w skrupulatnej, wstecznej analizie czynów pokaranego.

Chłopka przed wiejskim krzyżem. Grafika z początku XX wieku
Chłopka przed wiejskim krzyżem. Grafika z początku XX wieku.

Wskazywali występek, który musiał być źródłem choroby, pomoru bydła, słabych plonów, wypadku przy pracy. I z pomocą tego żywego (a nawet chętniej – od niedawna martwego) przykładu, napominali lud, kładli mu ponownie do głów normy i oczekiwania, które inaczej mogłyby zostać zbagatelizowane.

Korzenie wiejskiej apatii i bezsilności

W ten sposób, mniej czy bardziej świadomie, księża kultywowali wiejską apatię, utwierdzali chłopów w przeświadczeniu, że niewiele mogą zdziałać, że ich egzystencja to ciągłe wyczekiwanie kary i błaganie o to, by siła wyższa się ulitowała.

Jak komentuje badacz zagadnienia, z tego brała się niezdolność do podejmowania decyzji, do „radzenia sobie w nietypowych sytuacjach”. Człowiek pobożny i bogobojny był po prostu zobowiązany karnie przyjmować wyroki Opatrzności, uznawać absolutny determinizm. Miał, jak pewien Wojciech z Brzozowej w XVII wieku, mówić, że stracił żonę, bo ją „Pan Bóg wziął”, a ożenił się ponownie bo mu „Pan Bóg dał” kolejną połowicę.


Reklama


Jeśli wszystko było wyrokiem, a kara wynikała z woli boskiej, to nie wolno też było opierać się przed dopustem, gdy ten już spadł na człowieka. Stąd chociażby dość powszechna wiejska opinia, że domów, które się zapalą, zwłaszcza od pioruna, nie wolno gasić. Bo przecież najwidoczniej Stworzyciel okazał słuszny gniew, wymagający uznania. I takie przeświadczenie przetrwało do naprawdę bliskich nam czasów.

Jeszcze w 1929 roku – mniej niż sto lat temu! – etnograf Henryk Biegeleisen pisał o ludowych obyczajach z południa Polski: „Podczas burzy zapala chłop gromnicę, kadzi zielem, pożaru powstałego od piorunu nie gasi, w tym przekonaniu, że to »Pan Bóg podpalił«”.

***

W co wierzyli nasi przodkowie i jak bardzo tamto chrześcijaństwo różniło się od dzisiejszego? Jak wielki był majątek Kościoła w dawnej Polsce? Ile należało do niego ziemi, miejscowości, niewolników? Jak zdobył tę fortunę i czy powinien ją „odzyskiwać”? Skąd wziął się pomysł celibatu? Jak żyli dawni księża?

Odpowiedzi na te i bardzo wiele innych pytań znajdziecie w mojej nowej książce pt. Dziesięcina. Prawdziwa historia kleru w dawnej Polsce. Pozycja właśnie trafiła do przedsprzedaży – już możecie zarezerwować swój egzemplarz.

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.