Walerian zasiadł na rzymskim tronie w 253 roku n.e. i sprawował rządy przez kolejne siedem lat. Zapisał się w historii nie z uwagi na swe wielkie sukcesy militarne czy reformy. Wręcz przeciwnie. Był pierwszym władcą antycznego imperium, którego spotkało konkretne upokorzenie. Pisze o tym Adrian Goldsworthy w książce pt. Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania.
W 253 roku Waleriana (pełne nazwisko to Publiusz Licyniusz Walerian) wysłano do Recji, aby sformował tam kontyngent wojska dla wsparcia aktualnego cesarza przeciwko uzurpatorowi.
Reklama
Walerian wyrusza na Wschód
Nim zdążył wrócić, uzurpator pokonał i zabił władcę. Walerian zgotował mu więc ten sam los i sam ogłosił się cesarzem. Miał już ponad sześćdziesiąt lat i był senatorem, zatem bardziej tradycyjnym princepsem niż wielu z tych, którzy dobijali się władzy w ostatnich latach.
Współwładcą mianował swego syna Galiena i obaj przybrali tytuł augusta. Rok później Walerian udał się na wschód, nim jednak mógł pomyśleć o skrzyżowaniu mieczy z Szapurem I, musiał strawić kilka lat na utarczkach z Gotami i innymi plemionami, najpierw w rejonie Morza Czarnego, później także w Grecji i Azji Mniejszej.

Galien miał wtedy pełne ręce roboty na zachodzie, co znaczyło, że opędzanie się od perskich najazdów spadło na barki namiestników prowincji i równie często miejscowych przywódców. Czynili to nie bez powodzenia, najprawdopodobniej przeciwko niewielkim oddziałom perskim lub ich sojusznikom działającym mniej lub bardziej niezależnie.
Pod koniec 259 roku Walerian z armią pomaszerował ku wschodniej granicy, ściągając tam też posiłki z odleglejszych regionów. Koncentracja i zaopatrzenie takich sił wymagały czasu. Szapur I nie czekał biernie. Obległ Nisibis (które wtedy znów było w rzymskich rękach) i Karry. W odpowiedzi cesarz wkroczył do Mezopotamii.
Liczebność rzymskiej armii
Według inskrypcji króla królów Rzymian było około siedemdziesięciu tysięcy, zebranych z dwudziestu ośmiu „nacji” lub prowincji. Domniemaną liczebność wrażych armii jak zwykle trzeba traktować bez zbytniej ufności; obie strony wykazywały skłonność do jej zawyżania, aby móc się pysznić zwycięstwem nad przeważającymi siłami nieprzyjaciela.
Zwróćmy uwagę, że to o dziesięć tysięcy więcej niż w przypadku ekspedycji rozgromionej przez Szapura pod Barbalissos. Obie liczby mogą więc znaczyć tylko tyle, że siły rzymskie były poważne.
Reklama
Jednocześnie w przewrotny sposób dają nam pojęcie o wielkości armii perskiej: zgodnie z tą konwencją musiała bowiem być dużo mniejsza (trzydzieści, czterdzieści, pięćdziesiąt tysięcy?), lecz nic więcej nie da się powiedzieć. Rozmiary pozostałości perskiego obozu pod Dura Europos przemawiają za tym, że stała tam poważna armia polowa.
Jeżeli Walerian dysponował siłami choć zbliżonymi do tych, które mu przypisano w inskrypcji, to jak na rzymskie normy byłaby to armia wręcz ogromna (co oczywiście nie jest niemożliwe). Jak jednak wynika z przeszłych doświadczeń, lepiej sprawdzała się taktyka dzielenia takiej masy na dwie lub więcej kolumn operujących niezależnie.

Niewola cesarza starożytnego Rzymu
Praktyka skupiania wielkich sił rzymskich w jednym miejscu nie zapisała się szczególnie dobrze: z reguły okazywały się niezgrabne w działaniu i trudne w aprowizacji. Z drugiej strony niektóre bitwy w wojnach domowych toczono na równie wielką, lub nawet większą skalę – głównie dlatego, że przy braku różnic w taktyce i logistyce szukano przewagi w liczebności.
W rezultacie rzymscy wodzowie z tego okresu przywykli bardziej polegać na brutalnej sile i masie, niż to było w zwyczaju w poprzednich stuleciach. To podejście mogło się przenieść także na kampanie przeciwko obcym nieprzyjaciołom.
Reklama
Szapur I przechwala się druzgocącym zwycięstwem w walnej bitwie, lecz jest to tylko zwięzłe podsumowanie. Inne źródła mówią o długiej kampanii z licznymi drobniejszymi potyczkami, są jednak równie ogólnikowe. Walerian w pewnym jej momencie dostał się do niewoli, przypuszczalnie wraz z większością sztabowców i dworzan, być może w wyniku zasadzki lub podstępu w czasie negocjacji.
Na wielu monumentach Szapur I trzyma za nadgarstki rzymskiego cesarza stojącego u boku królewskiego rumaka. Tylko jeden przekaz mówi o szybkiej śmierci Waleriana; według większości źródeł przeżył on w niewoli wiele lat. Był pierwszym cesarzem, który został jeńcem wroga zewnętrznego. Niektóre teksty podają, że szachinszach traktował go z pogardą – na przykład używał go jako podnóżka, wsiadając na siodło.

Kiedy w końcu Walerian umarł, Szapur miał kazać zdjąć zeń skórę i wygarbować na czerwono, po czym złożył ją w świątyni jako wojenne trofeum. Mogą to być jednak zwykłe pogłoski lub późniejsze wymysły, gdyż Walerian nie był władcą lubianym, w szczególności przez autorów chrześcijańskich, aktywnie prześladował bowiem ich braci w wierze.
Całkowita klęska rzymskiej kampanii
Niezależnie od tego, czy armia rzymska została już rozbita, schwytanie cesarza odebrało kampanii resztki impetu. Nie ma danych o stratach Rzymian w bitwie ani o liczbie jeńców obróconych w niewolników.
Reklama
Niedobitki ekspedycji poszły w rozsypkę i nie jest jasne, jak długo potrwało, nim wyłonił się kolejny uzurpator. Jak się wydaje, ktoś skupił część żołnierzy przy sobie i nawet odnosił drobne sukcesy. Galien był zbyt pochłonięty innymi zagrożeniami bliżej Italii, by szukać odwetu czy choćby negocjować okup za ojca.
Chwilowo rzymska potęga na wschodzie legła w gruzach i Szapur I wkroczył głęboko w granice prowincji, przez Syrię wtargnął do Kapadocji i Cylicji, zdobywając miasto po mieście. Czegoś podobnego nigdy nie dokonali Partowie, choć trzy wieki wcześniej, w 40 roku p.n.e., ich sojusznik, młodszy Labienus, poprowadził swe wojsko na te same ziemie.

Jak poprzednio, armia szachinszacha – prawdopodobnie podzielona na kilka zagonów – parła przed siebie, zajmowała miasta, grabiła, brała jeńców, po czym się wycofała. Podbijała wprawdzie regiony ongiś zarządzane przez Achemenidów, nie było jednak mowy o trwałej okupacji żadnego z nich – poza Mezopotamią, gdzie część rzymskich fortec obsadzono perskimi garnizonami, pozostałe zaś zburzono.
Sza-pur I pokazał Rzymianom swoją potęgę, podobnie jak w przeszłości rzymskie kampanie narzuciły własną, terytorialnie jednak zysk osiągnął niewielki. Pokonał trzech cesarzy, w rzymskich prowincjach poczynał sobie według woli i – jak dotąd – nie poniósł ani jednej większej porażki. Przesłanie dla sprzymierzonych społeczności i przywódców było jasne i dobitne.
Reklama
Skutki zwycięstwa Szapura I
Jeszcze jaśniej rozumieli to poddani króla królów. Na jednej ze słynnych płaskorzeźb można zobaczyć zwłoki Gordiana III tratowane przez konia, Filipa Araba błagającego o litość i Waleriana schwytanego fizycznie przez zwycięzcę. Najczęściej na reliefach widać tylko dwóch Rzymian, jednak skala wiktorii jest bezsprzeczna.
Nikt nie może kwestionować prawa Sasanidy do tronu, skoro cieszy się on tak wyraźnie manifestowaną aprobatą bogów, szczególnie zaś Ahury Mazdy. Zwycięstwa Szapura I były iście spektakularne i w kategorii chwały, i namacalnych zysków. Wiernych żołnierzy, zwłaszcza arystokratów, król nagradzał łupami.
Rzymskie złoto i srebro zasilało finanse wielkich królewskich przedsięwzięć, dziesiątki tysięcy brańców zapewniały tanią siłę roboczą podległą bezpośrednio władcy. Wznosili dla niego pałace, mosty i akwedukty, rozbudowywali sieć nawadniającą. Przyczyniało się to do ogólnego wzrostu produkcji rolnej, a w konsekwencji do zwiększenia populacji i bogactwa kraju.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Adriana Goldsworthy’ego pt. Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania (Rebis 20225). Przekład: Janusz Szczepański.
Historia trwającej setki lat rywalizacji

Ilustracja tytułowa: Szapur I biorący do niewoli cesarza Waleriana (Diego Delso/CC BY-SA 4.0),


 
                        




