W połowie II wieku n.e. starożytny Rzym znajdował się u szczytu potęgi. Liczące 6,5 miliona kilometrów kwadratowych cesarstwo zamieszkiwało wówczas około 75 milionów ludzi. Kiedy więc w latach 60. na terenie imperium zaczęła szaleć zaraza liczba ofiar była zatrważająca. Choroba dosłownie zdziesiątkowała populację antycznego mocarstwa. Według ostrożnych szacunków mogło umrzeć nawet 7-8 milionów poddanych Marka Aureliusza. Sam cesarz najprawdopodobniej również padł ofiarą zarazy.
Mieszkańcy starożytnego Rzymu nigdy wcześniej nie spotkali się z tak niszczycielską epidemią, jak szalejąca od lat 60. do 80. II wieku n.e. zaraza Antoninów. Jej nazwa nawiązywała do rządzącej państwem przez blisko stulecie dynastii cesarskiej.
Reklama
Legiony roznoszą zarazę po starożytnym Rzymie
Według antycznych źródeł bezpośrednią przyczyną wybuchu epidemii było zbezczeszczenie przez jednego z rzymskich legionistów świątyni Apolla w Seleucji. Miało do tego dojść podczas kampanii partyjskiej cesarza Lucjusza Werusa (współrządzącego z bratem Markiem Aureliuszem).
Rzecz jasna choroba, która spadła na ziemie starożytnego Rzymu nie miała nic wspólnego z gniewem bogów. Ale faktycznie w jej początkowym rozprzestrzenianiu się ogromną rolę odegrały legiony.

Jak czytamy w książce Guya de la Bédoyère’a pt. Populus. Jak żyli i umierali starożytni Rzymianie „po raz pierwszy pojawiła się w armii Marka Aureliusza i Lucjusza Werusa podczas kampanii przeciwko Markomanom nad Dunajem pod koniec 165 lub na początku 166 roku”.
Jak dobrze wiemy również współcześnie, intensywny ruch ludności i bliskie kontakty społeczne, nieodłączne cechy zurbanizowanego i kosmopolitycznego świata, sprzyjają błyskawicznemu rozprzestrzenianiu się epidemii. Gdy zaraza dotarła do przeludnionego Rzymu, jej dalszy rozwój był nieunikniony.
Reklama
Choroba zdziesiątkowała legiony
Do dzisiaj nie wiadomo jaka dokładnie choroba zaatakowała cesarstwo w latach 60. II wieku n.e. Zachowało się bowiem bardzo niewiele opisów jej przebiegu. Najbardziej szczegółowy pozostawił słynny lekarz Galen. Dlatego też epidemia bywa nazywana i zarazą Galena.
Jego relacja sugeruje, że była to ospa prawdziwa. W dziele Methodus medendi zawarł on opis tego jak leczył pewnego młodzieńca, który zapadł na śmiercionośną chorobę. Wśród pierwszych objawów medyk wymieniał gorączkę i lekki kaszel, który z czasem przybierał na sile.

Później w gardle pacjenta pojawiły się wrzody, a całe ciało od stóp do głów pokryła czarna wysypka. Gdy zarażony po kilkunastu dniach męczarni w końcu zwalczył chorobę jego skóra usiana była głębokimi bliznami.
Jak podkreśla profesor Kyle Harper w pracy Los Rzymu. Klimat, choroby i koniec imperium zaraza szerzyła się w samym Wiecznym Mieście od „połowy do końca 166 roku”, zbierając potworne żniwo. Dalej zaś dodaje, że:
Reklama
Metropolia była patogeniczną bombą, z której zaraza rozprzestrzeniała się na cały zachodni basen Morza Śródziemnego. W roku 168 pandemia szerzyła się wśród legionistów w Akwilei, przeskakując z jednego skupiska ludności na następne, zataczając nierówne spirale na zachodzie. We dług kroniki Hieronima w roku 172 armia została zdziesiątkowana.
Zachowane źródło z połowy lat 90. II wieku n.e. dotyczące liczby odchodzących do cywila weteranów legio VII Claudia sugerują, że pierwsza fala zarazy Antoninów mogła zabić nawet około 20% żołnierzy tej formacji.

Pokrywa się to ze słowami autora antycznej biografii Marka Aureliusza. Twierdził on, że śmiertelność wśród żołnierzy była tak wysoka, że musiano przeprowadzić kryzysowy nabór do armii werbując niewolników, gladiatorów, a nawet przestępców.
Ile osób zmarło w czasie zarazy?
Jako że nie było żadnego skutecznego leku na chorobę, pustoszyła ona cesarstwo przez lata 60. i 70. II wieku. Najprawdopodobniej jej ofiarą padł również cesarz Marek Aureliusz, który zmarł w marcu 180 roku.
Reklama
W kolejnych latach wydawało się, że najgorsze już minęło. Były to jednak tylko pozory. Zgodnie z tym co podaje autor książki Populus. Jak żyli i umierali starożytni Rzymianie zaraza „w 189 roku, za panowania Kommodusa, wybuchła ponownie ze szczególną siłą”.
Kasjusz Dion pisał, że w samym Rzymie umierało nawet dwa tysiące osób dziennie, co jego zdaniem czyniło tę plagę najgorszą ze wszystkich, o jakich kiedykolwiek słyszano.
Nie podał jednak żadnych innych szczegółów, a kluczowy fragment jego relacji, dotyczący lat sześćdziesiątych II wieku, nie przetrwał do naszych czasów. Herodian, również pisząc o tym kataklizmie, stwierdził, że objął on całą Italię, ale najbardziej dotknął Rzym, który – oprócz tego, że był stale przeludniony – wciąż przyjmował przybyszów z całego świata.

Szacunki dotyczące ogólnej liczby ofiar zarazy Antoninów są niezwykle rozbieżne. Najniższe mówią o 1 500 000 zmarłych, z kolei autorzy najwyższych twierdzą, że Cesarstwo mogło stracić nawet jedną trzecią populacji, czyli około 25 milionów ludzi!
Zdaniem profesora Kyle’a Harpera nawet przy dużej ostrożności można przyjąć, że zmarło od 7-8 milionów obywateli antycznego imperium. Czyli choroba dosłownie zdziesiątkowała jego mieszkańców. Miało to oczywiście ogromny wpływ na całe państwo, definitywnie kończąc tak zwany „złoty wiek” starożytnego Rzymu.
Jak żyli i umierali starożytni Rzymianie

Bibliografia
- Guy de la Bédoyère, Populus. Jak żyli i umierali starożytni Rzymianie, Prószyński i S-ka 2025.
- Kyle Harper, Los Rzymu. Klimat, choroby i koniec imperium, Napoleon V 2021.







