Władcy mocarstw rozbiorowych tańczą nad Polską.

Życie polskich elit po rozbiorach. Tego obrazu nie znajdziecie w podręcznikach

Strona główna » XIX wiek » Życie polskich elit po rozbiorach. Tego obrazu nie znajdziecie w podręcznikach

O rozbiorach opowiada się zawsze jako o wielkiej katastrofie, nie tylko dla państwa ale i dla elit, które dotąd nim rządziły. Obraz wcale nie jest jednak tak jednoznaczny, o czym doskonale świadczy rozmowa Mirosława Maciorowskiego z profesorem Jarosławem Czubatym, zamieszczona na kartach książki Powstańcy. Marzyciele i realiści.

Mirosław Maciorowski: Jak się żyło Polakom w zaborze pruskim w latach 1795–1807, czyli między III rozbiorem Rzeczypospolitej a powstaniem Księstwa Warszawskiego z części ziem tego zaboru?


Reklama


Prof. Jarosław Czubaty: Całkiem dobrze. Posesjonaci, czyli szlachta posiadająca majątki ziemskie lub je dzierżawiąca, na pewno nie mogli narzekać. W Europie panowała wówczas dobra koniunktura na zboże: duży popyt, łatwość zbytu, wysokie ceny. Polskie zboże kupowano w Europie chętnie, tym bardziej że nie płynęło jeszcze do niej amerykańskie, co zacznie się dopiero za kilkadziesiąt lat.

Ale szła za tym dość niebezpieczna, jak się miało okazać, łatwość uzyskiwania kredytu hipotecznego zabezpieczonego na dobrach ziemskich. Skoro szlachta zarabiała dobrze, to banki, różnego rodzaju pruskie kasy oszczędnościowe i prywatne, dziś powiedzielibyśmy: parabanki, udzielały chętnie bardzo wysokich pożyczek pod zastaw ziemi.

Zasięg terytorium Prus i obszaru zaborów naniesiony na dzisiejszą mapę Polski. Kolorem jasnoniebieskim oznaczono ziemie utracone przez Prusy już w 1806 roku (ryc. imislav12. lic. CC-BY-SA 3,0).
Zasięg terytorium Prus i obszaru zaborów naniesiony na dzisiejszą mapę Polski. Kolorem jasnoniebieskim oznaczono ziemie utracone przez Prusy już w 1806 roku (ryc. imislav12. lic. CC-BY-SA 3,0).

Dopóki zboże dobrze się sprzedawało, a majątki wskutek tego miały realną wysoką wartość, można było i spłacać kredyt, i zabezpieczać go na majątku. Wielu posesjonatów nieźle na tym wychodziło.

Mirosław Maciorowski: Nie można więc mówić, że władze Prus źle traktowały Polaków?

Prof. Jarosław Czubaty: W polskiej tradycji historycznej dwoiście ocenia się traktowanie Polaków przez pruską administrację. Zgodnie z jednym poglądem dyskryminowała ona i przymusowo germanizowała Polaków. Nie dopuszczała ich np. do sprawowania urzędów.


Reklama


Tyle że w pierwszym okresie, kilka lat po insurekcji kościuszkowskiej, wynikało to z braku fachowego, urzędniczego wykształcenia i z nieznajomości języka niemieckiego. Nie wiadomo, jak wyglądałoby to kilkanaście lat później, gdyby na scenie publicznej pojawiła się młodzież wykształcona w pruskich szkołach i na niemieckich uniwersytetach. Zresztą trochę takich młodych ludzi znalazło się w Warszawie w różnych pruskich urzędach już w pierwszych latach XIX w.

To były instytucje posługujące się dość skomplikowanymi procedurami, w których Polacy się nie orientowali. Udział w życiu publicznym czy kontakty z urzędami za czasów Rzeczypospolitej przyzwyczaiły ich do nielicznej administracji kierującej się nieprecyzyjnymi przepisami, które łatwo było naginać.

Premiera nowej książki Mirosława Maciorowskiego Powstańcy. Marzyciele i realiści. Historia na nowo opowiedziana (Wydawnictwo Agora 2025) 12 listopada. Już dzisiaj możecie zamówić swój egzemplarz w przedsprzedaży.
Tekst pochodzi z książki Mirosława Maciorowskiego pt. Powstańcy. Marzyciele i realiści. Historia na nowo opowiedziana (Wydawnictwo Agora 2025).

Jako poddani Królestwa Prus weszli w detalicznie spisane procedury, które musieli przeczytać, przetłumaczyć i przede wszystkim zrozumieć. Potem pójść do urzędu i przy każdym podaniu wnieść stosowną opłatę, bo w zaborze pruskim po raz pierwszy na dużą skalę upowszechniły się używane do dziś znaczki skarbowe.

Krążyła nawet anonimowa satyra na władzę pruską, w której autor stwierdzał: „Prusacy nam się skarżyć nie dadzą, tylko piszą i piszą, i pieniądze gromadzą”.

Po części mają rację historycy, którzy uważają, że te procedury miały na celu wyplenienie polskości. Friedrich von Schrötter, nadprezydent Prus Wschodnich, czyli dawnych ziem polskich, w znanym memoriale powołał się na przykład ludów starożytnych i stwierdził, że Polska przeżyła już czas swojej świetności, tak jak imperium rzymskie, dlatego nie musi dalej istnieć. Taki jest naturalny bieg rzeczy w historii: ktoś jest potężny, a potem znika. W ciągu kilkunastu lat język polski wygaśnie więc zupełnie, a z nim też naród.


Reklama


I napisał to nawet nie z wrogością wobec Polaków, lecz w tonie chłodnego obiektywizmu, jako opis naturalnego procesu. Wielu Polaków zresztą obawiało się, że rzeczywiście tak się stanie.

Ale część historyków przyznaje jednocześnie, że Prusacy wnieśli mimo wszystko pozytywne elementy do życia Polaków: nowoczesne metody zarządzania, przydatne instytucje i rozwiązania.

Zaczęli np. na większą skalę brukować ulice w polskich miastach; wprowadzili obowiązkowe ubezpieczenia od pożarów, tworząc podwaliny pod działający do dziś Powszechny Zakład Ubezpieczeń; wprowadzili różnego rodzaju przepisy zdrowotne, uregulowania dotyczące leczenia bydła czy wymóg obsadzania dróg drzewami owocowymi, żeby ludzie mieli cień i jeszcze sobie podjedli po drodze.

Mirosław Maciorowski: Czyli można było się w tej części dawnej Rzeczypospolitej jakoś urządzić?

Prof. Jarosław Czubaty: Oczywiście. Polacy uważali, że to jest najbardziej cywilizowany spośród trzech zaborców. Zabór austriacki miał złą sławę ze względu na napływ niemieckojęzycznych urzędników i wyraźną niechęć władzy do udziału Polaków w zarządzaniu. W zaborze rosyjskim władza carska miała zwolenników, a nawet entuzjastów, ale panował tam marazm.

Natomiast w zaborze pruskim działy się rzeczy ciekawe. Król Fryderyk Wilhelm III zezwolił na założenie polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, które starało się nawet o uzyskanie królewskiej protekcji.

Alegoria I rozbioru Polski (John Lodge/domena publiczna).
Alegoria I rozbioru Polski (John Lodge/domena publiczna).

Było jawne i zajmowało się działalnością nie tylko kulturalno-edukacyjną, lecz także quasi-polityczną, np. upamiętnianiem ważnych wydarzeń w historii Polski i badaniami nad mową i literaturą polską.

Właśnie na tym polu dobrze widać ewidentny strach Polaków przed wynarodowieniem: zaraz nas nie będzie, więc upamiętniamy, co się da – może to spowoduje narodowe trwanie, a jeśli nie, to chociaż zostawimy po sobie jakąś pamiątkę. (…)

Rzeczywiście, w zaborze pruskim w tym czasie władza nie była opresyjna, a warunki życia były dobre. Prusacy wykazywali się zresztą sporą zręcznością w budowaniu takiego wizerunku.


Reklama


Mniej więcej półtora roku po upadku insurekcji kościuszkowskiej pojawiła się Centralizacja Lwowska, pierwsza ponadzaborowa konspiracja na ziemiach polskich. Doszło do aresztowań we wszystkich zaborach.

Prusacy błyskawicznie zatrzymali konspiratorów, ale szybko wypuścili ich bez żadnych represji. Natomiast wszystkie zebrane informacje przekazali do Wiednia i Petersburga. Wiedzieli, że Rosjanie i Austriacy zrobią z nich użytek, sięgną po kary, represje, a Prusacy chcieli, żeby to oni skompromitowali się przed Polakami.

Symbolem łagodnej władzy pruskiej z lat 1804–1806 stał się gubernator Warszawy Georg Ludwig von Köhler, dobrotliwy i dość przyjazny Polakom. W cywilizowanym państwie pojedynki były zakazane, ale nikt się tym nie przejmował, szczególnie młodzi ludzie.

Władcy mocarstw rozbiorowych tańczą nad Polską.
Władcy mocarstw rozbiorowych tańczą nad Polską.

W kilku przypadkach, gdy pruski patrol aresztował pojedynkowiczów, generał Köhler kazał przetrzymać ich parę godzin w zamknięciu, a potem osobiście odwoził ich do rodziców własnym powozem i przekazywał z ojcowskim napomnieniem, żeby lepiej pilnowali swoich synów.

Mirosław Maciorowski: Czy Polacy mogli prowadzić jakąkolwiek działalność polityczną, choćby we współpracy z zaborcą?

Prof. Jarosław Czubaty: Trudno o tym mówić z jednego powodu: żaden z dworów zaborczych nie miał oferty politycznej dla Polaków. Wszystkie kierowały się podobnym założeniem: nie ma obywateli, są tylko poddani, zarówno Rosjanie, jak i Polacy. (…)

Oczywiście były wysoko postawione osobistości, którym dobrze się wiodło w zaborze pruskim. Książę Antoni Radziwiłł wżenił się w rodzinę panującą, dobrze widziany na dworze w Berlinie był bogacz Feliks Łubieński, który nawet podejmował w swoich włościach Fryderyka Wilhelma II. (…)

Mirosław Maciorowski: Przykład obu wymienionych magnatów, a zapewne również wielu posesjonatów, pokazuje, że czasy zaborów sprzyjały mimikrze.


Reklama


Prof. Jarosław Czubaty: Wybitny polski historyk Szymon Askenazy w jednym z tekstów zawarł bardzo emocjonalny passus o tym, że właściwie poza legionistami Dąbrowskiego we Włoszech i Legii Naddunajskiej w Niemczech polska elita polityczna dobrze się w tym – jak to ujął Askenazy – „błotku porozbiorowym” poczuła.

Tak świetnie odnalazła się w nowych warunkach, że aż trochę wstyd. Askenazego wyraźnie bolało, że nie było gwałtownych demonstracji politycznych ani żadnych przejawów oporu.

Historia Polski na nowo opowiedziana

Tekst pochodzi z książki Mirosława Maciorowskiego pt. Powstańcy. Marzyciele i realiści. Historia na nowo opowiedziana (Wydawnictwo Agora 2025).

Współautor
Mirosław Maciorowski
Współautor
Jarosław Czubaty

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.