Trzeba stanowczo podkreślić, że ani u schyłku istnienia Rzeczpospolitej Obojga Narodów ani w kolejnych dekadach nie było żadnego obiektywnego powodu dla którego chłopi mieliby być chętni z własnej inicjatywy walczyć „za Polskę”. Kryzys i upadek dotychczasowego systemu był dla większości z nich obojętny. Część przyjęła go wręcz z nadzieją.
Poniższy materiał to fragment scenariusza na podstawie którego powstał odcinek na moim kanale na Youtube. Pretekstem do jego przygotowania była z kolei nowa książka Mirosława Maciorowskiego pt. Powstańcy. Marzyciele i realiści.
Już przy innych okazjach wyjaśniałem, że aż do czasu rozbiorów szlachta uważała za Polaków właściwie tylko siebie. Chłopi byli traktowani jako członkowie osobnego, gorszego, podporządkowanego narodu. Nieraz pisano o nich zresztą wprost jak o zwierzętach, bydle. Ba, nawet mieszczanom bardzo niechętnie dawano prawo do nazywania się Polakami.
Reklama
Przed rozbiorami władze, opanowane przecież niemal w całości przez szlachtę, nie wykonały też żadnych realnych kroków w kierunku poprawy losu chłopstwa.
Konstytucja 3 maja, którą dzisiaj tak ochoczo świętują miliony chłopskich potomków, zawierała tylko pusty frazes, mówiący, że lud znajdzie się „pod opieką rządu”. Za tym nie szedł jednak żaden konkret.

Zupełnie nic nie zmieniło się w skali pańszczyzny, w pełnej podległości i przywiązaniu do ziemi. Jedyny istotny postęp z czasów stanisławowskich był taki, że oficjalnie zakazano szlachcicom samowolnego mordowania własnych chłopów. Aż do lat 60. XVIII wieku było to bezwzględnie, stuprocentowo legalne.
Na wsi bez zmian
Także rozbiory w żaden zasadniczy i natychmiastowy sposób nie wpłynęły na sytuację chłopów. Wcześniej płacili podatki nie otrzymując w zamian nic od państwa. Teraz nadal to robili, tyle że inna władza otrzymywała ich pieniądze.
Reklama
Większy fiskalizm państw zaborczych nie pozostawał oczywiście bez wpływu na chłopów, ale te naprawdę najważniejsze obciążenia miały charakter zupełnie niezależny od polityki.
Bo to lokalny pan gruntowy wymagał pańszczyzny, danin, czynszów. I wymagał ich niezależnie od tego czy sam był poddanym polskiego króla czy cara albo cesarza.

Polak czyli pan
Powtórzę to, bo naprawdę z powodu wszystkich frazesów, które ładowano nam do głów w szkołach łatwo zbagatelizować sprawę zasadniczą: dla pospólstwa, a więc większości mieszkańców dawnej Polski, rozbiory nie były żadną tragedią. W ogóle za bardzo niczym nie były. Wielu ludzi zupełnie nie zdawało sobie sprawy z tego co nastąpiło.
A jeśli na wsiach rozumiano, że upadła Rzeczpospolita… to często myślano o tym fakcie z nadzieją. Bo Polska – jak sporo później stwierdzi chociażby Wincenty Witos – powszechnie kojarzyła się chłopom z pańszczyzną. A słowo „Polak” było dla chłopów synonimem „Pana”.
***
O tym dlaczego żadni polscy liderzy, powstańcy i rewolucjoniści nie byli gotowi choćby obiecać chłopom wolności dowiecie się z odcinka na moim kanale na Youtube:
A jeśli chcecie lepiej poznać kontekst tej historii i zróżnicowane spojrzenia na problematykę polskich powstań, sięgnijcie po monumentalny zbiór wywiadów przygotowany przez Mirosława Maciorowskiego – Powstańcy. Marzyciele i realiści. Ukazał się on nakładem wydawnictwa Agora (2025).
Historia Polski na nowo opowiedziana








