Zemsta najlepiej smakuje na zimno. Na pewno tego zdania był Michał Anioł. Czekał wiele miesięcy, aż nadarzy się okazja odegrania się na Leonardzie da Vinci, który uraził jego dumę. Gdy ta w końcu się trafiła, tak dopiekł twórcy Mony Lisy, że ten omal nie spalił się ze wstydu.
W wydanej właśnie w Polsce książce Stać się Leonardem. Słabości i geniusz Leonarda Da Vinci Mike Lankford opisuje rzadkie wydarzenie, do którego doszło na początku 1504 roku we Florencji. Tamtejsi włodarze zorganizowali publiczną debatę, na której pojawił się również Leonardo da Vinci. Jak czytamy w pracy Lankforda…
Reklama
Co zrobić z Dawidem Michała Anioła?
Miasto zwołało artystów, wynalazców i innych fachowców, aby zasięgnąć ich rady w sprawie miejsca na posąg Dawida, który Michał Anioł niedawno ukończył i nadal trzymał pod gołym niebem w pracowni przy katedrze, gdzie też odbyło się owo zebranie.
Jest to historyczna migawka artystycznej Florencji ze stycznia 1504 roku. Michał Anioł stoi w kącie i zapewne łypie na wszystkich spode łba, przybył tam też jednak cały tłum utalentowanych ludzi, którzy krążą po sali i stopniowo zajmują miejsca.
Dzień jest zimny, więc gdy mówią, z ust buchają im obłoczki pary. Za kilka tygodni rzekę Arno skuje tak gruby lód, że da się po nim przejść na drugi brzeg. Leonardo dla zatrzymania ciepła pewnie okutał się opończą jak beduiński pasterz podczas burzy piaskowej.
Zna wszystkich obecnych, a oni jego. Jest tam Botticelli, Lorenzo di Credi, Perugino, David Ghirlandaio i Filippino Lippi, który już niezdrowo wygląda. Przyszedł nawet zegarmistrz, a także „Kędzior Złotnik”, jak nazywano jegomościa. To dostojne zgromadzenie, sama śmietanka Florencji, kuma się ze sobą i szeptem żartuje, przysłaniając dłońmi usta, a każdy każdego taksuje diabelnie krytycznym wzrokiem, jak to zwykle bywa na takich spędach.
Olbrzymi Dawid Michała Anioła lśni w kącie nowiutką bielą. Zgodnie z pierwotnym planem miał stać na dachu, ale uznano, że szkoda ukrywać tak piękną rzeźbę w mało widocznym miejscu, trzeba więc wybrać dla niego nowe na Piazza della Signoria. Ale które? Artystów skrzyknięto, żeby pomogli radzie podjąć decyzję.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najbardziej absurdalna rzecz, o jakiej dzisiaj przeczytasz. Co Mona Lisa ma wspólnego z Polską?Przypuszczam, że w sumie było między nimi więcej podobieństw niż różnic, chociaż zdarzały im się szalone napady indywidualizmu. W sferze wartości kierowali się tym, co narzucał rynek, a w polityce praktycyzmem i wpojonymi nawykami. Religię wyznawali tę, która panowała w ich stronach.
Leonardo rysuje Dawida
Botticelli był żarliwym chrześcijaninem, zwolennikiem Savonaroli. Michał Anioł także głęboko wierzył, uważając się za Boskie narzędzie. Wszyscy byli przesądni i nie wyróżniali się na tle epoki – oprócz tego w fioletowej szacie, okutanego jak Beduin, ze szkicownikiem w ręku. Nikt nie przeoczył jego świeżo zapuszczonej brody.
Przypuszczam, że w sumie było między nimi więcej podobieństw niż różnic, chociaż zdarzały im się szalone napady indywidualizmu. W sferze wartości kierowali się tym, co narzucał rynek, a w polityce praktycyzmem i wpojonymi nawykami. Religię wyznawali tę, która panowała w ich stronach.
Botticelli był żarliwym chrześcijaninem, zwolennikiem Savonaroli. Michał Anioł także głęboko wierzył, uważając się za Boskie narzędzie. Wszyscy byli przesądni i nie wyróżniali się na tle epoki – oprócz tego w fioletowej szacie, okutanego jak Beduin, ze szkicownikiem w ręku. Nikt nie przeoczył jego świeżo zapuszczonej brody.
Trzeba mieć tupet, żeby w tłumie artystów (i to tej miary) wyjąć szkicownik i rysować. Pozostali z pewnością zauważyli, co robi Leonardo. A on rysuje olbrzymiego Dawida, który stoi przed nim, a przynajmniej swoją wersję.
Dawid w jego ujęciu to głupawy zbir, bezmózgowy mięśniak, a my o tym wiemy, bo szkic dotrwał do naszych czasów. Lecz pominąwszy tę niepoczytalną interpretację, da Vinci przedstawia posąg bardzo dokładnie, oddając każdy węzeł i wypukłość muskułów. Sąsiad zagląda mu przez ramię i z uśmiechem kiwa głową. Michał Anioł patrzy z kąta. W sali aż iskrzy.
Reklama
Klątwa Judyty
Dyskusję rozpoczyna pierwszy herold republiki, wyrażając przekonanie, że nad miastem ciąży klątwa, odkąd pośrodku placu przed katedrą stanęła rzeźba Donatella Judyta i Holofernes. Następnie opisuje wizję zła zesłanego z nieba, której osobiście doświadczył za przyczyną wspomnianego posągu, ten należy zatem przenieść gdzie indziej, a zamiast niego postawić Dawida Michała Anioła. Umieszczony pośrodku placu Dawid będzie stosownym komunikatem dla reszty świata i wszystkim zapewni bezpieczeństwo.
Słowa herolda zdają się wyrażać oficjalny punkt widzenia, przypisując Judycie swoiście czarnoksięską moc, która rzekomo od lat szkodzi całemu miastu. (Co by nie sądzić o tej wypowiedzi, dowodzi ona siły oddziaływania sztuki na renesansową umysłowość).
Pierwszy herold próbuje słuchaczy do czegoś przekonać i w tym celu ich straszy. Zapewne mu się to udało, przynajmniej wobec niektórych. Inni odradzają stawianie w tak widocznym miejscu posągu, który sprawia mocno agresywne wrażenie, i pytają, czy z kolei Dawid nie ściągnie na miasto nieszczęścia? Ktoś martwi się, czy aby pogoda nie zaszkodzi rzeźbie, radzi więc postawić ją pod Loggią, żeby ją uchronić przed wpływami atmosferycznymi i nieco usunąć z widoku.
Wśród dwudziestu dziewięciu zgromadzonych doradców zdania w kwestii właściwego miejsca dla Dawida są podzielone mniej więcej pół na pół: jedni chcą go umieścić pod Loggią, inni pośrodku placu zamiast Judyty, lecz różni mówcy podają rozmaite uzasadnienia.
Leonardo da Vinci obrońcą moralności
Tylko jeden uczestnik debaty zaprotestował przeciwko stawianiu rzeźby pośrodku placu, powołując się na względy przyzwoitości: „Zgadzam się, że posąg winien stanąć w Loggii, tak jak radził Giuliano, umieściłbym go jednak pod małą ścianą, na której wiesza się arrasy, i dodał ornamento decente, aby rzeźba nie zakłócała przebiegu oficjalnych uroczystości”.
Innymi słowy, lepiej schować Dawida pod Loggią i jeszcze mu przyczepić figowy listek. Pomysł ten wywołał zapewne salwę śmiechu. Wszyscy obecni się uśmiechali, bo pewnie wiedzieli, o co tu naprawdę chodzi.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
A któż to tak cnotliwie się zatroszczył o obyczajność? Czyżby jakaś siwowłosa matrona stojąca w głębi sali? Bo chyba nie nasz Leonardo, który czasem rysował dla przyjaciół pornograficzne scenki? Przecież nie on?
Otóż właśnie Leonardo okazał się tym obrońcą moralności publicznej, biczem na wszelkie zło.
Co się tu właściwie dzieje?
Wygląda na to, że między Leonardem a Michałem Aniołem powstała głęboka uraza. Nie znamy jej początków, ale jest spore prawdopodobieństwo, że trwała już od pewnego czasu, a Leonardo przed chwilą odpowiedział na jakąś wcześniejszą obelgę.
Saczek z figowych listków dla Dawida
Jonathan Jones twierdzi w książce The Lost Battles, że to Leonardo pierwszy poruszył kwestię ornamento decente, zasiewając w ten sposób ziarno, które wykiełkowało jeszcze przed końcem omawianego zebrania, gdy tytułem kompromisu postanowiono, że dla zachowania powagi oficjalnych uroczystości olbrzymi fallus Dawida ma zostać przysłonięty czymś na kształt saczka, złożonego z dwudziestu ośmiu figowych listków z brązu.
Czy to rozwścieczyło Michała Anioła? Czy zaprotestował? Podjął spór? Wybuchł? W oskarżycielskim geście wytknął Leonarda palcem? A może po prostu wymaszerował z sali? Nie wiadomo, a protokół o tym nie wspomina.
Według autora znanego jako Anonimo Magliabechiano, ciąg dalszy nastąpił dopiero latem – pewnie zanim olbrzymiego Dawida (teraz już przyzwoicie osłoniętego) przeniesiono na plac przed katedrą, więc Michał Anioł przez cały czas kisił w sobie urazę, gdy wyposażał swoje cenne dzieło w odgórnie nakazany saczek.
Reklama
Leonardo spiekł raka
Jak donosi Anonimo Magliabechiano, Leonardo stał sobie pewnego dnia przed Palazzo Spini, gawędząc od niechcenia z paroma osobami – ponoć o pewnym spornym fragmencie Dantego – kiedy zjawił się Michał Anioł, przechodząc tak blisko, że Leonardo wskazał go ręką i powiedział:
– Może poznamy wyjaśnienie z ust Michała Anioła.
Zaczepiony obrócił się na pięcie, jakby – twierdzi Anonimo – „chciał go ukąsić”, po czym krzyknął głośno, żeby wszyscy słyszeli:
– Sam sobie wyjaśnij, ty, coś ulepił z gliny konia do odlania z brązu, lecz odlać go nie zdoławszy, poniechałeś pracy, hańbą się okrywając! A ci kapłoni z Mediolanu naprawdę w ciebie wierzyli?
„Z tymi słowy Michał Anioł pokazał wszystkim plecy i odszedł. Leonardo zaś został, raka spiekłszy” – kończy tę anegdotę Anonimo.
Scena ta budzi fascynację z wielu powodów, z których pierwszym jest to, że Buonarroti tak wściekle odburknął na proste pytanie o Dantego, jakby od dawna narastał w nim gniew, a drugim fakt, że z właściwą wariatom przenikliwością zdołał ugodzić Leonarda w czułe miejsce, każąc mu „spiec raka”. Powiedział mianowicie, że da Vinci „poniechał pracy, hańbą się okrywając”.
Jak zauważa Jonathan Jones, Leonardo żył w społeczeństwie, którego podstawą była obawa przed hańbą. Taki układ społeczny oparty na hańbie różni się od naszego, opartego na winie, ponieważ wina dotyczy głównie jednostki, podczas gdy hańba spada na całą rodzinę, a nawet na przodków.
Reklama
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Mike’a Lankforda pod tytułem Stać się Leonardem. Słabości i geniusz Leonarda Da Vinci wydanej nakładem Wydawnictwa Marginesy (2019). Książkę możesz kupić na stronie Empiku.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
4 komentarze