Gałąź Dawidowa, niebezpieczna sekta z siedzibą w Waco w Teksasie, znalazła się w 1992 roku na celowniku służb federalnych. Przywódca organizacji, David Koresh, wzywał do zniszczenia Ameryki, śmiał się z prawa i na potęgę gromadził broń. Aby lepiej rozpoznać jego intencje i działanie organizacji, jeden z agentów ATF przydzielonych do śledztwa otrzymał zadanie zinfiltrowania sekty.
28 stycznia dwaj agenci z tajnej bazy przeszli przez ulicę do posiadłości dawidian. Znaleźli grupę mężczyzn przy karuzeli dla koni i powiedzieli, że chcieliby ją odkupić. Jeden z agentów, Robert Rodriguez, przedstawił się jako Robert Gonzalez. A potem wskazał dół, w którym pracowali ludzie, i spytał, co tu kopią.
Reklama
Później zeznał, że nie odpowiedzieli, tylko się w niego wpatrywali. „To właśnie uwielbiali robić, onieśmielać spojrzeniem, żebyś odwrócił wzrok”. „Gonzalez” spytał Koresha, czy budynek w Mount Carmel to kościół; David odpowiedział, że nie.
„Nie pozwalaliśmy obcym kręcić się po terenie”
Rodriguez dostał rozkaz, żeby tam wrócić, zdobyć zaufanie dawidian, zbadać wnętrze kompleksu i ustalić, gdzie przechowują broń. Ale dostęp do środka był ograniczony. „Nie pozwalaliśmy obcym kręcić się po terenie” – mówi Kathy Schroeder. „Mogli zobaczyć tylko trochę naraz”.
Podczas kolejnych wizyt Koresh rozmawiał z agentem zawsze w towarzystwie tych samych wyznawców. Inni trzymali się z daleka albo odwracali wzrok. 5 lutego „Gonzalez” dostał pozwolenie na udział w studiach nad Biblią . Koresh przystąpił do omawiania własnych interpretacji.
„Wierzyli bezwarunkowo we wszystko, czego nauczał”
„Znał Biblię doskonale, to było oczywiste”. Agent sam znał Pismo, ale był pod wrażeniem, jak wyznawcy spijali każde słowo z ust Koresha. „Ci ludzie wierzyli bezwarunkowo we wszystko, czego nauczał”.
Reklama
Koresh poświęcił chwilę na rozmowę z „Gonzalezem” sam na sam. Wyjaśnił, że stróże prawa nienawidzą jego wyznawców, i ostrzegł go, że jeśli będzie nadal przychodził do Mount Carmel, policja zacznie go obserwować . Ale mimo wszystko zaprosił go na kolejne wizyty.
Przełożeni Rodrigueza byli zadowoleni – udało mu się przeniknąć do sekty. Jednak kiedy „Gonzalez” sobie poszedł, Koresh powiedział wszystkim, że to zapewne agent federalny. Gdy niektórzy zaczęli protestować, że nie powinni wpuszczać do siebie szpiega Babilonu, Koresh przypomniał im, jak w Biblii Jezus zaprzyjaźnił się z rzymskim centurionem.
„Gonzalez” odwiedził Mount Carmel jeszcze kilka razy. Raz wziął nawet udział w ćwiczeniach w strzelaniu z Koreshem. Przyszedł z pistoletem i AR-15 i oznajmił, że właśnie udało mu się zdobyć broń, ale nie bardzo umie się z nią obchodzić.
Koresh zwrócił uwagę, że broń ma kilka wyszukanych ulepszeń, o których całkowicie „zielony” posiadacz nie miał prawa wiedzieć. Ale nadal zapraszał „Gonzaleza”.
Reklama
21 lutego rozszerzył jeszcze zaproszenie: zaproponował mu udział w dwutygodniowym kursie biblijnym, który miał się zacząć 1 marca. Jeśli ukończy ten kurs, będzie się mógł wprowadzić do kompleksu, a potem dołączyć do Gałęzi Dawidowej.
„Może będę ci mógł pokazać coś – wyjaśnił mu Koresh – czego nie wiesz, a z pewnością chciałbyś poznać”. Pokusa, by agent federalny został wyznawcą, była nieodparta. Tym bardziej że „Gonzalez” usłyszał już, jak Koresh odrzuca amerykańskie prawodawstwo, nazywa Amerykę „Smokiem” i zapowiada jej zniszczenie.
Szczególnie gardził regulacjami dotyczącymi broni, które nie pozwalały przerabiać karabinów samopowtarzalnych na samoczynne. Rodriguez dostarczył przełożonym wszystkie wymagane informacje, z wyjątkiem pełnego opisu wnętrza budynku w Mount Carmel.
Mógłby go sporządzić w trakcie dwutygodniowego kursu biblijnego, po którym dołączyłby do Gałęzi Dawidowej, ale kierownictwo ATF nie chciało czekać tak długo. Mieli już większość potrzebnych danych, a poza tym pojawiła się dodatkowa motywacja do przeprowadzenia udanej i dobrze nagłośnionej operacji.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Jeffa Guinna pt. Tragedia w Waco. David Koresh i tajemnica jego sekty (Wydawnictwo Poznańskie 2024).