Rozpoczęta 17 września 1944 roku operacja Market Garden była największą akcją powietrzno-desantową II wojny światowej. Alianccy spadochroniarze zostali zrzuceni na niemieckie tyły w Holandii w celu przechwycenia i utrzymania przepraw mostowych nad tamtejszymi kanałami oraz Renem. Gdyby wykonali zadanie, amerykańskie i angielskie wojska z łatwością zajęłyby przemysłowe Zagłębie Saary, co znacznie skróciłoby II wojnę światową. Operacja zakończyła się jednak fiaskiem, a Niemcy zaledwie kilka godzin po jej rozpoczęciu zdobyli dokładne plany działań przeciwnika. O tym, jak do tego doszło pisze Anthony Tucker-Jones w książce Most diabła. Arnhem 1944.
Generał [Kurt] Student, dowódca 1. Armii Spadochronowej, był w Vaught 17 września 1944 roku. Tego dnia czuł wyjątkowy dyskomfort, ponieważ to właśnie on, jak nikt inny, powinien przewidzieć desant powietrzny na Holandię.
Reklama
Nie przewidział ataku
Przed czterema laty osobiście dowodził podobnym uderzeniem z powietrza na Rotterdam. Teraz jego improwizowana armia spadochronowa broniła rubieży na kanale Moza–Skalda w roli zwykłej piechoty. Do przeszłości należały pełne chwały dni, kiedy prowadził operacje z wykorzystaniem spadochroniarzy i szybowców.
Poprzedniego dnia w swoim meldunku wywiadowczym dla Modela stwierdził wprost: „Zwiększona aktywność transportu motorowego i potwierdzona gotowość jednostek pancernych utwierdzają w przekonaniu […] że niebawem trzeba się spodziewać silnego natarcia [przeciwnika]”.
Student jednak nigdzie nie wspomniał, że ów atak może zostać wsparty operacją powietrznodesantową w wielkiej skali. Powinien zachować czujność, widząc przecież, że alianci po Dniu „D” wstrzymali działania swoich wojsk powietrznodesantowych. Powinien się zastanowić, jakie zadania nieprzyjaciel teraz dla nich przewiduje. Nie mógł jednak wiedzieć, że przez błyskawiczne tempo alianckiej ofensywy operacje powietrznodesantowe były odwoływane raz po raz.
Całkowicie zaskoczenie
Nikt, włącznie z Modelem, Rauterem i Kieswetterem, nie uznał za właściwe ostrzeżenie Studenta o prawdopodobieństwie alianckiego desantu powietrznego w Holandii. W południe 17 września generał był w swoim gabinecie i przeglądał dokumenty, kiedy odgłos silników lotniczych sprawił, że wyszedł na balkon.
Reklama
Był „kompletnie zaskoczony” tym, co ujrzał: „W dowództwie nikt nic nie wiedział o ataku, dopóki się nie zaczął”. Spoglądając w niebo Student, zawołał: „Ach, gdybym choć raz mógł dysponować taką potęgą!”. Jego szef sztabu, pułkownik Reinhard, stanął obok i razem obserwowali niebo zatłoczone sprzętem latającym. „Wszędzie, gdzie spojrzałem, leciały albo samoloty transportowe, albo duże maszyny holujące szybowce – opowiadał Student. – Stałem jak zahipnotyzowany przez kilka minut, zapominając zupełnie o niebezpieczeństwie, jakie właśnie nadciągało”.
Obaj oficerowie wyszli na dach, aby widzieć więcej. Dostrzegli flotę powietrzną zmierzającą do Eindhoven i Son, a także do Grave i Nijmegen. „Nasi kanceliści, służby kwatermistrzowskie, kierowcy i łącznościowcy wszyscy z kwatery głównej – zapamiętał Student – wybiegli na zewnątrz i zaczęli strzelać z całej dostępnej broni. Jak zwykle nie pojawiły się nasze myśliwce”.
Nikomu to nie przyszło do głowy
„Musimy coś robić!” – powiedział Reinhard. Student szybko ocenił, że nieprzyjaciel chce opanować mosty w Eindhoven, Grave i Nijmegen. Na szczęście były zaminowane, niemniej nie można ich było wysadzić w powietrze bez wyraźnego rozkazu Modela. Nie przyszło mu jednak do głowy, że celem wroga może być także most na Dolnym Renie w Arnhem.
Zaczęło być niewesoło, kiedy Reinhard bezskutecznie próbował się połączyć telefonicznie ze sztabem Modela. Linia nie działała. Pomimo niebezpieczeństwa podsłuchu przez holenderski ruch oporu Wehrmacht w Belgii i Holandii powszechnie korzystał z lokalnej sieci telefonicznej, ponieważ był to sposób pewniejszy od wojskowej łączności radiowej.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Reinhard próbował się łączyć ze sztabami różnych jednostek 1. Armii Spadochronowej, lecz szybko się okazało, że funkcjonuje tylko łączność radiowa. Student był niezadowolony. Nie dość, że nie miał łączności z podległymi mu dowódcami jednostek, to jeszcze nieprzyjacielski desant z powietrza rozciął jego wojska na dwa zgrupowania.
„Ujawniły nam wszystko”
Do 13.30 niebo nad Arnhem, Nijmegen i Veghel było pełne alianckich samolotów transportowych i szybowców, było więc dość oczywiste, co się dzieje. Wszędzie niemieckie jednostki strzelały do celów w powietrzu ze wszystkich luf. „Spadochroniarze skakali z bardzo niskiego pułapu, niekiedy zaledwie z sześćdziesięciu metrów – zauważył niemiecki korespondent wojenny Erwin Kirchhof.
Reklama
Zaraz potem zaczęły schodzić do lądowania szybowce. Początkowo wyglądało, jakby spadające z nieba mrowie miało wdeptać w ziemię każdą żywą istotę na powierzchni”. Równie zaskoczeni byli Holendrzy. Wielu udało się na niedzielne nabożeństwa, do kina albo na przejażdżki rowerowe z rodziną i przyjaciółmi ścieżkami wzdłuż kanałów.
Wkrótce potem do Studenta nieoczekiwanie uśmiechnął się los. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście: „kilka godzin później miałem na biurku plany całej operacji powietrznodesantowej”. Znaleziono je we wraku szybowca. Student był zdumiony. „Ujawniły nam wszystko – strefy zrzutu, korytarz, cele – nawet jednostki uczestniczące w tej operacji”.
Student wręcz nie mógł wyjść ze zdumienia, że alianci tak zlekceważyli kwestię bezpieczeństwa operacyjnego. Mimo wszystko takie rzeczy jednak się zdarzały. „To samo miało miejsce w 1940 roku podczas pierwszego niemieckiego desantu powietrznego w Holandii – stwierdził Student– kiedy to niemiecki oficer wbrew surowym zakazom przewoził rozkazy operacyjne. Wpadły one w ręce aliantów”.
Jak na ironię zdobyte informacje o celach aliantów nie mogły się na nic przydać, dopóki Student nie mógł ich dostarczyć Modelowi. Ich przetłumaczenie, a następnie przesłanie feldmarszałkowi do Terborgu w trzech transmisjach radiowych zajęło Reinhardowi prawie 10 godzin.
Dane były tak szczegółowe, że Model powątpiewał w ich wiarygodność. „Jeżeli mielibyśmy dać wiarę tym planom i przyjąć, że prawdziwym celem jest most w Arnhem – argumentował – to dlaczego spadochroniarzy nie zrzucono wprost na most?”.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Anthony’ego Tuckera-Jonesa pt. Most diabła. Arnhem 1944. Jej polskie wydanie ukazało się w 2023 roku nakładem wydawnictwa Bellona.