Dlaczego Armia Krajowa zdecydowała się na wzniecenie powstania w polskiej stolicy? Jaka była reakcja Niemców? Dlaczego walki nie przyniosły spodziewanych skutków? Oto jak na kluczowe zagadnienia polskiej historii II wojny światowej spogląda Alex J. Kay – brytyjski historyk, wykładowca Uniwersytetu w Poczdamie i autor nowej książki pt. Imperium zniszczenia.
25 lipca 1944 roku polski rząd w Londynie upoważnił Armię Krajową do rozpoczęcia powstania w stolicy w wybranym przez nią czasie. Warszawa została wykluczona z planów operacji „Burza” jeszcze w marcu; warszawski oddział Armii Krajowej wysłał wówczas znaczne ilości broni na wschód kraju, gdzie zostały one następnie utracone na rzecz Sowietów między innymi w Wilnie i we Lwowie.
Reklama
„Gwarancja zwycięstwa”
Biorąc pod uwagę charakter niemieckich działań przeciwpartyzanckich, powstanie w Warszawie wydawało się wielu samobójstwem. Argumentem przemawiającym za rewoltą była gwarancja zwycięstwa: niezależnie od tego, czy Polacy pokonaliby Niemców, szybko posuwająca się Armia Czerwona w ciągu kilku dni miałaby stanąć w Warszawie.
Zgodnie z tą przeważającą logiką pozostawało jedynie pytanie, czy Polacy jako pierwsi podejmą wysiłek wyzwolenia swojej stolicy. Znaleźli się oni w potrzasku między zbliżającą się Armią Czerwoną a okupacyjnymi siłami niemieckimi.
Nie byli w stanie pokonać ich samodzielnie, musieli więc żywić nadzieję, że radzieckie natarcie zmusi Niemców do odwrotu. W efekcie powstałaby luka czasowa między wycofaniem się Wehrmachtu a nadejściem Armii Czerwonej.
Kierownictwo polskie w Warszawie miało nadzieję, że będzie ona wystarczająco długa, aby mogło ustanowić polski rząd przed przybyciem Sowietów. W rzeczywistości była aż nazbyt długa.
Reklama
Stosunek sił i strat
Powstanie rozpoczęło się zgodnie z planem o godzinie 17 we wtorek 1 sierpnia 1944 roku. Miasto zadrżało od huku eksplozji i strzałów karabinowych, zaroiło się od żołnierzy i szukających schronienia cywilów.
U boku 40 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej walczyło około 1700 członków innych oddziałów ruchu oporu, w tym komunistycznej Armii Ludowej, a także wielobarwna zbieranina obcokrajowców. Część z nich stanowili węgierscy i włoscy dezerterzy, którzy zdecydowali się bić po polskiej stronie.
Armia Krajowa miała zaledwie 1000 karabinów, 1700 pistoletów, 300 pistoletów automatycznych, 60 pistoletów maszynowych, 7 karabinów maszynowych, 35 armat przeciwpancernych i 25 tysięcy granatów ręcznych.
Nawet po przejęciu na początku walk 6 haubic, 7 moździerzy, 13 ciężkich i 57 lekkich karabinów maszynowych, 373 karabinów, 103 pistoletów i 27 pancerfaustów wciąż nie dysponowała wystarczającą ilością uzbrojenia, by zdobyć silnie bronione pozycje niemieckie.
Reklama
Nic więc dziwnego, że w pierwszych dniach powstańcy nie byli w stanie zająć kluczowych obiektów, takich jak mosty, lotniska, stacje kolejowe oraz posterunki policyjne i wojskowe.
Do końca trzeciego dnia Armia Krajowa opanowała terytorium o powierzchni ponad 50 kilometrów kwadratowych, w tym dużą część Żoliborza (jednej z północnych dzielnic), znaczną część Starego Miasta, południową część Śródmieścia (centralnej dzielnicy) i ogromny sektor Woli (dzielnicy na zachodzie). Straciła przy tym jednak ponad 2 tysiące ludzi w porównaniu z zaledwie 500 ofiarami niemieckimi.
„Nie dali się całkowicie zaskoczyć”
Niemcy poczynili niewiele przygotowań, niemniej nie dali się całkowicie zaskoczyć. W mieście trudno było ukryć mobilizację.
Już o godzinie 16.00 pierwszego dnia, na godzinę przed rozpoczęciem powstania, dowódca SS i policji w Warszawie Paul Otto Geibel postawił w stan pełnej gotowości 5 tysięcy swoich funkcjonariuszy. Było jednak jasne, że sam garnizon warszawski sobie nie poradzi.
Reklama
Wieczorem pierwszego dnia w dzienniku niemieckiej 9 Armii, która stacjonowała nad Wisłą, na wschód od centrum Warszawy, rzeczowo odnotowano wybuch „oczekiwanego powstania” i zażądano sprowadzenia sił policyjnych, aby je stłumić. Tak więc gdy Wehrmacht uparcie trzymał się swoich pozycji, powstanie znalazło się w gestii SS i niemieckiej policji Heinricha Himmlera.
1 sierpnia Hitler powiedział Himmlerowi, że Warszawa ma zostać starta z powierzchni ziemi. Nie był to pierwszy raz, gdy zapowiadał całkowite zniszczenie miasta. Taki los miał spotkać także Leningrad, Moskwę i Kijów, lecz przebieg walk zdecydował inaczej. Warszawa nie miała tyle szczęścia.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Alexa J. Kaya pt. Imperium zniszczenia (Dom Wydawniczy Rebis 2024).