Karakalla i jego o rok młodszy brat Geta szczerze się nienawidzili już od wczesnego dzieciństwa. Mimo to Septymiusz Sewer wyznaczył obu synów na swych następców, którzy mieli współdzielić tron starożytnego Rzymu. Rok później Geta już nie żył.
Publiusz Septymiusz Geta urodził się 7 marca [lub w maju] 189 roku, trzy lata przed tym, jak jego ojciec został cesarzem. Jego brat Lucjusz Septymiusz Bassjanus urodził się 4 kwietnia roku poprzedniego, trzynaście miesięcy wcześniej.
Reklama
Przepowiednia o Karakalli i Getcie
W wieku lat siedmiu Bassjanus otrzymał nowe imiona: Marcus Aurelius Antoninus, co było ze strony jego ojca, świeżo upieczonego cesarza, symbolicznym połączeniem się z poprzednią dynastią „pięciu dobrych cesarzy”.
W naszych źródłach wspominany jest jako Antoninus, ale lepiej znany był jako Karakalla. Ten przydomek wziął się od jego upodobania do noszenia długiego płaszcza z kapturem, nazywanego caracalla. (…)
Wedle naszych źródeł bracia nigdy nie żyli w zgodzie. Autor Historia Augusta, próbując wyjaśnić jakoś ich długoletnią rywalizację, sięga do niezbyt przekonującej opowieści o pewnym złym omenie:
W chwili urodzenia Gety doniesiono, że kura zniosła na dziedzińcu purpurowe jajko. Kiedy je przyniesiono, brat Gety, Bassjanus, wówczas malutki chłopiec, wziął je i rzuciwszy o ziemię, rozbił, na co Julia powiedziała podobno żartem: „Przeklęty morderco, zabiłeś twego brata”.
Nie jest to historia szczególnie wyszukana, a skoro nie jest prawdziwa, bo na pewno nie jest, można na niej polegać równie dobrze jak na przepowiedniach cesarskich augurów. Bo jako omen znaczyła tyle, ile klepnięcie się w czoło i powiedzenie sobie: „Uwaga, Karakalla zamierza zamordować brata”. To coś w rodzaju tego tajemniczego przekazu o koniu, który miał się wspiąć na dach w chwili narodzin Pertynaksa, a potem z tego dachu spadł i się zabił.
Geta zostanie zatem zamordowany przez starszego brata, któremu nie wystarczy usunięcie go z grona żyjących – musiał go jeszcze wygumkować z wszelkich oficjalnych dokumentów i inskrypcji oraz rzeźb na mocy damnatio memoriae, spuszczającej na życie Gety kurtynę milczenia. Geta był więc potępiony od chwili urodzin – pisany był mu tragiczny finał – a w naszych źródłach zachowało się dość informacji pozwalających mi zaliczyć Getę do najgorszych cesarzy.
Reklama
Od dziecka się nie znosili
Istnieją różne, raczej baśniowe historie o młodym Gecie jeszcze sprzed cesarskich czasów. Jest tam opisywany uprzejmie jako „nieopanowany w miłości”, co jest eufemistycznym określeniem na brak kontroli nad stanem opaski biodrowej. Wykazywał też „nadmierne rozmiłowanie w widowiskach, wyścigach woźniców i popisach tanecznych”.
Herodian przedstawia to jako wadę charakteru, choć były to naturalne zainteresowania młodych mężczyzn w społeczeństwie bez telewizji i rozgrywek piłkarskich. Co znaczące, nie ma żadnych wzmianek, by Geta czy Karakalla, przebrani za wieśniaków, włóczyli się po knajpach i wdawali w bitki.
Zatem to hobby, tak lubiane przez Kaligulę, Lucjusza Werusa i Kommodusa, wyszło już widać z mody pod koniec II wieku – albo też synowie Sewera byli amatorami bardziej wyrafinowanych rozrywek. W każym razie nie znać tu żadnej przesady, z wyjątkiem rywalizacji, jaką toczyli między sobą nieustannie. (…)
Synowie Sewera mieli też hobby, które Herodian określa różnie – jako młodzieńcze przyjemności, haniebne praktyki i modne nałogi. Brzmi to intrygująco, ale nader ogólnie. Na szczęście Kasjusz Dion rzuca więcej światła na te sprawy:
Reklama
Kobiety (…) hańbili, chłopców maltretowali, pieniądze sprzeniewierzali, a gladiatorów i woźniców rydwanów poprzybierali sobie za przyjaciół. Jeden przed drugim naśladowali ich zajęcia, gwałtownie się przy tym kłócąc.
Nieudane próby pogodzenia braci
Sytuacji nie polepszał fakt, że każdy z nich miał swoją grupę „przyjaciół”, chętnych do lansowania się dzięki znajomości z przyszłym cesarzem poprzez podsycanie jeszcze resentymentów i rywalizacji między braćmi w nadziei na własne zyski w przyszłości. Bo przecież nikt nie stanie się ulubieńcem władcy, powtarzając mu, by wreszcie wydoroślał i przestał się zachowywać jak uczniak. Gdyby było inaczej, historia Rzymu i świata potoczyłaby się odmiennym torem.
Septymiusz Sewer był w rozterce. Ale co mógł zrobić? Jak na cesarza, który spędził dużą część okresu panowania na wojnie, był zadziwiająco niezdolny do zrobienia porządku z synami. Powiedziałabym nawet, że okazał się nieudolny. Zamiast postawić ich do pionu (…):
(…) nieustannie robił usiłowania, by doprowadzić do przyjaznych stosunków między synami, zachęcić ich do zgody i porozumienia, przywodząc im na pamięć mity i dramaty, tłumacząc, że zawsze z kłótni między braćmi panującymi wynikały dla nich nieszczęścia.
Reklama
Ale bez wątpienia zawsze któryś z synów, wysłuchawszy tych zacnych słów, mruczał sobie pod nosem: „No dobra, ale to tylko jeden z braci zbudował to miasto, no nie?”.
Tak mniej więcej mówił za każdym razem, stosując raz prośby, drugi raz groźby, i starał się doprowadzić ich do rozsądku, a zarazem pogodzić. Nie okazywali jednak bynajmniej posłuszeństwa, przeciwnie, jeszcze więcej się rozpuszczali i byli coraz gorsi.
No właśnie, wszystko to było nieskuteczne. Jedyne, na co się zdobywał, to karanie ich przyjaciół, ale pobłażliwie i w sposób niewart wspomnienia – bo może tylko nudnym truciem.
Pierwsze zbrodni Karakalli
Septymiusz Sewer umarł w Eboracum, dzisiejszym Yorku, 4 lutego 211 roku. Rządził Rzymem przez osiemnaście lat, i to raczej dobrze. Uświadamiał to swoim synom:
Reklama
Wskazywał na skarbce i świątynie przepełnione wszystkie pieniędzmi, na bogactwo i siły [takie, że nic nie zdoła] im z zewnątrz zagrozić, podkreślał, że mają u siebie tak wielkie zasoby, iż hojnie i obficie mogą swych żołnierzy nagradzać, że stojące w Rzymie wojska czterokrotnie zostały pomnożone, a obóz ich pod miastem tak potężnie został rozbudowany, iż nie ma żadnej siły z zewnątrz, która by zdołała im sprostać albo się przeciwstawić, czy to co do ilości wojska, czy co do tężyzny fizycznej żołnierzy, czy do zasobów pieniężnych.
Takie cesarstwo pozostawił Sewer swoim synom, by rządzili nim wspólnie. Karakalla był przy łożu ojca, gdy ten odchodził i gdy oddał ducha, przekazując to dziedzictwo.
Pierwsze działania nowego cesarza, gdy zasiadł na tronie, wyglądały tak:
(…) zaczął Antoninus od tego, że kazał natychmiast wymordować wszystkich ludzi z najbliższego jego otoczenia.
Stracił bowiem zarówno lekarzy, którzy nie posłuchali jego rozkazu i nie przyspieszyli śmierci starca przez błędne leczenie, jak i wychowawców swoich oraz brata, ponieważ nastawali na niego z prośbami, by się z bratem pojednał; w ogóle nie pozostawił nikogo przy życiu, kogo stary cesarz cenił lub szanował.
Reklama
To „wymordowanie wszystkich ludzi z najbliższego otoczenia” jest charakterystyczne dla pierwszych zbrodni Karakalli, ale spośród tych „wszystkich” wyszczególnił Herodian tych, „którzy nie posłuchali jego rozkazu i nie przyspie-szyli śmierci starca przez błędne leczenie, jak i wychowawców swoich oraz brata, ponieważ nastawali na niego z prośbami, by się z bratem pojednał”.
Od razu chciał pozbyć się brata
Nadawało to z pewnością ton całemu nowemu reżimowi. Rywalizacji między braćmi nie dało się odstawić na bok po prostu dlatego, że teraz obaj byli cesarzami i mieli na głowie mnóstwo ważnych spraw. Wręcz przeciwnie, w nowej sytuacji ich współzawodnictwo się nasiliło do takiego stanu, że śmierć jednego była nieunikniona – i nie musiał to być koniecznie Geta.
Bo ze swoim nieco kłopotliwym zamiłowaniem do jaskrawych strojów nie musiał wcale zostać niewinną ofiarą brata. Mogło się zdarzyć odwrotnie, a wszystko przez to, że nie potrafili się dzielić. Po tym, jak Karakalla wymordował wszystkich na dworze, spróbował przekonać żołnierzy, by obwołali go jedynym cesarzem.
Nie zdołał jednak przekonać żołnierzy. Chowali bowiem w pamięci Sewerusa, wspominali, że obaj bracia zarówno od dziecka wśród nich się wychowywali, toteż obydwom jednakowo okazywali posłuszeństwo i przywiązanie.
Karakalla nie miał zatem innego wyjścia, jak rządzić wspólnie z Getą. Jakiś lepszy człowiek, lepszy cesarz, zdobyłby się na jakiś koncyliacyjny gest wobec współwładcy i dla dobra Rzymu i żołnierzy, którzy wykazali się wobec nich lojalnością, odłożył na bok animozje. Ale ani Karakalla ani Geta nie zasługiwali na miano „lepszych ludzi”.
Nie mogli się znieść
W trakcie bardzo kłopotliwej podróży z Yorku do Rzymu dwaj cesarze musieli dzielić powóz, na dodatek z matką, i nie wypracowali sposobu uniknięcia dalszych sporów i na budowanie planów poprawy sytuacji w imperium, za to kłócili się nieustannie.
Reklama
Pewnie matka siedziała między nimi, wybuchając od czasu do czasu: „Skończcie już, na bogów!”. Ale ich kłótnie były już wtedy znacznie gorętsze, niż gdy dotyczyły wyścigów rydwanów czy walk kogutów, a nawet tego, co Herodian nazwał haniebnymi praktykami. Pierwsza decyzja Karakalli jako cesarza wprowadziła Getę, co zrozumiałe, w nerwowość i wszyscy musieli się liczyć ze stosowną odpowiedzią.
W czasie tej podróży do Rzymu „ani nie zatrzymywali się w tych samych zajazdach, ani nie jedli razem posiłków, okazywali natomiast wielką podejrzliwość przy spożywaniu wszystkich potraw i napojów, by jeden nie uprzedził drugiego i albo sam, albo przez kogoś z pozyskanej służby nie podał bratu trucizny”. Nie mamy żadnej wzmianki, jak znosiła to Julia Domna. Czy jednego wieczoru jadła kolację z jednym synem, a nazajutrz z drugim? A może po prostu miała dosyć i jadała sama?
Kiedy dotarli do Rzymu, w ich zachowaniu nic się nie zmieniło i nie mogli się nawet pomieścić razem w pałacu wielkości małej wioski. „Po dopełnieniu zwykłych obrzędów, jakie się stosuje przy wejściu cesarzy do miasta, udali się do pałacu cesarskiego, który podzielili w ten sposób, że każdy mieszkał oddzielnie, przy czym wszelkie tajne wejścia, jakie były, zamknęli, a zostawili do swobodnego użytku jedynie wejście główne i wiodące przez dziedziniec.
Każdy na własną rękę ustawił swoje straże i nigdy się nie stykali ze sobą, chyba w bardzo rzadkich wypadkach”. Chyba mogę zaryzykować twierdzenie, że pielęgnowanie wzajemnej wrogości zabierało im tyle czasu, że nie przyszło im nawet do głowy, by zastanowić się nad listą rzeczy, jakie powinien zrobić dobry cesarz, czy ćwiczyć się w wypełnianiu funkcji, jaką powierzył im ojciec. Ta bezsensowna rywalizacja pochłaniała ich do tego stopnia, iż „było oczywiste, że wyniknie z tego coś strasznego”.
Reklama
Decyzja o podziale starożytnego Rzymu
A jednak Karakalli i Gecie udało się podjąć wspólnie jedną decyzję, choć realizacja jej też utknęła w zawieszeniu. Będziecie rozczarowani nimi tak samo, jak był rozczarowany Septymiusz Sewer: nie chodziło o podbój nowych ziem ani wzniesienie imponujących budowli, a nawet wprowadzenie pożądanych reform. Nie, jedyną decyzją, jaką udało im się podjąć jako współcesarzom, było przyznanie, że muszą mieszkać od siebie dalej, niż na to pozwalał nawet gigantyczny pałac cesarski.
Zażądali podzielenia cesarstwa w ten sposób, że całą Europę miałby otrzymać Antoninus, a przeciwległy ląd, tzw. Azja, miałaby w całości przypaść Gecie. Tak bowiem – jak mówili – jakimś boskim zrządzeniem oddzielone zostały od siebie oba te lądy wodami Propontydy.
Postanowiwszy o podziale cesarstwa, dwaj cesarze faktycznie współpracowali w ustalaniu, jak to miałoby funkcjonować w praktyce. Karakalla wybrał na swą stolicę Bizancjum, Geta zaś – Chalcedon (były to miasta leżące naprzeciwko siebie, ale oddzielone wygodną barierą cieśniny Bosfor).
Europejscy senatorowie mieli pozostać w Rzymie, a ci z prowincji azjatyckich dołączyć do Gety (nie wiadomo, czy im się to spodobało, ale raczej nie byli zachwyceni, kiedy usłyszeli, że mają przenieść się na całe życie z tej tylko racji, że dwóch braci nie potrafi się dogadać). W Afryce Maurowie i Numidyjczycy mieli przypaść Karakalli, a Libijczycy – Gecie.
Reklama
Mogło to zadziałać. Imperium zostało już podzielone za Marka Aureliusza i Oktawiana (jeszcze nie Augusta), aż oczywiście wybuchła między nimi wojna. W następnych stuleciach współrządzenie podzielonym cesarstwem stanie się normą i będzie raczej udane.
„Knuli zamachy na siebie”
Więc i Karakalli oraz Gecie mogłoby się może udać. Zauważcie, że użyłam słów „mogłoby” się i „może”, bo do realizacji ich wielkiego planu podziału cesarstwa nie doszło, gdyż tymczasem wydarzyło się „coś strasznego”.
W porządku, wszyscy wiemy, co takiego strasznego musiało się stać, bo zapowiedział to omen rozbitego purpurowego jajka. Opisałam waśń braci jako coś dziecinnego i głupiego – i tak było w istocie, bo nie korzystała na tym żadna ze stron ani cesarstwo, którym mieli wspólnie rządzić. Ale historia ta zawiera pewną mroczną tajemnicę, którą można było dostrzec w czasie podróży braci z Yorku do Rzymu, gdy obaj bali się, że zostaną otruci.
Ani Karakalla, ani Geta nie chciał pozwolić, by ich wzajemna wrogość ostygła. Wręcz przeciwnie, podgrzewali ją nieustannie, bez wątpienia przy udziale swych „przyjaciół”, aż osiągnęła punkt wrzenia i z dziecinnej kłótni przerodziła się w pełnowymiarową paranoję. „Knuli też wszelkiego rodzaju zamachy na siebie, starali się skłonić podczaszych i kucharzy, by domieszali przeciwnikowi trucizny. Żadnemu z nich nie przychodziło to jednak łatwo, ponieważ przy piciu i jedzeniu stosowali wielką ostrożność i czujność”.
Reklama
Rzuca to nieco światła na podział pałacu cesarskiego. Im trudniej siebie znosili, tym szczelniej odgradzali się od siebie dla własnego bezpieczeństwa. Życie w takiej paranoicznej atmosferze musiało się odbijać na zdrowiu psychicznym, więc nic dziwnego, że stało się to, co się stało.
Plan Karakalli
„Wreszcie Antoninus, nie mogąc tego znieść dłużej, ponoszony żądzą jedynowładztwa, postanowił sięgnąć do miecza i mordu, by zadać tamtemu cios rozstrzygający, choćby mu przyszło zginąć samemu” . Bo jeśliby tego nie zrobił, zrobiłby to z pewnością jego brat.
Karakalla wmawiał później pretorianom, że Geta zawiązał przeciw niemu spisek, a zważywszy na wcześniejsze przypadki mordów na cesarzach, można było uznać to za całkiem możliwe. Może Geta był lepiej zorganizowany w swych kampaniach przeciw bratu, a może te knowania istniały jedynie w głowie Karakalli. Nigdy się tego nie dowiemy. Ale nie ulega wątpliwości, że konflikt między braćmi eskalował. Wyjścia z tej sytuacji były tylko dwa: albo Karakalla zabije brata, albo Geta zabije Karakallę.
Pozbycie się Gety nie było takie proste, bo w podobnym stopniu dotknięty był paranoją i podjął odpowiednie środki zaradcze. „Getę pilnowali liczni żołnierze i zapaśnicy, i na zewnątrz, i w domu, i za dnia i nocą”. Więc jak to zrobić? Plan Karakalli może się wydać szczególnie podły, ponieważ zakładał współudział matki cesarzy, Julii Domny.
Reklama
Karakalla przekonał ją, że tym razem gotów jest pogodzić się z Getą, więc poprosił, by zaprosiła ich obu do swych apartamentów, gdzie miało dojść do „braterskiego uścisku” zgody. Gdy Geta przybył do komnat matki, otoczyli go centurioni.
Marny koniec Gety
Na ich widok „Geta uciekł do matki, uwieszając się jej na szyi oraz uczepiając się jej łona i piersi. Błagał o litość, krzycząc: »Matko! Matko! Rodzicielko!Ratuj! Mordują mnie!« „. Centurioni jednak nie cofnęli się przed zadaniem, do którego ich wyznaczono, i zasztyletowali Getę tulącego się do matki. Miał wtedy dwadzieścia dwa lata.
Jak zareagował Karakalla? „Po dokonaniu mordu wypadł biegiem z komnaty i pędząc przez cały pałac, wołał, że uniknął wielkiego niebezpieczeństwa i ledwo uszedł z życiem. Żołnierzom, którzy stoją na straży pałacu cesarskiego, kazał, by go unieśli i zawiedli do obozu, by tam pod ich osłoną zapewnić sobie bezpieczeństwo, jeśli bowiem zostanie w pałacu cesarskim – mówił – będzie zgubiony”.
Świadczy to, jak sądzę, o głębokości paranoi, która doskwierała Karakalli nawet po zamordowaniu głównego jej obiektu. Pozostawanie pod wyłączną władzą takiego człowieka nie wróżyło dobrze Rzymowi.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki L.J. Trafford pt. Najgorsi cesarze starożytnego Rzymu. Jej polskie wydanie ukaże się 22 lipca nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka. Przekład: Jarosław Skowroński. Już dzisiaj zamów w przedsprzedaży.