Chłopska kuchnia ze schyłku XIX wieku

Czym naprawdę żywili się polscy chłopi? Do tego posuwali się, by przetrwać najtrudniejsze miesiące

Strona główna » XIX wiek » Czym naprawdę żywili się polscy chłopi? Do tego posuwali się, by przetrwać najtrudniejsze miesiące

Prawdziwe chłopskie jadło z dawnych czasów zupełnie nie przypominało potraw, które dzisiaj określa się taką etykietą. Jeszcze nieco ponad 100 lat temu na polskiej wsi ponurą normą był głód, powracający regularnie zwłaszcza na przednówku. Do czego posuwali się chłopi, by przetrwać ten najtrudniejszy okres?

Poniższy tekst stanowi fragment najnowszej książki Kamila Janickiego. „Życie w chłopskiej chacie” już jest dostępne w przedsprzedaży.

W typowej rodzinie polskich chłopów od jesieni do późnej wiosny konsekwentnie zaciskano pasa. Niewdzięczny obowiązek pilnowania spiżarni i stopniowego wydzielania jej zawartości domownikom spadał na gospodynię.


Reklama


Bezwzględne wydzielanie każdej pajdy chleba

To ona bez mrugnięcia okiem głodziła otoczenie, a już zwłaszcza parobków, starców albo dzieci niedokładające się jeszcze pracą do kondycji rodziny. Zgodnie z odwieczną zasadą: kto nie pracuje, ten nie je.

Jak pisał historyk Bohdan Baranowski, niejedna chłopska żona i matka zapędzała się w swej oszczędności bardzo daleko. Odmawiała jadła nie tylko parobkowi, ale też sobie, mężowi, potomkom. Szczególny pretekst ku temu stanowiły dla niej wszelkie posty kościelne, łącznie z cotygodniowymi.

Wiejska kuchnia i wszystko, co w niej potrzebne. Skansen w Zubrzycy Górnej
Wiejska kuchnia i wszystko, co w niej potrzebne. Skansen w Zubrzycy Górnej (fot. Kamil Janicki).

Głodować należało więc co piątek, a często i co środę. „Na tle rozdziału jedzenia dochodziło nieraz do gorszących kłótni” – podkreślał historyk. – „Zdarzały się wypadki, że (…) dzieci opuszczały dom rodzinny, gdy matka zbytnio skąpiła okrasy”.

„Kiedy starzec przeżył marzec…”

Zapobiegliwe dozowanie zapasów odwlekało to, co mimo wszystko było zwykle nieuniknione: okres faktycznego, dotkliwego głodu, powracający co roku, gdy resztki zbiorów z poprzedniego sezonu znajdowały się już na ukończeniu, a żadne nowe uprawy jeszcze nie zdążyły obrodzić.


Reklama


Był to tak zwany przednówek: czas przed wszystkim „nowym”, co dało się bezpiecznie i obficie spożyć. W ubogich rodzinach jego początek przypadał już po Bożym Narodzeniu, w nieco dostatniejszych u schyłku zimy, a na samym początku wiosny.

Potem zieleniąca się trawa pozwalała przynajmniej wyprowadzić zwierzęta na wypas, co dawało dostęp do mleka. Zimą krowy, tak osłabione, że zgodnie na przykład z relacją wiejskiego pamiętnikarza Jana Słomki podczas pierwszych wypasów groziło im przewrócenie za każdym mocniejszym podmuchem wiatru, niemal w ogóle go nie dawały.

Tekst, który czytasz pochodzi z najnowszej książki Kamila Janickiego. Życie w chłopskiej chacie już teraz możesz zamówić w przedsprzedaży.

Stąd brało się chociażby porzekadło: „Kiedy starzec przeżył marzec, to będzie żyć”. Bo dopiero w zieleniącym się kwietniu mógł on wyprosić u krewnych porcję jedzenia dającą szansę na przetrwanie.

Niekiedy za symboliczny koniec przednówka uważano dzień świętego Marka, a więc 25 kwietnia. Inna chłopska sentencja, tradycyjnie operująca najprostszym, częstochowskim rymem, głosiła: „Na świętego Marka nie ma co włożyć do garnka”. Na dobre jednak okres niedoborów zamykano dopiero latem, po żniwach.


Reklama


Chłopska sztuka przetrwania

Wcześniej imano się każdego sposobu, byle stłumić ssanie w żołądku i zdobyć minimum sił koniecznych do uchowania się przy życiu. Na porządku dziennym były tak zwane dzikie żniwa. Marnej namiastki strawy szukano w lasach i na łąkach.

Żywiono się grzybami, nawet gdy zachodziło ryzyko, że te okażą się trujące. Jedzono też rzecz jasna wszelkiej maści jagody, szczaw, pokrzywy czy nasiona trawy, nieraz podbierano ptakom jaja z gniazd. Ale i tego wszystkiego było mało, za pokarm musiały więc służyć choćby liście drzew.

Przy piecu w chłopskiej chacie. Obraz Aleksandra Kotsisa.
Przy piecu w chłopskiej chacie. Obraz Aleksandra Kotsisa.

O głodowej diecie, koniecznej przez większość XIX stulecia, ale nadal praktykowanej na przednówkach nawet w początku kolejnego wieku, pisało bardzo wielu wiejskich pamiętnikarzy. Jan Stryczek z Podkarpacia przypominał, że dawniej wiejską tragedię pogłębiały pańszczyźniane obowiązki:

Ludzie szli odrabiać na pańskim przez cały tydzień prawie, a w domu nie miał kto robić, więc też i pole nieodrobione na czas nie rodziło. Albo we żniwa w mokre lata trzeba było iść na pańskie z sierpem panom z pola sprzątać, a swoje na polu gniło. I dlatego też później przychodziły takie przednówki ciężkie, że ludzie z chwastów gotowali potrawy i jedli.

„Ludziska chodzili po polach jak cienie”

Sam Stryczek urodził się kilka dekad po zniesieniu niewoli, ale i on nieraz doświadczał srogich ograniczeń. U schyłku życia notował, że mimo upływu lat wciąż czuł w ustach gorzki smak wyki, którą karmiła go matka, gdy nie było w domu już niczego innego.


Reklama


Walenty Kunysz, gospodarz z tego samego regionu, szerzej wskazywał konkretne potrawy, czy raczej erzace potraw, po jakie sięgano z braku alternatywy. I tak chłopi z Podkarpacia „zbierali rzęsę”, a więc nasiona „z olszyn i brzezin”, suszyli kłącza perzu, czyli polnego zielska, „i drobno cięli, razem mełli na mąkę, z której piekli chleb albo placki”.

Z innych chwastów, jak ostrożeń albo łoboda, gotowali natomiast zupy. „Ludziska chodzili po polach jak cienie, szukając korzonków” – dopowiadał wiejski pisarz. Z kolei Jakub Bojko przyznawał, że na przednówku chłopi jadali nawet te ohydne zielska, których nie chciało tknąć się bydło.

Kopano, zbierano i zrywano wszystko, czym tylko dało się zapchać na moment żołądek.„Mełto suszoną korę drzewną i liście lipowe i tym się biedny lud karmił, czekając niecierpliwie »nowego«” – można wyczytać na kartach książki Okruszyny z Gremboszowa.

Chleb tylko co miesiąc?

W innych zaborach po upowszechnieniu kartofli w pierwszej połowie XIX stulecia najbardziej desperackie kroki nie były już zwykle konieczne. Nie należy też jednak ulegać mitowi, według którego na przykład chłopi z Wielkopolski nigdy nie zmagali się z głodem.

Chłopska kuchnia ze schyłku XIX wieku
Chłopska kuchnia ze schyłku XIX wieku. Ekspozycja w Muzeum Narodowym Rolnictwa w Szreniawie (fot. Kamil Janicki).

Faktycznie nie musieli o nim myśleć dostatni gospodarze. Większość rodzin wiejskich w zaborze pruskim (około roku 1850 łącznie dwie trzecie wszystkich!) nie miała jednak albo żadnych gruntów, albo tylko drobne przydomowe ogródki.

Ci ludzie, rzecz jasna, nie byli w stanie żywić się tylko tym, co zebrali; musieli kupować żywność. Nawet w zwyczajnych miesiącach był to poważny wydatek, do którego należało podchodzić z rozumem. Jak w 1853 roku wyjaśniał Alfons Oświęcimski na łamach pisma „Ziemianin” ogółem o kaszy albo kluskach robotnik rolny myślał tylko w święta, chleb zaś jadał nie co tydzień czy nawet co miesiąc, ale wyłącznie „w wielkich godach, przy chrzcinach i weselach”.


Reklama


Wśród chłopów bezrolnych sama sztuka wypieku, dawniej powszechna, miała już wówczas zanikać. W codziennej diecie brakowało poza tym mięsa, tłuszczu. A przecież sytuacja jeszcze się pogarszała, gdy na wiosnę ceny niebezpiecznie rosły i coraz trudniej było zdobyć jakiekolwiek zapasy.

„W okresach kryzysu gospodarczego lub nieurodzaju chłopi wracali do pożywienia roślinnego, a więc jarmużu, kapusty czy też papki z mąki lub kaszy. Do chleba dokładano nawet perz” – wyjaśniała Barbara Michalakówna w kompendium Kultura ludowa Wielkopolski.

***

Co składało się na typowe śniadanie, a co na obiad i kolację w chłopskiej chacie? Czy w ogóle jadano takie same posiłki, co dzisiaj? I dlaczego nasi przodkowie… niemal nigdy nie używali stołów, a jedli w zupełnie inny sposób?

O tym wszystkim i nie tylko Kamil Janicki opowiada w swojej książce. Życie w chłopskiej chacie już teraz możecie zamówić w przedsprzedaży.

Jak naprawdę wyglądało życie w chłopskiej chacie?

WIDEO: Ile zarabiał TYPOWY szlachcic w dawnej Polsce?

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.