Obcinanie paznokci ma historię liczącą wiele tysięcy lat. Już w Starym Testamencie, w Księdze Powtórzonego Prawa, pochodzącej być może z VII wieku p.n.e., instruowano, że jeśli mężczyzna postanowi poślubić niewolnicę, kobieta ta jest zobowiązana ogolić głowę i obciąć paznokcie. Choć chyba „obciąć” to nie jest optymalne tłumaczenie tego fragmentu.
oniższy materiał, w znacznie dłuższej wersji, ukazał się pierwotnie w formie wideo na moim kanale na Youtube.
Jak przekonująco wyjaśnia Ernie Smith na łamach Tedium, przynajmniej do XIX wieku nie robiono cążek czy nożyczek na tyle małych i ostrych, by nadawały się do takiej czynności. Paznokcie co najwyżej więc ścinano, spiłowywano, nożykiem, trochę tak jak obiera się ziemniaki. To była oczywiście czynność wymagając zręczności i precyzji, raczej do wykonania przez inną osobę niż samemu.
Reklama
Podejście przetrwało bardzo długo. Nawet gdy w drugiej połowie XIX wieku zaczęły się pojawiać patenty na obcinacze do paznokci, to początkowo były to raczej… właśnie raczej obieraczki, ścinacze niż cążki.
Coś co da się porównać do przedmiotów, którzy dzisiaj mamy w łazienkach, pojawiło się chyba dopiero w latach 80. XIX stulecia. A w każdym razie z tego czasu pochodzi odpowiedni amerykański patent.
Wróćmy jednak jeszcze na moment do wcześniejszej historii. Dzięki wierszom Horacego wiadomo, że usługę profesjonalnego skracania paznokci w starożytnym Rzymie oferowali barberzy, obok ścinania włosów i golenia bród. Swoją drogą to chyba właśnie Horacy, w pierwszym wieku p.n.e., jako pierwszy człowiek w kulturze zachodniej wspomniał o brzydkiej praktyce obgryzania paznokci ze zdenerwowania.
Co ważne w tym miejscu, rzymską tradycję, jak tyle innych, odziedziczyła średniowieczna Europa, w której wciąż twierdzono, że dobrze utrzymane paznokcie są czytelną oznaką wysokiej pozycji społecznej. Także długie paznokcie świadczyły właśnie o tym, że człowiek należy do elity. Bo jeśli nie należał, to po prostu nie był w stanie takich mieć.
Niestety to temat o którym ogółem bardzo rzadko pisano. Nieliczni autorzy, którzy go poruszyli sugerują, że do czasów niemal nam współczesnych zwyczajni ludzie niewiele robili z paznokciami, bo na skutek codziennej fizycznej pracy te po prostu same się ścierały, odłamywały. W razie potrzeby można je było co najwyżej nieco przypiłować, przyciąć nożem, albo obgryźć.
Reklama
Konkretne odniesienia do problemu w źródłach są ewenementem. Na przykład wspomniany wcześniej Ernie Smith, badający kwestię w świecie anglosaskim, ograniczył się do przypuszczeń. Ale już na naszym polskim gruncie można zacytować konkret.
Najwidoczniej na początku XX wieku przynajmniej wśród klasy średniej przycinanie paznokci było powszechną normą. Jeden z ojców polskiej etnografii, Kazimierz Moszyński, wspomniał bowiem, jako pewną niezwykłość, że na wsi postępowano inaczej i to z konkretnego powodu.
Rzecz miała się odnosić ściśle do kobiet i mieć związek z jednym obowiązkiem: myciem naczyń. W dawnych realiach, pozbawionych nie tylko automatycznych zmywarek, ale też bieżącej wody, drucianych gąbek czy płynów do mycia, była to czynność dużo bardziej mozolna niż dzisiaj.
I jak stwierdził Moszyński właśnie codzienna szorowanina sprawiała, że wiejskie kobiety w Polsce w ogóle nie potrzebowały obcinać paznokci. Te bowiem ścierały się i odłamywały same, właśnie podczas mycia naczyń.
Reklama
O mężczyznach etnograf nie wspomniał, ci więc chyba szybciej niż kobiety zaczęli na wsi obcinać paznokcie. Ale przez stulecia, pracując w ziemi gołymi rękoma, i oni rzadko potrzebowali, szczególnie i z rozmysłem, dbać o tę kwestię.
Co zaś do szponów u nóg, te siłą rzeczy same odłamywały się i ścierały tak długo jak na co dzień chodzono zawsze boso. Dopiero wprowadzenie obuwia wymusiło pedikiur.
***
Powyższy tekst to fragment scenariusza materiału wideo, który ukazał się na moim kanale na Youtube. Tam znajdziesz bibliografię i dodatkowe szczegóły.