Wbrew stereotypom tak zwany strój polski nie był noszony tylko przez szlachtę. Od samego początku używali go również mieszczanie. Fałszywe jest więc mniemanie, że to najpierw szlachcice zaczęli się nosić „z polska”, a dopiero po nich zrobili to mieszkańcy miast. Dało się jednak już na pierwszy rzut oka rozpoznać kto należy do danej warstwy. O elemencie stroju, który odróżniał mieszczan od szlachciców pisze doktor Radosław Sikora.
Mnóstwo bardzo różnorodnych danych – od inwentarzy, testamentów czy akt procesowych, po materiał ikonograficzny – dowodzi, że i jedni, i drudzy w tym samym czasie chodzili w szatach uznawanych za polskie. Choć powinienem dodać słowo „także”, bo przecież chodzili nie tylko i wyłącznie w nich.
Reklama
Mieszczanie w żupanach
Spójrzmy przykładowo na nagrobek zmarłego w 1570 roku mieszczanina lwowskiego Stanisława Hanela. Powstał on jeszcze w czasach, gdy noszony przez niego ubiór uznawano za węgierski, a który (…) niedługo później zwano już polskim.
Mamy tu więc żupan z wydłużonymi na dłoń mankietami, które (…) można było wywinąć. Zwie się je dziś „psimi uszami”. Żupan zapięty jest na szereg guzów i obwiązany pasem. Klasycznie dla tego rodzaju „sukni”, prawa poła zachodzi na lewą. Co prawda trudniej zidentyfikować szatę wierzchnią, ale całość (z wyjątkiem trzewików) jest ewidentnie utrzymana w typie stroju polskiego.
W strojach polskich witano w Wilnie nowego wojewodę Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła. Scena ta miała miejsce w 1604 roku i wtedy też ją uwieczniono. Co ciekawe, nowy wojewoda wileński ubrany jest na modłę zachodnioeuropejską.
Mamy więc tutaj szlachcica w stroju niepolskim i całe jego otoczenie (wszyscy mieszczanie, włącznie z burmistrzem miasta, wręczającym Radziwiłłowi klucze, oraz stojącym za wojewodą szlachcicem z szablą) w strojach polskich.
Reklama
Pruski wyjątek
I ostatni przykład ilustracyjny – Łukasz Drewno, burmistrz powietrzny (czyli powołany na czas zarazy) Starej Warszawy w 1624 roku. Jak uważają niektórzy historycy ubiorów to, co ma on na sobie, należałoby nazywać giermakiem. Czy słusznie? To już inna sprawa. Jednak nie można zaprzeczyć, że nie nosi się on w modnych na Zachodzie i w Prusach strojach niemieckich, francuskich, hiszpańskich czy włoskich, lecz w stroju polskim.
Wspomniałem o Prusach. Były one dość specyficzne. O ile bowiem mieszczanie innych prowincji Królestwa Polskiego, jak i mieszczanie Wielkiego Księstwa Litewskiego, bardzo często nosili się w strojach polskich, o tyle mieszczanie pruscy (np. gdańscy, elbląscy, toruńscy itd.), mimo wyjątków i upływu czasu, powszechnie trzymali się mody płynącej z zachodniej Europy. (…)
Kluczowa różnica w stroju
„Samuel zgubił srebrną gałkę od mojej laski”, żalił się w 1658 roku mieszczanin zamojski na swojego pasierba. A cóż to była za laska?
(…) Strój polski nie był noszony wyłącznie przez szlachtę, gdyż wielu mieszkańców miast również go używało. Skoro jednak mieszczanie Rzeczypospolitej nosili się podobnie do szlachty, to jak odróżnić jeden stan od drugiego?
Reklama
W większości wypadków było to bardzo łatwe. I tu wracamy do wspomnianej laski. Jak wyjaśniał Jędrzej Kitowicz:
Kontusz, żupan, pas, spodnie, czyli portki, i boty, czapka to było całym ubiorem publicznym Polaka, szlachcica i mieszczanina. Szlachcic przypasywał kontusz pasem. […] Mieszczanin opasywał się po żupanie, kontusz zawieszając tylko na ramionach, sznurem grubym jedwabnym lub złotym, albo srebrnym z kutasami na końcach pod szyją zawiązany, z tyłu na kształt paludamentu [rodzaj płaszcza] wiszący.
Mieszczanin tak ubrany niósł w ręku laskę, czyli trzcinę grubą, w pas od ziemi krótką skuwką mosiężną u dołu okowaną, na wierszchnim końcu gałkę srebrną lub kokową [kokosową] z srebrną obrączką mającą, pod którą gałką przeciągnięta była przez trzcinę antabka srebrna lub też mosiężna, a u antabki wisiał sznur albo taśma z kutasami: jedwabna przez się, jedwabna srebrem lub złotem przerabiana, srebrna lub złota przez się, i zwała się ta taśma lub sznur temblakiem.
Trzcina zatem była podporą, ozdobą i orężem mieszczanina, gdyż przy szabli nie godziło się chodzić mieszczanom, wyjąwszy krakowskich i magistraty poznańskie i wileńskie z dawno służących przywilejów.
Reklama
Reszta była tylko wskazówką
Co prawda opis ten dotyczy panowania Augusta III Sasa, czyli lat 1733–1763, ale i w drugiej połowie XVII wieku było podobnie. Czyli, nie licząc wspomnianych przez Kitowicza wyjątków, mieszczanina od szlachcica różnił przede wszystkim brak szabli przy boku. I to bez względu na to, czy ów mieszczanin nosił strój kontuszowy, czy też nie. Tak, jak znakiem rozpoznawczym szlachcica była szabla, tak laska w dłoni oznaczała obywatela miasta.
A gdy mieszczanin włożył strój kontuszowy? Wówczas od szlachcica różnił go również sposób przepasania się. Szlachcic wiązał pas na kontuszu, a mieszczanin na żupanie. Tak się działo, gdy prezentowali się oni w miejscach publicznych.
Bowiem przyjmując w domach gości, nawet szlachta nosiła „kontusz, który się na pas i żupan wdziewał, co się zwało na opaszki”. Z drugiej strony znana jest ilustracja mieszczanina w stroju kontuszowym, który przepasał nie żupan, a kontusz właśnie. Tak więc sposób opasania się może być tylko wskazówką, a nie decydującym wyznacznikiem tego, z kim mieliśmy do czynienia.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Radosława Sikory pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta (Zona Zero 2025). Dostępna z autografem w przedsprzedaży.