Franciszka Szankowska. Polka przez ponad 60 lat podawała się za Anastazję Romanow

Strona główna » Międzywojnie » Franciszka Szankowska. Polka przez ponad 60 lat podawała się za Anastazję Romanow

Franciszka Szankowska nie mówiła po rosyjsku. Co więcej nie przypominała nawet z wyglądu Anastazji Romanow. Mimo to przekonała wielu, że jest cudem ocaloną córką ostatniego rosyjskiego cara. Jak to możliwe?

To była chłodna, lutowa noc 1920 roku, gdy pewien berliński policjant zobaczył młodą kobietę, która skacze z mostu do rzeki. Udało mu się wyciągnąć ją na brzeg i okryć kocem; usiłował dowiedzieć się od niej, dlaczego to zrobiła. Kobieta nie odezwała się ani słowem. Zabrał ją do miejscowego szpitala. Ale i tam nie chciała rozmawiać z lekarzami czy z pielęgniarkami. Nazwano ją więc Fräulein Unbekannt, Panną Nieznaną.


Reklama


Czy jedna z córek cara żyje?

Panna Nieznana intrygowała każdego, kto ją zobaczył. Najwyraźniej przeżyła jakieś traumatyczne wydarzenia. Miała popsute zęby, jej ciało pokrywały blizny. Jedna z jej stóp wyglądała tak, jakby została pokłuta bagnetem. Jednocześnie sprawiała wrażenie osoby pochodzącej z dobrego domu. Kim ona jest? Co się z nią działo? Ponieważ w szpitalu nadal nie odzywała się do nikogo, odesłano ją do zakładu psychiatrycznego, gdzie w milczeniu spędziła prawie dwa lata.

Jesienią 1921 roku Panna Nieznana zawędrowała do biblioteki szpitala psychiatrycznego, gdzie zwróciła uwagę na egzemplarz czasopisma „Berliner Illustrirte Zeitung”. Na okładce pisma ujrzała poruszającą fotografię przedstawiającą kilka młodych kobiet, które powszechnie uznawano za zmarłe.

Carska rodzina (Anastazja trzecia od prawej) na zdjęciu wykonanym w 1913 roku (domena publiczna).
Carska rodzina (Anastazja trzecia od prawej) na zdjęciu wykonanym w 1913 roku (domena publiczna).

Były to córki ostatniego cara Rosji, zaginione księżniczki z rodu Romanowów – większość ludzi przypuszczała, że zostały zastrzelone przez rewolucjonistów trzy lata wcześniej. Niektórzy jednak mieli nadzieję, że wydarzyło się to, co nieprawdopodobne. Pod fotografią widniał nagłówek: „Lebt eine Zarentochter?”. Czy jedna z córek cara żyje?

Panna Nieznana oblała się rumieńcem i zaczęła się trząść. Gdyby się czytało o czterech nieszczęsnych księżniczkach z rodu Romanowów na przykład w jakiejś bajce, człowiek od razu doszedłby do wniosku, że Anastazję czekało niezwykłe życie. Była najmłodszą córką ostatniej rodziny zasiadającej na tronie Rosji: niezdecydowanego cara Mikołaja II oraz jego żony Aleksandry Fiodorownej, darzonej głęboką niechęcią przez własnych poddanych.

Koniec życia z banki

Starsze siostry Anastazji, Olga, Tatiana i Maria, były śliczne i rozmarzone; jej młodszy braciszek, Aleksiej, chorowity i rozpieszczony; Anastazja tymczasem uwielbiała się śmiać. Była prawdziwym łobuzem.

Kiedy jej siostry snuły się w białych sukienkach, flirtując ze strażnikami, ona wspinała się na drzewa i rzucała kulami śniegu z ukrytym w środku kamieniem. „Od niej zaczynała się wszelka psota”, opisywała ją jedna z dam dworu. „Wykazywała prawdziwy geniusz, gdy szło o nieposłuszeństwo”, wspominała jej towarzyszka zabaw.


Reklama


Przez szesnaście lat Anastazja wiodła życie jak z bajki – a potem przyszła rewolucja. Ród Romanowów rządził Rosją przez trzy stulecia, ale poddani stawali się coraz bardziej zniecierpliwieni, widząc niezdecydowane poczynania swojego ostatniego cara. Wreszcie, w marcu 1917 roku, strajkujący robotnicy i rozwścieczeni żołnierze zmusili ojca Anastazji do zrzeczenia się tronu; rodzina carska została aresztowana.

Jesienią bolszewicy Włodzimierza Ilicza Lenina obalili targany wewnętrznymi sporami rząd tymczasowy, jaki uformował się po abdykacji Mikołaja, i wiosną 1918 roku rodzina carska została przewieziona do Jekaterynburga – odległego miasta, w którym nienawiść do cara była szczególnie silna – po czym zamknięto ją w domu Nikołaja Ipatiewa. Tam czekali na swój los, ktokolwiek miał o nim zdecydować, podczas gdy rewolucjoniści Lenina spierali się o to, co powinni zrobić z przeklętymi Romanowami.

Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).

O północy 16 lipca 1918 roku rewolucjoniści podjęli decyzję. Jakiś strażnik obudził carską rodzinę i oświadczył, że muszą zejść do piwnicy. Przez dziesięciolecia nikt nie wiedział, co wydarzyło się potem. Niektórzy byli pewni, że cała rodzina została zamordowana, ale pojawiły się też wątpliwości: nikt przecież nie natknął się na ślad ciał Romanowów. Zaczęły więc krążyć plotki. Może cała rodzina uszła wolno. Może niektórzy z nich zginęli, ale inni przeżyli. A może, kto wie, jednej księżniczce udało się uciec.

Wysyp oszustów

Przy braku jakichkolwiek informacji liczne plotki i domysły stworzyły „żyzną glebę”, jak ujął to jeden z historyków, do pojawienia się oszustów podających się za którąś z zamordowanych osób z rodziny carskiej.


Reklama


Początkowo uzurpatorów było niewielu; opowiadali niestworzone historie o dramatycznych przeżyciach i wyciągali od współczujących Rosjan pieniądze. Ale wkrótce pojawiły się dziesiątki, a potem setki fałszywych książąt i księżniczek, którzy twierdzili, że cała rodzina zginęła oprócz nich – wybrańców losu. (…).

Jedna Anastazja pojawiła się już jesienią 1918 roku, zaledwie kilka miesięcy po tajemniczych zajściach w piwnicy domu Ipatiewa. Zdołała nawet uzyskać audiencję u żony jednego z żyjących Romanowów, ale księżna nie uwierzyła w jej opowieść. Kilka miesięcy później inna kobieta pojawiła się w klasztorze na Syberii i oświadczyła, że jest cesarzową Aleksandrą, a dwójka dzieci, jakie miała u boku, to Aleksy i Anastazja. Bolszewicy ostatecznie ją zdemaskowali. Ale to nie zniechęciło kolejnych uzurpatorów.

Pomieszczenie w domu Ipatiewa (Domu Specjalnego Przeznaczenia) w którym Romanowowie zostali rozstrzelani (domena publiczna).
Pomieszczenie w domu Ipatiewa (Domu Specjalnego Przeznaczenia) w którym Romanowowie zostali rozstrzelani (domena publiczna).

Pojawiały się fałszywe Tatiany, Olgi i Marie, a do tego co pewien czas jakiś wyjątkowo śmiały oszust twierdził, że jest samym carem (posunięcie ryzykowne, ponieważ twarz cara była bardzo rozpoznawalna), ale uzurpatorki, które najsilniej zapisały się w ludzkiej pamięci, zawsze okazywały się kolejną Anastazją – bladym wcieleniem najmłodszej, najbardziej pełnej życia księżniczki. I chociaż były równie nieprzekonujące, jak ich łzawe opowieści, większość z nich znajdowała słuchaczy. (…)

I tak po całej kuli ziemskiej zaczęła wędrować osobliwa nadzieja. Czy córka cara żyje? – może, kto wie – myśleli ludzie. W końcu jeśli ktokolwiek mógłby jakimś cudem przeżyć to, co wydarzyło się w tamtej piwnicy, cokolwiek tam się stało, to na pewno byłaby to taka dziewczyna jak Anastazja.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Nieszczęśliwe życie Franciszki

Panna Nieznana snująca się po korytarzach szpitala psychiatrycznego z egzemplarzem „Berliner Illustrirte Zeitung” pod pachą w rzeczywistości była młodą Polką i nazywała się Franciszka Szankowska, ale nikt w berlińskim zakładzie psychiatrycznym o tym nie wiedział. Dlatego też, gdy ta młoda kobieta, mająca na ciele liczne blizny i przez lata milcząca w wyniku przeżytej traumy, z całą powagą oświadczyła, że jest Anastazją Romanow, rozmówcy zaczęli wsłuchiwać się w jej słowa.

Franciszka zawsze czuła, że jej przeznaczeniem jest wielkość. Jej przodkowie wywodzili się z grona szlachty, ale w chwili, gdy ona przyszła na świat, resztki rodzinnego majątku należały już do przeszłości. Franciszki nie czekało złoto. Nikt jej nie podziwiał. Miała przed sobą tylko pracę na roli, której nienawidziła. Zamiast więc pracować na polach, ciągle uciekała z domu i chowała się gdzieś z książką.


Reklama


W dodatku była bardzo blisko związana z ojcem, w sposób, który wydawał się odrobinę niepokojący. Ich stosunki były tak zażyłe, a jej relacje z matką w tak oczywisty sposób napięte, że niektórzy badacze jej historii wysuwali przypuszczenia, że Franciszka być może była ofiarą kazirodztwa. Gdyby tak było, przynajmniej częściowo wyjaśniałoby to jej pragnienie ucieczki od swojego życia. Jednak może po prostu, jak wiele małych dziewczynek, snuła fantazje o tym, że jest księżniczką. „Zawsze opowiadała, jak bardzo pragnie być kimś wielkim, kimś ważnym” , opowiadała jedna z jej przyjaciółek.

Niestety dorosłe życie Franciszki w niczym nie przypominało wymarzonych wspaniałości. Prawdę mówiąc, nieszczęścia podążały za nią, prześladując ją jak gradowa chmura. Po śmierci ojca przeniosła się do Berlina i znalazła sobie niebezpieczną pracę przy polerowaniu uzbrojonych granatów w fabryce amunicji. Już wtedy miała słabe zdrowie; pewnego dnia zemdlała w pracy i upuściła granat, który trzymała w dłoniach.

Franciszka na zdjęciu z 1913 roku (domena publiczna).
Franciszka na zdjęciu z 1913 roku (domena publiczna).

Granat potoczył się w stronę brygadzisty i eksplodował, rozrywając mężczyznę na kawałki. Franciszka przeżyła załamanie nerwowe i wylądowała w szpitalu. Po wyjściu ze szpitala znalazła nową pracę na plantacji szparagów, ale tam została brutalnie zaatakowana przez jednego z robotników. Napastnik tak bardzo zmasakrował jej twarz i ciało, że pozostały na nich blizny – blizny, które niektórzy uznali później za możliwe następstwo pokłucia bolszewickim bagnetem.

To ja jestem Anastazją

Franciszka była więc poraniona i straumatyzowana, pełna poczucia winy i żalu – tak wyglądało jej życie, gdy skoczyła z mostu w Berlinie w 1920 roku. A kiedy ją odratowano, odmówiła wyjaśnienia, kim jest, opowiedzenia swojej historii – może nie była w stanie tego zrobić – spędziła następne dwa lata w całkowitym milczeniu. A potem zobaczyła to czasopismo z niesamowitą, romantyczną fotografią na okładce, opatrzoną niepokoją cym pytaniem, które brzmiało niemal jak wyzwanie: Czy córka cara żyje?

Franciszka przez chwilę przeglądała magazyn, a potem spytała jedną z pielęgniarek, czy widzi jakieś podobieństwo między nią a Anastazją. Pielęgniarka ostatecznie przyznała, że trochę przypomina tę zaginioną księżniczkę. Wtedy Franciszka oblała się rumieńcem, zatrzęsła się i zaczęła mówić. To ja jestem Anastazją, wyjaśniła. Oświadczyła, że cała jej rodzina została zamordowana w piwnicy domu Ipatiewa, a ona zemdlała, a potem obudziła się w skrzyni ładunkowej jakiegoś wozu.

Została uratowana przez polskiego żołnierza, który następnie przeszmuglował ją do Rumunii, a potem zgwałcił ją, gdy była nieprzytomna, co zdarzało jej się w tym okresie dość często. Zaszła w ciążę. W Rumunii na świat przyszło dziecko, które musiała porzucić. W końcu dotarła do Berlina, zamierzając raczej odebrać sobie życie niż żyć jako okryta wstydem księżniczka. I tak właśnie – oświadczyła Franciszka – wygląda prawdziwa opowieść o Anastazji Romanow.


Reklama


„Moje serce mówi mi, że ta mała to jest Anastazja”

Gdy wiadomość o świeżo odkrytej tożsamości Panny Nieznanej obiegła miasto, członkowie miejscowej społeczności rosyjskich emigrantów postanowili sami przyjrzeć się tej kobiecie. Czy to możliwe? W zakładzie psychiatrycznym zastali dziwną osobę, która chowała się pod prześcieradłem, kiedy czuła się zbyt podekscytowana. Cóż, jeśli mieli być szczerzy, musieli przyznać, że w niczym nie przypominała żadnej z ich zaginionych księżniczek.

A mimo to. Była mniej więcej w tym samym wieku (dziwne!) i podobnie jak Anastazja miała przykuwające uwagę szaroniebieskie oczy (jakie było prawdopodobieństwo?), a także, choć trudno w to uwierzyć, miała tak samo zniekształcony duży palec u stopy (hallux valgus), jak Anastazja. Nie mogli tak po prostu, z całą pewnością, oświadczyć, że to nie ona. Te wszystkie „a gdyby” były zbyt kuszące.

Franciszka na zdjęciu wykonanym w 1920 roku (domena publiczna).
Franciszka na zdjęciu wykonanym w 1920 roku (domena publiczna).

Zaczęli więc ćwiczyć pamięć Franciszki, opowiadając jej o różnych zdarzeniach z życia rodziny carskiej, zdarzeniach, które Franciszka inteligentnie gromadziła w swojej pamięci na później. Uczyła się szybko i wkrótce rzucała w rozmowie, robiąc wrażenie, faktami, które mógł znać tylko ktoś „wtajemniczony”, wychwyciwszy je z gazet, fotografii albo spotkań z różnymi gośćmi. A kiedy wszystkie fortele ją zawodziły, popadała w milczenie będące jej najprostszą i najskuteczniejszą sztuczką.

Milcząc, sprawiała przekonujące wrażenie osoby pochodzącej z królewskiego rodu i wielu ludzi, z którymi się spotykała, nie miało wątpliwości, że – niezależnie od tego, kim jest – na pewno należy do arystokracji. „Mój umysł nie potrafi tego pojąć”, oświadczyła jedna z ciotek Anastazji po spotkaniu, „ale moje serce mówi mi, że ta mała to jest Anastazja”.


Reklama


„Nie widziałam w niej nic z córki cara”

Inni byli przekonani, że Franciszka jest jedynie wulgarną uzurpatorką. „Natychmiast dostrzegłam, że nie może być jedną z moich siostrzenic”, napisała inna ciotka, księżniczka Irena Pruska. „Nie widziałam w niej nic z córki cara”, pisała w 1925 roku koronna księżniczka Cecylia z niemieckiej rodziny cesarskiej (choć kilkadziesiąt lat później zmieniła zdanie: „Jestem przekonana, że ona jest najmłodszą córką cara”). Dawny nauczyciel muzyki Anastazji rzucił okiem na Franciszkę i oświadczył: „Nie ma najmniejszego podobieństwa między nią a moją drogą małą uczennicą”.

Franciszka kilkakrotnie zmieniała imię, ale w końcu uznała, że nazywa się „Anna Anderson” – i tak jest pamiętana do dziś – a jej wcielenie w roli Anastazji było tak nieporadne, że wzbudzałoby śmiech, gdyby nie siła emocji, jakie towarzyszyły jej pojawieniu się. Przede wszystkim nie mówiła po rosyjsku. (Jej wyjaśnienie: to język zabójców jej rodziców, zbyt traumatyzujący dla niej, aby mogła się nim kiedykolwiek posłużyć).

Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki (Poradnia K. 2021).

W dodatku nie przypominała Anastazji: miała grubsze wargi, dłuższy nos i zupełnie inny profil. Nie znała rytuałów cerkwi prawosławnej. A kiedy pytano ją, co naprawdę wydarzyło się w piwnicy domu Ipatiewa, jej wyjaśnienia były szokująco niespójne: czasami opowiadała, że ukryła się za Olgą, kiedy indziej, że ukryła się za Tatianą; niekiedy twierdziła, że zemdlała, a kiedy indziej, że została pobita do nieprzytomności, a nawet że postrzelono ją w szyję.

Mimo to w oczach prawdziwych zwolenników jej opowieści te niedostatki i sprzeczności zawsze można było wyjaśnić, odwołując się do przeżytej przez nią traumy. (Oczywiście, że nie pamięta, za ciałem której zabitej siostry się ukryła podczas egzekucji. A kto by to pamiętał?) Franciszka stała się swego rodzaju zwierciadłem: każdy, kto na nią patrzył, widział osobę, którą chciał zobaczyć.


Reklama


Na przykład czasami widywano ją, jak w milczeniu przygląda się fotografiom Romanowów. Sceptycy uważali, że przypomina w tym momencie oszustkę odrabiającą pracę domową. Jej zwolennicy natomiast, że to obraz księżniczki, która stara się nawiązać kontakt z duchami przeszłości.

Prawda wychodzi na jaw

W 1927 roku, siedem lat po skoku Franciszki z berlińskiego mostu, jedna z miejscowych gazet ujawniła jej prawdziwą tożsamość i opublikowała artykuł opatrzony dramatycznym tytułem: „Zdemaskowana!”. W tekście stwierdzono raz na zawsze, że kobieta o ciele pokrytym bliznami nie jest prawdziwą wielką księżniczką Anastazją Romanow z rosyjskiej rodziny panującej, a zaledwie córką polskiego rolnika.

Prawdziwa Anastazja. Zdjęcie wykonane około 1914 roku (domena publiczna).
Prawdziwa Anastazja. Zdjęcie wykonane około 1914 roku (domena publiczna).

Demaskatorski artykuł powinien zrujnować kwitnącą karierę Franciszki. Jednak nic takiego się nie stało. Ludzie, którzy wierzyli, że jest Anastazją, po prostu ignorowali fakty i wierzyli dalej. Wierzyli jej nawet wtedy, gdy zaczęła jeszcze bardziej wcielać się w rolę Anastazji. Po zwolnieniu z zakładu psychiatrycznego Franciszka wędrowała z miejsca na miejsca, polegając zawsze na gościnności swoich rosyjskich zwolenników. A ci karmili ją. Przyjmowali w swoich domach. Kupowali jej modne suknie.

W zamian odpłacała im koszmarnym zachowaniem: była opryskliwa, nadąsana, skłonna do cesarskich wybuchów gniewu. Czasami z wściekłością krzyczała, że „wybrukuje ulice czaszkami swoich wrogów”. Ale ten gniew jeszcze bardziej umacniał wyznawców. W końcu kto ma większe prawo do gniewu, wściekłości i stawiania nieumiarkowanych żądań, jak nie księżniczka? (…)


Reklama


Ostatni akt historii Franciszki Szankowskiej wyglądał dziwacznie. Przez dziesięciolecia żyła wśród ludzi, ale kiedy wreszcie się usamodzielniła, zaczęła otaczać się przedmiotami. Zabiła okna deskami i otoczyła podwórko swojego domu drutem kolczastym. Kupiła kilka wilczarzy, aby strzegły jej samotności. Adoptowała ponad sześćdziesiąt kotów.

Odżywiała się skromnie i rozkładała zazwyczaj jedzenie na podłodze, tak żeby koty miały się czym pożywić – w efekcie dom był pełen gnijącego mięsa. Kiedy jakieś jej ukochane zwierzę zmarło, grzebała je w płytkim grobie albo próbowała poddać kremacji we własnym palenisku. Cały dom cuchnął tak okropnie, że sąsiedzi składali skargi.

Zdjęcie Franciszki wykonane w 1922 roku, gdy podawała się już za Anastazję (domena publiczna).
Zdjęcie Franciszki wykonane w 1922 roku, gdy podawała się już za Anastazję (domena publiczna).

Wyjazd do Stanów Zjednoczonych

W 1968 roku przeniosła się do Ameryki i poślubiła ekscentrycznego człowieka, doktora Johna Manhana. Kupili dom w Charlottesville, w stanie Virginia, w którym wkrótce także było pełno kotów, ciał nieżyjących kotów, gnijącej karmy dla psów, stert starych gazet, toreb ze śmieciami, dziwnych „pułapek”, jakie Franciszka lubiła zakładać z myślą o potencjalnych intruzach, oraz mnóstwa przypadkowych, niepotrzebnych przedmiotów – jak choćby zagadkowa góra ziemniaków.

Franciszka stała się miejscową osobliwością i tematem żartów. Ludzie nazywali ją „Annie Apple”, a pewna restauracja w Charlottesville reklamowa swoje wino, głosząc, że kiedy się wypije kilka kieliszków, człowiek zaczyna wierzyć, że sam jest Anastazją Romanow.

Czasami Franciszka wydawała się przygnieciona swoją wykreowaną historią, rzucała aluzje wskazujące, że prowadzi podwójne życie. Kiedy indziej można było odnieść wrażenie, że rozkoszuje się swoją zmyśloną tożsamością. Pewnego razu radośnie zaszczebiotała przy obiedzie do jednego z gości: „Może ja to jestem ja. A może nie. Jedyne, co mnie obchodzi, to żeby zjeść lody!”.

W miarę jak się starzała, jej opowieści o życiu w Rosji stawały się coraz bardziej dziwaczne; w pewnym momencie zaczęła twierdzić, że cała rodzina carska wynajęła sobowtórów i że to sobowtóry zostały rozstrzelane. Czasami mówiła, że w ogóle nikt z nich nie został zamordowany.

Franciszka pod koniec życia Franciszka zaczęła twierdzić że bolszewicy rozstrzelali sobowtóry rodzinny carskiej. Na zdjęciu Mikołaj z żoną i dziećmi. 1916 rok (domena publiczna).
Franciszka pod koniec życia Franciszka zaczęła twierdzić że bolszewicy rozstrzelali sobowtóry rodzinny carskiej. Na zdjęciu Mikołaj z żoną i dziećmi. 1916 rok (domena publiczna).

Do końca życia twierdziła, że jest księżniczką

U schyłku życia zaczęła być może zapominać o tym, że nie jest Anastazją. Książę Mikołaj Romanow, jeden z kuzynów cara, powiedział „Washington Post”: „Jestem pewien, że pod koniec życia wierzyła w swoją własną opowieść i w jakiś dziwny sposób zapomniała własne życie”.

Liczni lekarze, którzy ją badali, zgodnie twierdzili, że jest „zdrowa psychicznie, nawet jeśli bardzo spięta”, choć niektórzy z jej biografów uważają współcześnie, że cierpiała być może na „osobowość typu borderline, zmagając się z czymś, co dziś nazwalibyśmy zespołem stresu pourazowego”, ale że wydaje się „mało prawdopodobne, aby była klinicznie chora psychicznie”.


Reklama


Jak zawsze pozostała tajemnicą. Jednak nigdy nie przestała twierdzić, że jest księżniczką. Zmarła 12 lutego 1984 roku. Jej płyta nagrobna nosi napis „Anastazja”. Ostatecznie badania DNA (… ) [rozwiały wszelkie wątpliwości]. W 1994 roku uczeni poddali testom pasma włosów Franciszki i kawałek jej jelita, badania wykazały definitywnie, że nie była Anastazją Romanow.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Tori Telfer pt. Oszustki. Jej polskie tłumaczenie autorstwa Jarosława Mikosa ukazało się nakładem wydawnictwa Poradnia K.

Historia naciągaczek, oszustek, kameleonów

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.

Autor
Tori Telfer
Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.