Pastor Jim Jones głosił idee, których nie powstydziliby się ekstremiści z ISIS albo Al’kaidy. W Kalifornii zupełnie jawnie prowadził kościół, który groził masowymi morderstwami i przymierzał się do porwania samolotu pasażerskiego, by rozbić go z setkami osób na pokładzie. Nie brakowało mu wyznawców, a nawet zbierał nagrody za… swoją działalność społeczną.
O Jimie Jonesie, jego sekcie i zbrodniczej indoktrynacji, która doprowadziła do śmierci przeszło 900 osób przeczytasz w TYM artykule.
Reklama
Poniżej konkretne przykłady szalonych idei i technik manipulacji stosowanych przez komunistycznego pastora jeszcze zanim w 1977 roku opuścił Kalifornię i wraz z wyznawcami przeniósł się do południowoamerykańskiej dżungli. Tekst pochodzi z książki Jeffa Guinna pt. Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo.
„Był zbyt wyjątkowy, by dać się pokonać wrogom”
[W połowie lat 70. XX wieku] Jim Jones miał już pewność, że on i Kościół znajdują się pod obserwacją rządu, ale jednocześnie uważał, że jest niezwyciężony. Był zbyt inteligentny, zbyt wyjątkowy, by dać się pokonać wrogom.Jones zachęcał do tworzenia ambitnych planów, które pozwolą Świątyni albo odeprzeć potężnych rządowych prześladowców, albo, w razie dostatecznego zagrożenia, wystąpić z rewolucyjnym gestem, który odstraszy nieprzyjaciół, albo przynajmniej przejdzie do historii jako akt buntu.
Koncepcja zbiorowego samobójstwa, Masady, już pojawiała się na Komisji Planowania i na zamkniętych zgromadzeniach Świątyni. Jones miał jednak więcej pomysłów.
Reklama
„Ciągle rozmawialiśmy o tym, że zatrujemy źródła wody w mieście”
Wydział dywersyjny Terri Buford początkowo miał zajmować się rozpuszczaniem fałszywych plotek o konkurencyjnych ewangelizatorach i wspólnotach. Teraz zadania stały się groźniejsze.
— „Jim chciał, żebym pojechała do Libii i nawiązała kontakt z [Mu’ammarem al-] Kaddafim” – opowiada Terri. — „Chciał, żebyśmy nawiązali w jakimś sensie współpracę z rewolucjonistami. W końcu nigdzie nie pojechałam, ale była to tylko jedna ze spraw, które omawialiśmy.
Ciągle rozmawialiśmy o tym, że jeśli będziemy musieli się za coś zemścić, zatrujemy źródła wody w mieście [San Francisco]. Badaliśmy pod tym kątem różne możliwości.
— „Wszyscy myśleliśmy” — dodaje Nev Sly — „że Jim ma bombę atomową. Przechowuje ją gdzieś w Meksyku, żeby w razie potrzeby była pod ręką. [Jones] czasem o tym wspominał”.
Reklama
„Mogłaby zabrać do samolotu kilkuset wiernych i rozbić maszynę”
Szczególnie przerażający był jeden pomysł — „[Jones chciał], żeby Maria Katsaris wstąpiła do szkoły dla pilotów w San Francisco i nauczyła się latać” — mówi Terri Buford. — „Mogłaby wtedy zabrać do samolotu kilkuset wiernych Świątyni i rozbić maszynę. Byłby to przekaz, że raczej umrzemy, niż damy nakłonić do posłuszeństwa wobec amerykańskich władz”.
Maria powiedziała, że może to zrobić, ale nie chciała iść do szkoły. Operacja nigdy nie była planowana na podobieństwo zamachu z 11 września, żeby rozbić się o budynek i zabić niewinnych ludzi.
W katastrofie mieliśmy zginąć tylko my. [Jones] zawsze był gotów nas zabić. [Pomysł] zbiorowego samobójstwa nie narodził się w Gujanie.
A może zamach na prezydenta?
Jones snuł różne fantazje. Zawsze jednak domagał się, żeby jego sympatycy, szczególnie członkowie Komisji Planowania, fantazjowali razem z nim.
Reklama
I tak jak wcześniej zmusił ich do zrzeczenia się majątku, teraz żądał spisania, a potem podpisania, woli popełnienia straszliwych czynów (zabójstwo prezydenta występowało najczęściej) lub przynajmniej zgłoszenia gotowości do ich popełnienia.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Jeffa Guinna pt. Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo (Wydawnictwo Poznańskie 2020).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce korektorskiej.
1 komentarz