Upadek cesarstwa rzymskiego zdecydowanie niekorzystnie odbił się na czystości mieszkańców wczesnośredniowiecznej Europy. Zachowane źródła pozwalają stosunkowo najwięcej powiedzieć o stanie higieny osobistej mnichów. O tym jak często braciszkowie się kąpali pisze Katherine Ashenburg w książce pt. Historia brudu.
Z czasów wczesnego średniowiecza nie przetrwały do dziś żadne kadzie ani wanny kąpielowe, ale w klasztorach i infirmeriach [które pełniły rolę szpitali i przytułków dla osób starszych i ubogich] używano przypuszczalnie dużych drewnianych.
Reklama
W listach, pamiętnikach, pieśniach, poematach epickich, kronikach i innych oficjalnych źródłach pisanych tamtego okresu nader rzadko pojawiają się wzmianki dotyczące higieny osobistej.
Skomplikowane systemy wodno-kanalizacyjne
Nie wiemy ani w jaki sposób ani jak często ludzie się myli, ale zważywszy na sam mozół przygotowania wody do kąpieli oraz wyraźny brak zainteresowania sprawami czystości, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że „niezbyt dokładnie” i „z rzadka”.
Wczesnośredniowieczne zwyczaje higieniczne, które poznaliśmy stosunkowo najlepiej, to te praktykowane przez mnichów – piśmiennych i chętnych do dokumentowania życia zakonnego, stanowiącego pewne novum.
Klasztor musiał zapewnić odpowiednie warunki bytowe czasem setkom mężczyzn, zaś zakonnicy potrafili lepiej od innych zrozumieć mechanizm działania cudów rzymskiej inżynierii.
Reklama
Na swój użytek opracowali skomplikowane, grawitacyjne systemy wodno-kanalizacyjne, w których ołowiane lub drewniane rury niekiedy dostarczały wodę z odległości kilku mil, jak miało to miejsce w niektórych angielskich klasztorach.
Regulowana kurkami, wpływała potem do kuchennych zlewów, pralnianych cebrów oraz umywalni czy kamiennych żłobów, w których przystojność nakazywała myć dłonie i twarz przed posiłkami. (Taką wąską i długą umywalnię można jeszcze zobaczyć w krużgankach Katedry Gloucester).
Kąpiel trzy razy w roku
Za przykładem Jezusa, zakonnicy witali przybywających do klasztoru gości przez obmycie im rąk i nóg. O swoją czystość dbali – w niektórych klasztorach poddając się co sobota pedantycznym zabiegom – bez uciekania się do pełnej ablucji, zarezerwowanej na wyjątkowe i rzadkie okazje.
Mnichom, których męczyły cielesne żądze, ordynowano zimne kąpiele, ciepłe zalecano chorym. W szwajcarskim konwencie św. Galla w IX wieku funkcjonowały zarówno łaźnie w infirmerii, jak i dom kąpielowy w samym klasztorze. Ale monastyczny kodeks seksualnej abstynencji i kąpiele nie szły ze sobą w parze.
Reklama
Reguła św. Benedykta, spisana około 528 roku dla zakonu łączącego pracę fizyczną z kontemplacją, rezerwowała je jedynie dla starych i chorych. „Chorym należy udostępnić korzystanie z łaźni, ilekroć jest to dla nich wskazane; zdrowym zaś, a zwłaszcza młodym, trzeba na to rzadziej pozwalać”.
Kąpiele, jakie brano przed Bożym Narodzeniem w klasztorze Canterbury, przebiegały w atmosferze mało świątecznej. Mnisi zbierali się w klasztorze i grupami byli wzywani do łaźni. Kąpali się w milczeniu, na osobności we wnękach oddzielonych zasłonami i jak najszybciej.
„Kiedy się już wystarczająco umyje – głosiła reguła zakonu – nie będzie się ociągał przedłużając kąpiel dla przyjemności, ale wstanie, wdzieje odzienie i wróci do klasztoru”. Inne zakony dopuszczały trzy kąpiele rocznie, zwykle przed świętami: Bożego Narodzenia, Wielkanocy i Zesłania Ducha Świętego, ale ci z mnichów, u których świętość górowała nad umiłowaniem czystości, mogli poniechać jednej a nawet wszystkich trzech.
Trzy kąpiele rocznie dawały poziom higieny prawdopodobnie odbiegający in minus od standardów ówczesnych warstw wyższych, ale przewyższający normy chłopskie.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Katherine Ashenburg pt. Historia brudu. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.