15 października 1918 roku gefrajter Adolf Hitler padł ofiarą brytyjskiego ataku gazowego. Później wspominał, że jego oczy „były niczym rozżarzone węgle”, że „otoczyły go ciemności”. Przyszły wódz nazistów na kilka tygodni stracił wzrok. Badający go wtedy lekarz po latach twierdził jednak, że to wcale nie iperyt był przyczyną ślepoty.
Gefrajter Adolf Hitler dotarł do Pasewalku 21 października 1918 roku. Z wagonu musieli go wyprowadzać sanitariusze. Był wycieńczony, a jego oczy zakrywał brudny bandaż. Lazaret w Pasewalku był trzecim w ciągu tygodnia wojskowym szpitalem, w którym się nim zajmowano.
Reklama
Pierwszą pomoc otrzymał w szpitalu polowym pod Wervicq, tuż za ówczesną linii frontu, stamtąd przerzucono go pod Gandawę w okupowanej Belgii. W końcu Hitlera wysłano w liczącą 1000 kilometrów podróż na wschód – do 10-tysięcznego Pasewalku, położonego z dala od wszystkich frontów Wielkiej Wojny. W otoczonym sosnowym lasem budynku dawnej strzelnicy, który przerobiono na lazaret, Hitler miał dochodzić do siebie po ataku gazowym. Stracił w nim wzrok. A przynajmniej tak się wydawało.
Brytyjski atak iperytem
W nocy 14 października 1918 roku Hitler był w patrolu, który przemieszczał się między miejscowościami Comines i Wervicq-Sud, po francuskiej stronie okupowanego jeszcze przez Niemców francusko-belgijskiego pogranicza. Po czterech latach wojny było to w zasadzie martwe terytorium zryte artyleryjskimi lejami i poprzecinane pasami okopów i zasieków.
Błoto było wszechobecne. Front rozciągał się wówczas mniej więcej wzdłuż rzeki Leie. Od początku wojny Hitler służył w 16 bawarskim rezerwowym pułku piechoty, który bronił teraz pozycji przed napierającymi z zachodu Brytyjczykami. O brzasku żołnierze rozsiedli się i sięgnęli do chlebaków, by zapełnić żołądki.
Na swoje nieszczęście maski przeciwgazowe odłożyli na bok. W tym momencie odezwała się brytyjska artyleria, a pociski rozpyliły nad okolicą chmurę iperytu, gazu bojowego, który parzył skórę, oczy i drogi oddechowe.
Reklama
Niemcy, uwięzieni w gęstym toksycznym obłoku o intensywnej woni musztardy, zaczęli się krztusić. Hitler opowiadał później, że gaz zabił na miejscu dwóch jego kolegów. Sam przeżył, bo żołnierz, który najszybciej założył maskę przeciwgazową, wyprowadził oddział z matni.
Najgorsze zaczęło się kilka godzin później, gdy gaz przeżarł się przez tkanki. – Moje oczy były niczym rozżarzone węgle, otoczyły mnie ciemności – wspominał Hitler. Ból narastał z minuty na minutę, gefrajter ledwo zdołał dostarczyć do sztabu meldunek. Jak się okazało, była to jego ostatnia misja. Hitler przestał widzieć.
„Są dwie możliwości”
W Pasewalku czekał na niego doktor Kroner, wtedy 38-letni. Jako kawalerzysta kajzera walczył nad Sommą i pod Verdun, później założył lekarski fartuch, by służyć w rozmaitych szpitalach wojskowych. Na zachowanym zdjęciu widać doświadczonego człowieka o świdrującym wzroku, z dumą prezentującego na mundurze Krzyż Żelazny drugiej klasy.
Kroner, niemiecki Żyd, służbę ojczyźnie i cesarzowi traktował jako święty obowiązek. Wśród Niemców żydowskiego pochodzenia była to częsta postawa. W ten sposób, wbrew antysemickim uprzedzeniom, potwierdzali swój patriotyzm. Hitlera poddał takiemu samemu badaniu jak w przyfrontowych lazaretach. Odwinął bandaż, palcami rozszerzył ciągle nabrzmiałe powieki i przyjrzał się gałkom ocznym.
Reklama
Iperyt pozostawia na skórze niegojące się rany, wdychany pali oskrzela, wywołuje odmę. Żołnierze, którzy nawdychali się tłustego gazu, konali w szpitalach tygodniami. Gaz parzył też oczy, powodując ślepotę.
Dlatego pod spuchniętymi powiekami Hitlera Kroner spodziewał się zobaczyć zakrwawione gałki oczne, zmętniałą rogówkę, słabo reagujące na światło źrenice. Nic takiego nie stwierdził, mógł więc potwierdzić diagnozy lekarzy z przyfrontowych szpitali: ślepota Hitlera nie została spowodowana przez trujący gaz.
– Są dwie możliwości. Albo symulował, albo był histerykiem czy psychopatą. Albo jedno i drugie, bo histeryk ma skłonności do symulowania. Nie znam przypadku, by ktokolwiek po poparzeniu iperytem odzyskał wzrok w takim stopniu jak Hitler – po latach wyjaśniał Kroner agentowi [amerykańskiego wywiadu] OSS.
Traktowa ich jak tchórzy i słabeuszy
Właśnie dlatego oślepionego gefrajtra wsadzono w Belgii do pociągu i wieziono szmat drogi na wschód. Malutki Pasewalk miał być dla niego przede wszystkim miejscem odosobnienia. Hitler, szukając w desperacji wyjścia z gazowego obłoku, najwyraźniej załamał się psychicznie. Dowódcy uważali, że tacy żołnierze mogą zarazić defetyzmem innych.
Szok pourazowy, zwany wówczas pogardliwie histerią, nie był traktowany na równi z ranami zadanymi przez kule czy odłamki. Ludzi, którzy padli jego ofiarą, traktowano jak tchórzy i słabeuszy.
Dopiero po latach naukowcy udowodnili, że rany zadane psychice goją się trudniej niż te zadane ciału, a broń masowego rażenia, a wręcz jakikolwiek kontakt z nią, wywołuje u żołnierzy taki stres, że szok pourazowy przyjmuje u nich znacznie ostrzejszą postać.
Tym bardziej że efekty działania iperytu w okopach były powszechnie znane. Żołnierze mniej bali się amputacji rozerwanej odłamkiem ręki niż utraty wzroku.
W efekcie po gazowych atakach, nawet jeśli wychodzili z nich bez większego szwanku, doznawali paraliżu albo ślepli, mimo że mieli zdrowe oczy. Hitler na froncie spędził ponad 40 miesięcy. Nie dał żadnego powodu, by traktować go jako dekownika czy tchórza.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Bartosza T. Wielińskiego pt. Wojna lekarzy Hitlera. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Agora
Lekarze, którzy zostali zbrodniarzami
Tytuł, lead, tekst w nawiasach kwadratowych i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.