Angielski kronikarz John z Wallingfordu twierdził, że wikingowie, którzy osiedlili się w jego ojczyźnie, „czesali włosy codziennie, a kąpali się w każdą sobotę. Zmieniali też często ubrania i pielęgnowali ciało na wiele różnych sposobów”. Słowa te pisał około 1220 roku, czyli na długo po zakończeniu epoki wikingów. Czy są one zatem wiarygodne? O tym, co wiemy na temat higieny osobistej wczesnośredniowiecznych ludzi Północy pisze profesor Eleanor Barraclough.
Doniosłość soboty jako dnia ablucji czy prania znajduje swoje odzwierciedlenie w staronordyckim słowie oznaczającym sobotę, albowiem Laugardagr oznacza „dzień kąpieli”. Nadal można ją zresztą dostrzec w nazwie tego dnia w językach nordyckich, takich jak islandzki, farerski, norweski, szwedzki i duński.
Reklama
Wikingowie i gorące źródła na Islandii
Przedostała się nawet do fińskiego. Element laug, który oznacza kąpiel, basen lub gorące źródło, stanowi też popularny element wielu nazw własnych wywodzących się z epoki wikingów. Widać go choćby w imionach kobiet, takich jak Áslaug („boża kąpiel”), Þórlaug („kąpiel Thora”), Sigrlaug („kąpiel zwycięska”) i Snælaug („kąpiel śnieżna”).
Kąpiele na świeżym powietrzu należały – i należą do dziś – do lubianych rozrywek na wulkanicznej Islandii, obdarzonej przez los gorącymi źródłami. Mówi się, że po przyjęciu przez wyspę chrześcijaństwa około 1000 roku wielu uczestników zgromadzenia narodowego zabiegało o przyjęcie chrztu jeszcze przed powrotem do domu, żeby móc się z tej okazji zanurzyć z ciepłych źródłach Reykjalaug („Dymny Basen”) albo Laugardarl („Dolina Kąpieli/Base-nów”).
Dwa wieki później Snorri Sturluson, pisarz i polityk, który w swoich dziełach utrwalił dla potomnych wiele szczegółów na temat mitologii i historii epoki wikingów, również chętnie zażywał kąpieli w ciepłym basenie w swoim domu w Reykholt („Dymiącym Grzbiecie”).
To imponujące dzieło inżynierii można podziwiać do dziś. Wodę do basenu sprowadzano z gorącego źródła, a na kąpiel można było do niego dotrzeć podziemnym przejściem. Konstrukcja pochodzi nawet sprzed czasów Snorriego.
Reklama
O ciepłych źródłach w Reykholt wspomina już Landnámabók („Księga o zasiedleniu”), która wskazuje je jako miejsce, gdzie jeden z pierwszych osadników miał swoje szopy dla owiec i gdzie szukał spokoju w razie kłótni małżeńskich wśród podejmowanych przez siebie gości.
Kąpiele wpisane w traktat pokojowy
Mieszkańcy nordyckiego świata przywiązywali dużą wagę do kąpieli, nawet jeśli od ciepłych źródeł Islandii dzieliło ich 4000 kilometrów i nawet jeśli w znacznym stopniu przyswoili sobie całkiem inne wzorce kulturowe. Ślad po tym zachował się w traktacie pokojowym zawartym między Bizancjum a Rusią w 907 roku.
Ruska kronika znana jako Powieść lat minionych, zebrana po raz pierwszy w Kijowie około 1113 roku, opisuje dzieje Rusi Kijowskiej od jej początków przypadających na połowę IX wieku. Rusowie mieli najpewniej głównie nordyckie korzenie i wywodzili się z dzisiejszej Szwecji. (…)
Traktat pokojowy z 907 roku został zawarty po najazdach Rusów na Konstantynopol, zamożną i kuszącą blaskiem stolicę Imperium Bizantyńskiego. Na czele ataku stanął Oleg, władca Nowogrodu (…). Jeśli wierzyć kronice, Oleg prowadził nie tylko siły ruskie, ale także przedstawicieli plemion słowiańskich oraz fińskich.
Reklama
Wszyscy Rusowie wymienieni w traktacie noszą jednak imiona nordyckie. Oprócz Olega (to staronordyckie imię „Helgi”) dokument wspomina Karla, Farulfa, Vermunda, Hrollafa i Steinvitha. Warunki ustalone w tym traktacie również miały bardzo nordycki wydźwięk.
Kupcy ruscy, jeżeli przybywali w pokoju, mieli otrzymywać zapasy chleba, wina, mięsa, ryb i owoców na pół roku. Co jeszcze ważniejsze, „kąpiele będą dla nich przygotowywane wedle ich żądań”. Nie da się tego w żaden sposób udowodnić, ale można przypuszczać, że najwięcej Rusów można było spotkać w łaźniach w soboty.
Spotkanie Ibn Fadlana z Rusami
Tak samo jak nie wszyscy pozytywnie wypowiadali się na temat skandynawskiej pieczołowitości w zakresie zabiegów fryzjerskich, zastrzeżenia budziła również częstotliwość ich kąpieli.
Niektórzy życzyli sobie, aby odbywały się częściej. Tego rodzaju uwagi wyrażał miedzy innymi Ahmad ibn Fadlan, który pisał w 922 roku, czyli zaledwie piętnaście lat po podpisaniu traktatu między Rusią a Bizancjum.
Reklama
Podobnie jak anglosascy autorzy, którzy utyskiwali na dbałość wikingów o włosy i zarost, Ahmad ibn Fadlan również był duchownym, a ściślej rzecz biorąc, teologiem.
Będąc jednak muzułmaninem z kalifatu Abbasydów, wyznawał wiarę w innego boga. Wziął udział w misji dyplomatycznej, którą kalif wysłał do Bułgarów Kamskich mieszkających mniej więcej 3500 kilometrów od Bagdadu. Duchowny spisał relację z tej podróży, a przy okazji scharakteryzował wiele napotkanych po drodze ludów.
„To najbrudniejsze z boskich stworzeń”
Jednym z nich byli Rusowie, reprezentowani przez kupców, którzy rozbili obozowisko na brzegu rzeki Wołgi (znanej również jako Itil), niedaleko północno‑zachodniego wybrzeża Morza Kaspijskiego. O ich nawykach kąpielowych nie miał, zdaje się, najlepszego zdania.
To najbrudniejsze z boskich stworzeń. Nie myją się po oddawaniu moczu czy kału, nie myją się po uprawianiu seksu. Nie myją rąk po posiłku. Są jak chodzące tyłki. […] Dzień po dniu obmywają twarze i głowy najbrudniejszą, najbardziej zanieczyszczoną wodą, jaką tylko można sobie wyobrazić.
Reklama
Codziennie rano służąca przynosi śniadanie, a do tego wielką miednicę z wodą. Podsuwa ją swojemu panu, a ten myje w niej ręce i twarz, a także włosy. Myje i rozczesuje włosy za pomocą grzebienia w tej miednicy, a potem wydmuchuje nos i pluje, i nie wiadomo co jeszcze robi w tej wodzie.
Gdy zaś skończy, służąca podsuwa tę miednicę kolejnemu. Przechodzi tak od jednego do drugiego, aż poda ją po kolei wszystkim mężczyznom mieszkającym w domu. Każdy z nich wydmuchuje nos i pluje, i myje twarz i włosy w tej miednicy.
Ahmad ibn Fadlan jako praktykujący muzułmanin używał do mycia wyłącznie czystej wody, trudno się więc dziwić zniesmaczeniu, któremu dał wyraz na kartach swojej kroniki. Najpewniej jednak powinien się cieszyć, że podróże nigdy nie zawiodły go do Anglii, jeśli bowiem wierzyć Johnowi z Wallingfordu, Anglosasi dbali o higienę jeszcze mniej niż Skandynawowie.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Eleanor Barraclough pt. Nieznane oblicze wikingów. Zapomniane opowieści nordyckiego świata (Prószyński i S-ka 2025). Przekład: Magdalena Witkowska.