W 1930 roku na kartach pisma „Pielęgniarka Polska” ukazał się dość osobliwy artykuł. Jego autorka, doktor Ewa Cybulska z Lecznicy w Hołosku pod Lwowem, przekonywała, że personel medyczny nie powinien ograniczać się do „fizycznej strony niedomagań pacjentów”. Co więc miał robić?
Inspiracją dla tego artykułu stała się nowa powieść Anny Potyry pt. Pielęgniarka.
Sugestie Cybulskiej, zamieszczone w oficjalnym periodyku Stowarzyszenia Pielęgniarek Zawodowych, brzmi idealistycznie, a z dzisiejszej perspektywy… wprost nieprawdopodobne.
Reklama
Autorka zalecała bowiem pielęgniarkom, by traktowały osoby trafiające do szpitali w sposób, którego dzisiaj nikt chyba nie łudzi się napotkać w systemie zdrowia. I które też chyba nie odpowiadałby już w pełni obecnej mentalności…
W artykule Droga do pacjenta lekarka tłumaczyła, że zajmowanie się samymi tylko dolegliwościami fizycznymi pacjentów to „sucha praca”, nie mogąca dać personelowi „wewnętrznego zadowolenia”. Jej zdaniem, aby doktorzy i pielęgniarki byli prawdziwie szczęśliwi, by zyskali „wewnętrzne zadowolenie”, powinni „zdobywać dusze” chorych.
„Kroki” podobne do „pełzania placówek wywiadowczych”
O opinii Cybulskiej nadrzędnym celem było stopniowe, „krok po kroku”, wchodzenie „w życie chorego, zapoznawanie się z jego trybem życia, przyzwyczajeniami, troskami”, tak aby nawiązać relację czy wprost przyjaźń. Dokładna instrukcja postępowania brzmiała następująco:
Trud to bezsprzecznie duży, bo chorzy mają rozmaite usposobienia, stoją na różnym poziomie kultury i inteligencji, dlatego też pierwsze nasze kroki zbliżenia się do nich muszą być bardzo oględne i przypominać raczej pełzanie placówek wywiadowczych. (…)
Reklama
Musimy okazać jak największe zainteresowanie, gdy chory opowiada nam o sobie, czy też o swoich najbliższych. Czasami musimy wypytywać o lada szczegóły, jeśli przy wzmiance o czemś zauważymy błysk w oczach chorego, znak, że właśnie to go interesuje.
Mamy może zbyt jednostronne doświadczenie, bo stykamy się przeważnie z chorymi na gruźlicę, lecz doszliśmy do przekonania, że chorzy chętniej mówią o swych troskach, aniżeli o swych radościach. Należy więc umieć martwić się razem z nimi, czasami przyznawać im słuszność, a czasami rozpędzać ich troski. Zależy to już zupełnie od psychiki danego pacjenta.
Gdy chory widzi, że naprawdę z nim współczujemy, że jego troska jest naszą troską, a jego kłopoty naszemi kłopotami, wówczas zaczyna nabierać do nas zaufania. Wtedy już o wszystkiem będzie z nami mówił i następuje odpowiednia chwila do zawarcia przyjaźni.
Jednak trzeba bardzo uważać i wszystkie szczegóły z tego, co nam o sobie opowiada, zapamiętać, bo nieraz przez jedno nieoględne zapytanie o coś, o czem on już mówił i cośmy już winni byli wiedzieć, zniszczyć można doszczętnie owoce dotychczasowych wysiłków.
Reklama
„Każdy, kto pracował dłużej w szpitalach, wie…”
Cybulska przestrzegała, że należy dostosowywać się „do poziomu umysłowego” pacjenta, ale przede wszystkim – że konieczne jest okazanie cierpliwości i autentycznego zaangażowania. A przy tym poświęcenie czasu na spokojne, długie rozmowy.
„Każdy, kto pracował dłużej w szpitalach, wie o tern, jak chory łaknie rozmowy i czasem naw et ważniejsze jest zamienienie z nim paru słów, aniżeli podanie mu lekarstwa. Musimy więc tak rozłożyć sobie pracę, by znalazł się także czas na pogadankę z chorymi” – podsumowywała lekarka.
Bibliografia
- Droga do pacjenta, „Pielęgniarka Polska. Czasopismo Polskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek Zawodowych”, nr 5-6/1930.
Opowieść o poświęceniu i determinacji osadzona w przedwojennej Polsce
Inspiracją dla tego artykułu stała się nowa powieść Anny Potyry pt. Pielęgniarka, osadzona właśnie w przedwojennej Polsce. Więcej informacji na Empik.com (Wydawnictwo Filia 2025).