Do ostatniej sekundy nie było wiadomo, czy się uda. W tamtym czasie naród, który ledwo otrząsnął się z tragedii Holokaustu, stanął przed nowym wyzwaniem. Przyszły prezydent Izraela Szimon Peres był w centrum wydarzeń. Oto jak wspomina ten najważniejszy moment w historii kraju.
Poniższy tekst pochodzi ze wspomnień Szimona Peresa, zatytułowanych „Liczą się tylko wielkie marzenia”, które właśnie ukazały się nakładem Domu Wydawniczego Rebis.
Reklama
W ostatnim tygodniu listopada 1947 roku trwająca dwa miesiące debata Zgromadzenia Ogólnego na temat rezolucji ONZ nr 181 stanęła na ostrzu noża. Gdyby rezolucja została przyjęta, położyłaby kres brytyjskiemu mandatowi i podzieliłaby Palestynę na dwa państwa, jedno arabskie i jedno żydowskie, prowadząc tym samym do naszej deklaracji niepodległości i prawdopodobnie do konfliktu zbrojnego.
Nie wiedzieli do ostatniej chwili
Nikt z nas, ani rząd, ani cała reszta, nie wiedział, czy rezolucja zostanie poparta. Jej przyjęcie wymagało większości dwóch trzecich państw członkowskich, co jest wyzwaniem bardziej zbliżonym do wdrapywania się na skałę niż do wchodzenia na górę.
26 listopada wysłuchaliśmy w radiach debaty z udziałem przedstawicieli każdego kraju, w których rękach znajdował się wówczas nasz los. Po zakończeniu debaty nie wiedzieliśmy, czy mamy wystarczające poparcie.
Jeszcze w dniu głosowania – 29 listopada 1947 roku – siedem narodów nie ogłosiło swego stanowiska. I chociaż otrzymaliśmy poparcie od wielu krajów, nie wiedzieliśmy, co dalej.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Tłumy na ulicach
Gdy nad Tel Awiwem zapadł zmierzch, tłumy ludzi zgromadziły się na placu Magen Dawid, gdzie rozstawiono głośniki z transmisją głosowania. Kiedy zniknęły zakłócenia, usłyszeliśmy Osvalda Aranhę, przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego, który wzywał do głosowania nad rezolucją. Słuchaliśmy uważnie wraz ze społecznościami żydowskimi z całego świata.
– Afganistan? Nie. Argentyna? Wstrzymuje się od głosu. Australia? Tak.
Reklama
Wzywano każde państwo po kolei i każde państwo udzielało odpowiedzi, wszystko to dzwoniło nam w uszach, aż wreszcie niemal wszyscy przestaliśmy oddychać. Ben Gurion i ja cały czas chodziliśmy, tak jakby nasze kroki mogły przyśpieszyć czas.
– Salwador? Wstrzymuje się od głosu. Etiopia? Wstrzymuje się od głosu. Francja? Tak. – W tym momencie na sali wybuchło nagłe zamieszanie, a po chwili przewodniczący zaczął uderzać młotkiem.
– Wzywam publiczność do zachowania spokoju i mam nadzieję, że nie będą państwo zakłócać przebiegu głosowania – ostrzegł, najwyraźniej zwracając się do tłumów zgromadzonych na galerii. – Jestem przekonany, że w obliczu podjęcia przez zgromadzenie owej niezwykle ważnej decyzji zachowają państwo spokój – kontynuował surowo – ponieważ nie mam zamiaru dopuścić do tego, aby ktokolwiek ingerował w naszą decyzję!
„W tłumie wybuchła radość”
Czas płynął. Gdy oddawano ostatnie głosy, stojący na placu ludzie mocno się obejmowali z nadzieją – ale jeszcze bez wiary – że zaraz wydarzy się coś wyjątkowego.
Reklama
– Urugwaj? Tak. Wenezuela? Tak. Jemen? Nie. Jugosławia? Wstrzymuje się od głosu. – Ponownie usłyszeliśmy uderzenie młotkiem, tym razem oznaczające koniec głosowania. A potem proste słowa, które zmieniły bieg żydowskiej historii: – Rezolucja została przyjęta trzydziestoma trzema głosami, przy trzynastu głosach przeciw i dziesięciu wstrzymujących się.
W tłumie wybuchła radość. Wszyscy się ściskaliśmy i radowaliśmy, były łzy nadziei i szczęścia, chwile refleksji. Gdy wieści rozniosły się po Tel Awiwie, Żydzi spontanicznie wyszli na ulice.
Ben Gurion i ja staliśmy i obserwowaliśmy tysiące Żydów biorących się za ręce i tańczących horę. Nigdy wcześniej, na wygnaniu, nasz naród nie miał bardziej ambitnego marzenia niż to o powrocie do domu.
Minęło niewiele ponad pięćdziesiąt lat od momentu, gdy Theodor Herzl rozpoczął ruch na rzecz „wmurowania kamienia węgielnego pod budowę domu, który ma dać schronienie narodowi żydowskiemu”.
Reklama
„Mało brakowało, a byśmy się spóźnili”
Jeśli wziąć pod uwagę standardy światowej historii, osiągnęliśmy to niezwykle szybko. Jednak zgodnie ze standardami naszej najnowszej historii, niemal jednoczesnym zabójstwem sześciu milionów niewinnych ludzi i prawie całkowitą zagładą europejskich Żydów, nie mogliśmy zapomnieć, że mało brakowało, a byśmy się spóźnili.
Łatwo było dać się porwać owej wspaniałej chwili, ale Ben Gurion i ja wiedzieliśmy, że radość jest przedwczesna. Sama rezolucja Organizacji Narodów Zjednoczonych nie gwarantowała nam jeszcze państwa.
„Dziś tańczą na ulicy – napisał w swym dzienniku. – Jutro na tej samej ulicy będą musieli przelać krew”.
Miał rację. W ciągu kilku dni po przyjęciu rezolucji zaczęły napływać doniesienia o arabskich milicjach atakujących Żydów. Otrzymywaliśmy wstrząsające informacje z całego Bliskiego Wschodu o Żydach gnębionych w akcie zemsty za głosowanie.
Dotarły do nas szczegółowe opisy dewastacji synagog i domów obracanych w popiół w Syrii, wieści o tym, że wściekłe tłumy wypędzały Żydów z Egiptu do Libanu.
Liga Państw Arabskich zadeklarowała swoje zamiary: chciała zapobiec uchwaleniu rezolucji i zmusić Żydów do ucieczki. Planowała zniszczyć państwo Izrael, zanim będzie można zaznaczyć je na mapie. I Arabowie od razu zabrali się do spełniania tej straszliwej groźby.
Punkty zwrotne historii Izraela z perspektywy świadka i decydenta
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment wspomnień byłego prezydenta Izraela Szimona Peresa, zatytułowanych Liczą się tylko wielkie marzenia, które ukazały się nakładem Domu Wydawniczego Rebis w 2020 roku.
Odwaga i wyobraźnia. Wspomnienia Szimona Peresa
Ilustracja tytułowa: Wiwatujący tłum po uchwaleniu rezolucji ONZ nr 181 (Hans Pinn/domena publiczna).