Autorzy niemal wszystkich publikacjach poświęconych operacji „Barbarossa” potarzają, że niemieckie bombowce nurkujące Junkers Ju 87 Stuka hurtowo niszczyły radzieckie czołgi. Znany rosyjski autor Mark Sołonin kategorycznie temu zaprzecza. W książce Jak Związek Radziecki wygrał wojnę przytacza szereg argumentów na potwierdzenie swoich tez.
Czytelnik, przygotowany przez dwa pokolenia pisarzy, nawet nie będzie miał wątpliwości, wszystko przecież jest wiadome z góry: źródłem wszelkich nieszczęść jest wszędobylskie i niszczycielskie lotnictwo niemieckie, od rana do nocy przeraźliwie wyjące junkersy tylko atakują, atakują i atakują, bez przerwy wyrzucając z siebie bomby, a każda bomba trafi a w cel.
Reklama
Bombowców nie przyznano
Owszem, tak to się wszystko odbywa w najbardziej prymitywnych komputerowych „latankach-strzelankach”. Życie jest bardziej skomplikowane. Każdy lot samolotu bojowego to kosztowy, rzadki zasób, trzeba go dzielić i nie wszystkie potrzeby są zaspokajane; jeżeli chodzi o nurkujące Ju 87, to na całym froncie wschodnim od Bałtyku do Odessy na początku lipca [1941 roku] było ich niespełna 300. Otwieramy raport dowódcy niemieckiej 17. PzD i czytamy:
7 lipca. Samoloty rozpoznawcze ciągle meldują o dużych koncentracjach oddziałów wroga wokół Sienna. Wniosek o przyznanie bombowców nurkujących do zniszczenia nieprzyjaciela, gdy znajduje się on w rejonie wyjściowym, nie został zaakceptowany.
Nawiasem mówiąc, dwie linijki powyżej zamieszczono taki wpis: „Artyleria wroga nasila ogień na pozycje grupy bojowej Lichta, jednocześnie z niskiego pułapu bombarduje nieprzyjacielskie lotnictwo”. Prawdopodobnie chodzi o najnowocześniejsze wówczas samoloty Ił-2 z 430. pułku lotnictwa szturmowego.
Ten oddział „specjalnego przeznaczenia” został skompletowany przez wysoko wykwalifikowanych pilotów z Instytutu Badawczego Sił Powietrznych; w składzie 23. Dywizji Lotniczej, dołączonej do korpusów zmechanizowanych podczas operacji lepelskiej, znajdował się jeszcze jeden taki „specjalny” pułk – 401. pułk lotnictwa myśliwskiego pod dowództwem słynnego pilota testowego Konstantina Kokkinakiego. Więc nie tylko niemieckie samoloty wyły w powietrzu…
Reklama
Tylko bezpośrednie trafienie
Wróćmy jednak do Niemców. Bombowiec nurkujący Ju 87 mógł udźwignąć tylko 5 (pięć) bomb: 4 lekkie (50 kilogramów) pod skrzydłami i jedną ciężką (250 kilogramów lub 500 kilogramów) na specjalnym wysięgniku pod kadłubem.
Testy przeprowadzone w Instytucie Badawczym zajmującym się uzbrojeniem lotniczym wykazały, że radziecka FAB-50 może uszkodzić lekki (!) czołg o pancerzu grubości 15–20 mm dopiero wtedy, gdy eksploduje w odległości 1–3 metrów, a bomby niemieckie z powodu gorszej jakości materiałów wybuchowych wymagały odległości o 50–70% mniejszej; inaczej mówiąc, bomba musiała trafić bezpośrednio w czołg. Czy jest to możliwe?
Testy poligonowe wykazały, że radziecki bombowiec nurkujący Pe-2, używając stworzonego pod koniec wojny półautomatycznego celownika PBP-4, był w stanie trafić pociskiem w okrąg o średnicy 90 metrów. Ile bomb trzeba zrzucić, żeby przy takiej dokładności trafić w czołg? Siejący zniszczenie Ju 87 nie miał celownika bombowego.
Cel był namierzany w „siatce” strzeleckiego (!) celownika Revi С/12, kąt nurkowania określano za pomocą kresek na szybach kabiny, pozostałe parametry (wysokość, prędkość, dwie prędkości kątowe, wiatr) ustalano za pomocą „wyczucia klasowego”. Sądzicie teraz, że używając kresek, „sępy Göringa” znacznie celniej bombardowały niż „sokoły Stalina”?
Reklama
„Nie było bezpośrednich trafień”
Zagadnienie to zostało dogłębnie przebadane przez oficerów Zarządu Operacyjnego Sztabu Sił Powietrznych Armii Czerwonej wspólnie z inżynierami Poligonu Naukowo-Badawczego Uzbrojenia Lotniczego latem 1942 roku na Froncie Briańskim i Froncie Zachodnim. Ustalono, co następuje:
Od 6.07. do 14.07.1942 r. 3. Brygadę Pancerną Gwardii codziennie bombardowało lotnictwo niemieckie, średnio około 200 lotów bombowych dziennie. Mimo tak intensywnych bombardowań brygada nie ma spowodowanych przez lotnictwo strat bezpowrotnych. W tym czasie zdarzyły się dwa przypadki uszkodzenia czołgów. (…)
W marcu 1942 r. w pobliżu miasteczka Chołm w polu pozostał jeden ciężki czołg KW-1 należący do 71. Brygady Pancernej. Nieprzyjacielskie lotnictwo usiłowało zniszczyć go przez dwa dni. Łącznie wykonano 60 lotów Ju 87, Ju 88, He 111. Nie było bezpośrednich trafień, odłamki [pocisków] nie wyrządziły czołgowi szkód. (…)
Mniej niż 2% czołgów uszkodzone przez samoloty
W tejże brygadzie 21 stycznia 1942 r. kolumna złożona z 22 lekkich i średnich czołgów, rozproszonych na odległość 50–100 m od siebie nawzajem, została zaatakowana przez niemieckie lotnictwo. Samoloty Ju 88 w dwóch rzutach po 24 samoloty w każdym przez dwie godziny bombardowały i ostrzeliwały czołgi. Bombardowano z lotu nurkującego, z pułapu 600 m i niżej, zrzucano pociski zapalające o wadze od 50 do 250 kg. Tylko jeden czołg miał uszkodzony zbiornik oleju. (…)
Generałowi armii Żukowowi zameldowano, że grupa zmechanizowana generała majora Byczkowskiego (Front Zachodni) od 4 do 9 sierpnia straciła 106 czołgów wskutek działań nieprzyjacielskiego lotnictwa. Jak ustalono w dochodzeniu, z 106 uszkodzonych czołgów tylko 2 zniszczyło lotnictwo, mimo intensywnych bombardowań, które prowadził nieprzyjaciel z małych wysokości.
I tak dalej na wielu stronach… W lutym 1944 r. „Zbiór materiałów z analizy doświadczeń wojennych”, wydanie 10, podał następujące wnioski:
Reklama
Małe gabaryty i duża wytrzymałość czołgów, dzięki którym do ich zniszczenia niezbędne jest bezpośrednie trafienie albo wybuch pocisków tuż przy czołgach, oznaczają małe prawdopodobieństwo trafienia, a co za tym idzie, znikomą skuteczność bombardowań przez lotnictwo. (…) Sprzęt bojowy, szczególnie ciężkie i średnie czołgi, odnosi przy tym śladowe straty.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Marka Sołonina pt. Jak Związek Radziecki wygrał wojnę. Ukazała się ona w Polsce nakładem Domu Wydawniczego Rebis.
Czy cała historia wielkiej wojny ojczyźnianej to kłamstwo?
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz