Targowisko przy placu Kercelego w Warszawie, istniejące od XIX wieku, we wrześniu 1939 roku zostało niemal zmiecione z powierzchni ziemi. Pożar, jaki wybuchł w następstwie działań wojennych, strawił prawie wszystkie stragany i budy. Warszawa, a już szczególnie Warszawa okupacyjna, nie mogła jednak istnieć bez swojego największego skupiska handlu.
Poniższy tekst to fragment książki Oli Zaprutko-Janickiej pt. „Okupacja od kuchni”. Jej nowa edycja właśnie trafiła do księgarń.
Już w połowie października Kercelak podnosił się z ruin. Jak podaje Tomasz Szarota, dwa tygodnie po kapitulacji miasta działało aż 113 stoisk. W 1940 roku było ich już dobrze ponad tysiąc.
Reklama
Stragan na każdą okazję
Co można było kupić na Kercelaku? Absolutnie wszystko. Wzdłuż ulicy Okopowej, za cichym przyzwoleniem władz okupacyjnych handlowano starociami, żywnością, warzywami, żywym drobiem, mięsem (spod lady), ubraniami, obuwiem i innymi reglamentowanymi towarami.
Gdzieś z boku sprzedawano zwierzęta domowe, gramofony i książki, a pośród zgiełku słychać było nawoływania właścicieli mikroskopijnych knajpek, oferujących ludziom proste dania. Oprócz tego, oczywiście jeśli wiedziało się, kogo zapytać, można było tu kupić podrabiane dokumenty wyglądające identycznie jak niemieckie oryginały.
Za odpowiednią opłatą dało się też podstemplować Kenkartę, kupić zagraniczny paszport, lekarstwa, czy broń. I to wszystko pod okiem niemieckich żandarmów, agentów kripo (Kriminalpolizei – niemieckiej policji kryminalnej) i gestapo kręcących się pomiędzy tłumami kupujących oraz sprzedających.
Zło konieczne, ale na jak długo?
Przez długi czas władze Generalnego Gubernatorstwa traktowały Kercelak jak zło konieczne. Handlarze wiedzieli o tym, ale zarazem mieli świadomość, że łaska Hansa Franka może zniknąć z dnia na dzień.
Reklama
Może i zwykli żandarmi pozwalali na wszystko, o ile dostawali od straganiarzy hojne dodatki do pensji, o tyle nowy „król Polski” nie dawał się przekupić. Wreszcie nastąpiło nieuniknione: w marcu 1941 roku Frank ogłosił bezwzględną walkę z warszawskim czarnym rynkiem.
Urządzane od przypadku do przypadku łapanki na szmuglerów na dworcach, rewizje przechodniów i ulicznych handlarzy oraz konfiskaty towarów, które mieli przy sobie były niczym w porównaniu z tym, co miało nadejść. Coraz częstsze stawały się masowe łapanki na targowiskach.
Niemiecka policja 4 sierpnia 1941 roku przeprowadziła obławę na Kercelaku, w następnych dniach obstawiając warszawskie dworce. Początek następnego roku nie przyniósł poprawy sytuacji. 14 lutego na targowisku urządzono obławę.
Koniec największego warszawskiego targowiska
Kercelak został ponownie obstawiony przez żandarmerię 12 maja. Tego dnia złapano kilka tysięcy osób i wywieziono do Dulagu (obozu przejściowego dla osób transportowanych na roboty do Rzeszy) na ulicy Skaryszewskiej. Oprócz uprowadzenia osób pechowo przebywających tego dnia na targowisku, Niemcy mieli jeszcze jeden cel. Niczym niepohamowaną grabież i niszczenie mienia handlarzy.
Reklama
Ten sądny dzień nie zniszczył targowiska. W sierpniu 1942 roku funkcjonowało na nim wciąż ponad półtora tysiąca straganów. Kres Kercelaka nastąpił niedługo później, ale z winy Sowietów, nie zaś Niemców.
W nocy z 1 na 2 września na plac targowy spadły bomby zrzucane przez samoloty Armii Czerwonej. Spłonęły dwie trzecie stoisk. Straganiarze próbowali na nowo je odbudować, ale tym razem władze nie dały za wygraną.
W październiku 1942 roku Wehrmacht i żandarmeria obstawiły targowisko i doszczętnie je złupiły. Zagłębie czarnego rynku zostało ostatecznie zlikwidowane.
Czy jednak ferajna z Kercelaka ze swoją gwarą i folklorem naprawdę zniknęła? Nic podobnego. Czarnorynkowi handlarze zrobili to, co robili wszyscy Polacy w czasie okupacji. Wzięli się w garść i zaczęli kolejny interes od zera. W innym miejscu i z lepszym kamuflażem.
***
Fascynującą historię kobiecej sztuki przetrwania podczas II wojny światowej poznacie w książce Oli Zaprutko-Janickiej pt. Okupacja od kuchni. Powyższy tekst pochodzi właśnie z niej. Nowa edycja książki wreszcie jest dostępna w przedsprzedaży (Wydawnictwo Poznańskie 2024).