W grudniu 1942 roku niemiecki Trybunał Wojenny skazał Mildred Harnack na sześć lat więzienia za zdradę stanu. Brunatny dyktator osobiście odrzucił ten wyrok, uznając go za zdecydowanie zbyt łagodny. W tej sytuacji los mieszkającej od lat nad Sprewą Amerykanki został przesądzony. O tym dlaczego trafiła ona na szafot pisze Oliver Hilmes w książce pt. Codzienność i groza.
Mildred Harnack dotarła do kresu życia, jeszcze dziś wieczorem ma zostać stracona w berlińskim więzieniu Plötzensee. Gdy więzienny pastor ewangelicki Harald Poelchau wkracza do celi, czterdziestoletnia kobieta siedzi przy stole i przekłada na angielski pierwszą zwrotkę wiersza Potomnym Johanna Wolfganga Goethego:
Reklama
Żadna istota nie przeminie!
Bo wieczność dalej przez nią płynie.
Więc trwaj i raduj się tym bytem!
Byt jest odwieczny, więc łaskawą
Opieką otoczyło prawo
Żywot, co świata jest zachwytem.
W szeregach Czerwonej Orkiestry
Z początku Mildred Harnack zdaje się nie zauważać Poelchaua, tak bardzo jest zatopiona w swojej pracy. Gdy go dostrzega, zaczynają rozmawiać na temat Biblii, Goethego i sztuki przekładu. Mildred jest przekonana, że nawet najbardziej skomplikowane teksty można przetłumaczyć na inny język, o ile poznało się i zrozumiało do głębi autora jako człowieka.
To się u niej sprawdza w przypadku Goethego. Wielbi go, podobnie jak kocha całą niemiecką kulturę, literaturę i muzykę. To tym bardziej godne uwagi, że Mildred Harnack jest Amerykanką. Pochodzi z Milwaukee w stanie Wisconsin, a od roku 1929 pracuje w Berlinie jako literaturoznawczyni i tłumaczka.
Wraz z mężem Arvidem, który był zatrudniony jako ekonomista w Ministerstwie Gospodarki Rzeszy, aż do minionego roku należała do grupy politycznego oporu. Luźno zorganizowana siatka liczyła w Berlinie około 150 osób, byli wśród nich studenci i robotnicy, poeci jak Adam Kuckhoff, oficerowie, na przykład Harro Schulze Boysen, lekarze, jak John Rittmeister, czy artyści, jak Kurt i Elisabeth Schumacherowie.
Reklama
Członkowie grupy rozpowszechniali ulotki i listy, ponadto od 1940 roku przekazywali do Związku Radzieckiego informacje istotne pod względem wojskowym. Gdy latem 1942 roku grupa została rozbita, Gestapo nadało jej nazwę Czerwona Orkiestra, by ją zdyskredytować jako sowiecką organizację szpiegowską.
Wyrok zmieniony na rozkaz dyktatora
Mildred i Arvid Harnackowie zostali aresztowani we wrześniu 1942 roku i oskarżeni o zdradę stanu. Trybunał Wojenny Rzeszy szybko się z nimi rozprawił: Arvid Harnack został w grudniu skazany na karę śmierci i tuż przed Bożym Narodzeniem stracony, jego żona Mildred otrzymała karę sześciu lat ciężkiego więzienia. Jednak Adolf Hitler odmówił zatwierdzenia wyroku.
Na jego polecenie wznowiono rozprawę główną, podczas której w końcu stycznia 1943 roku orzeczono wyrok śmierci. Od ponad miesiąca Mildred Harnack czeka na jego wykonanie.
Harald Poelchau siedzi naprzeciw kobiety, która sprawia wrażenie absolutnie spokojnej. Zanim zje pomarańczę, przeszmuglowaną przez pastora w prezencie, długo ogląda ją ze wszystkich stron, jak dzieło sztuki.
Reklama
Jednak gdy Poelchau przekazuje jej zdjęcie matki, załamuje się. Mildred płacze gorzko, co chwila całuje zdjęcie i prowadzi z nim niemą rozmowę. Po mniej więcej półtorej godzinie pastor musi zakończyć odwiedziny i opuścić celę.
„A ja tak kochałam Niemcy”
Teraz wchodzi do niej starszy mężczyzna, który obcina długie, przedwcześnie posiwiałe włosy Mildred. Dokonuje tego rytuału bez żadnych emocji i z pewną tępą satysfakcją. Mildred nie zamienia ze starym ani słowa. Bo i po co? Czy tamten miałby jej na przykład tłumaczyć, że robi to, aby gilotyna mogła bez przeszkód oddzielić głowę Mildred od tułowia?
Nieco później dwóch strażników wyprowadza ją z celi. Idzie wyprostowana, nieustraszona. W sali straceń czeka już kilku mężczyzn w mundurach, lekarz więzienny ma na sobie biały fartuch. Harald Poelchau w czarnej sutannie podchodzi do niej, mrucząc jakieś słowa.
Ostatnie spojrzenie. Następnie mężczyzna w todze – zapewne prokurator – ponownie odczytuje wyrok i wydaje rozkaz: „Kacie, czyń swą powinność!”. Wszystko toczy się błyskawicznie. Pomocnicy kata chwytają Mildred za ramiona i szybkim krokiem prowadzą ją do gilotyny. Chwilę przedtem, zanim 16 lutego o 18.57 ostrze ze świstem spadnie z góry, Mildred Harnack wypowiada swoje ostatnie słowa: „A ja tak kochałam Niemcy”.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Olivera Hilmesa pt. Codzienność i groza (Wydawnictwo Marginesy 2025).